Artykuły

Polityczna wycinka

Przed wejściem do pekińskiego Century Theatre tłum, głównie młodzież. Podwinięte rurki, trampki, szerokie T-shirty, kapelusze, dominuje czerń. Zaczepia mnie mężczyzna z plikiem biletów na "Wycinkę" Krystiana Lupy. W kasie kosztowały 400-500 juanów, teraz trzy razy więcej, w przeliczeniu prawie tysiąc złotych - pisze Jacek Tomczuk w tygodniku Newsweek.

Sala na 1700 osób jest wypełniona niemal do ostatniego miejsca. Atmosfera na widowni daleka od skupienia, jakie panuje na spektaklach Lupy w Polsce. Ktoś wychodzi po coś do picia, inny wraca z czipsami, parę osób kręci spektakl komórkami, ktoś się spóźnił prawdę godzinę szuka w ciemności swojego miejsca. - Mimo rozgardiaszu na wszystkich czterech spektaklach panowało jakieś chciwe skupienie, bez reakcji nie przeszły ani jedno słowo, ani jedna aluzja do spraw politycznych, kwestii wolności - mówi Krystian Lupa.

W Polsce "Wycinka" jest odbierana jako uniwersalna opowieść o kondycji współczesnych elit. W Chinach nabrała siły politycznego manifestu, a sam Lupa stał się symbolem wolności, społecznego zaangażowania. Mędrcem, który wie, jak obronić człowieka tracącego wolność zarówno przez komunizm, jak i kapitalizm.

Zakazane słowo "wolność"

- Spektakl był przerywany kilkakrotnie, zawsze w tych samych momentach - opowiada Lupa. - Słowo kluczowe, na które tutejsza publiczność reaguje, to "wolność". Wdychają je jak jakiś narkotyk, choć do końca nie wiedzą, jak smakuje.

Największe brawa zebrał monolog o tym, że kulturą rządzą ignoranci. I jeszcze długa tyrada, że każda władza chce tylko burzyć. - W Polsce to ma znaczenie metaforyczne, tutaj dosłowne - mówi Lupa. - Hutongi to tradycyjna chińska zabudowa. Miasto w mieście, labirynt parterowych domków, wąskich uliczek, gdzie wszyscy się znają. Zamieszkuje tu głównie biedota, ale również żyją tu nieprzejednani wielbiciele "starego życia", artyści, sklepikarze, różne okazy mrocznej chińskiej bohemy. Te unikalne, nieporównywalne z niczym na świecie miejsca są wyburzane. Nikt się o nie nie upomina, żadna organizacja, opiewają je w swoich dziełach artyści, ale to walka skazana na przegranie, bo wiadomo, że za budowaniem betonowego molocha stoją ludzie władzy.

"Wycinka" opowiada o kolacji wydanej przez małżeństwo Auersbergerów, wiedeńskich mieszczan i niespełnionych artystów. Przyjęcie ku czci aktora Teatru Narodowego (Jan Frycz) staje się - za sprawą zbiegu okoliczności - stypą po pogrzebie artystki Joany (Marta Zięba), która popełniła samobójstwo. Kiedy jedna z postaci narzeka na aktorów Teatru Narodowego, chińscy widzowie czują, że chodzi o coś więcej - o podważenie autorytetu władzy. Po spektaklu są owacje na stojąco.

W gazetach kilkanaście recenzji. "Być może tylko w Chinach krytyka rzeczywistości zawarta w Wycince jest odbierana w sposób tak dosłowny" - napisał tygodnik "Sanlian Life Weekly".

"Jest to spotkanie, które ukazuje porażkę ludzkiej cywilizacji" - interpretował spektakl "Beijing Daily".

"People's Daily": "Lupa przenika tajniki ludzkiego serca. Wie, kiedy widzowie będą się ożywiać, a kiedy ogarniać ich będzie znużenie i senność. Rozbudza nas, jednocześnie wywołując w nas irytację. Spektakl Lupy to wirtuozerskie zaproszenie do wspólnej długiej wyprawy".

Chińskie szaleństwo

Moda na polskiego reżysera zaczęła się w zeszłym roku, kiedy przyjechał ze spektaklem "Persona. Marilyn". - Wtedy myślałem, że zainteresowanie zawdzięczamy tematowi, że kręci ich Marilyn. Sandra Korzeniak była absolutną gwiazdą, wcieloną Marilyn. Fotoreporterzy ganiali za nią na skuterach, autografy, mnożyły się propozycje pracy. Zastawiałem się, co będzie tym razem takim magnesem - mówi Lupa.

W tym roku w roli gwiazdy wystąpił on sam. W mediach jest przedstawiany jako wielki mistrz, autorytet, mędrzec, wręcz reformator chińskiego teatru. - No, gram przez grzeczność taką rolę, to prawda. Ale jeśli tym samym mogę pomóc im w rozmowie o teatrze, świecie, to nie mam nic przeciwko - śmieje się.

- Zainteresowanie Lupą należy tłumaczyć tym, że opowiedział nam o tym, o czym sami chcielibyśmy powiedzieć, ale nikt nie miał odwagi. A może nie wiedział jak - mówi Qian Cheng, dyrektor Tianjin Grand Theatre, na którego zaproszenie spektakl przyjechał do Chin. - Lupa poruszył w swoim teatrze wiele ważnych kwestii, które są dla nas bardzo na czasie.

- Chińczycy powoli zdają sobie sprawę z potwornej duchowej pustki, jaką funduje im skrzyżowanie komunizmu z kapitalizmem. Z jednej strony widać obecne dziedzictwo okresu maoistowskie-go, z drugiej zaś czuć zagubienie i presję społeczną na pogoń za konsumpcją. Lupa zrobił na nich takie wrażenie, bo pokazuje, jak głęboko można myśleć o człowieku, jego dylematach - mówi Marcin Jacoby z Instytutu Adama Mickiewicza, menedżer Projektu Azja.

Legenda chińskiego teatru, Lin Zhaohua, jeszcze inaczej tłumaczy fenomen popularności Lupy: - Sztuka Lupy jest bardzo prawdziwa, jego teatr opiera się na prawdziwych emocjach, a nic na sztywnej konwencji. I ludzie tego potrzebują.

Oba spektakle Lupy miały akceptację cenzury, która wcześniej dostała do wglądu ich scenariusz i zapis wideo. Nie dopatrzono się w nich aluzji politycznych, zadziałała za to cenzura obyczajowa.

- W "Marilyn" Sandra Korzeniak wiele scen gra nago, jej stosunek do ciała to jeden z głównych tematów tego spektaklu. Musieliśmy założyć jej biustonosz i majtki, które przekreśliłem flamastrem, tak jak prawdziwa Monroe sama przekreślała na negatywie kadry, których nie akceptowała. Zdjęcie, na którym widać ją w tym stroju, z wyraźnym krzyżem na bieliźnie, było reprodukowane setki razy, stało się symbolem oporu wobec cenzury - mówi Lupa.

W "Wycince" jest tylko jedna krótka scena, podczas której w półmroku główni bohaterowie ukrywają przed sobą nagość, chowając się w kościelnych ławkach. - Ale dostaliśmy z cenzury bardzo dokładne wytyczne. To, że widzowie nie mają szans dostrzec piersi aktorki, nie ma znaczenia. Aktor w Chinach nie może być nagi na scenie, choćby leżał przykryty kołdrą - śmieje się Lupa. Czy te interwencje go zabolały? - Nie. To drobiazgi.

Pan obraża chińskie elity

Spotkanie w sali Teatru Ludowego, jednego z dwóch oficjalnych. Przyszli studenci, reżyserzy, aktorzy, krytycy. Krystian Lupa unika jak ognia polityki, aluzji do bieżących wydarzeń. Mówi o teatrze, kondycji artystów, metodach aktorskich, ale w tej małej sali teatralnej wszystko nabiera politycznego wymiaru.

Ktoś pyta o relacje sztuki i życia. Lupa odpowiada, że zawsze radzi aktorom, by przyjaźnili się ze swoim wewnętrznym wariatem, nie byli zbyt racjonalni. Po sali przebiega szmer.

Ktoś wali prosto z mostu: jak żyć? Dużo jest pytań o Polskę, o to, jak teatr radził sobie w komunizmie, a jak robi się go w kapitalizmie?

Lupa odpowiada: - Są dwie sytuacje wrogie artyście. Kiedy jest w systemie totalitarnym, wymaga się od niego usługowości. W środku kapitalistycznego reżimu, który nie jest zainteresowany sztuką, oczekuje się tylko opłacalności. Jean-Paul Sartre napisał kiedyś, że sztuka staje zawsze w opozycji do państwa. Interesem sztuki jest zmiana, państwa - zachowanie status quo. Ale państwo musi tolerować taki stan.

Dostaje gromkie brawa.

Reżyser mówi, że w Polsce teatr komercyjny nie przyniósł dobrych spektakli, że państwo musi żywić artystów. Na sali słychać śmiech niedowierzania, Lupa mówi to w 26-milionowym mieście, gdzie tylko dwa teatry są dotowane przez państwo, na takie wsparcie może liczyć jedna galeria sztuki współczesnej. W kraju, który utrzymuje na etatach państwowych wyłącznie wybranych artystów w charakterze propagandzistów. W kraju, gdzie nie ma ubezpieczeń zdrowotnych i darmowej edukacji.

Nagle jeden z widzów, na oko 20-letni, wyraźnie zdenerwowany, krzyczy do Lupy: - Dlaczego obraża pan chińskie elity? Dlaczego zrobił pan spektakl przeciw nam?

Polski reżyser spokojnie tłumaczy: - Nie zmieniłem w spektaklu ani zdania, w takim samym kształcie był grany w Polsce i będzie wystawiany w Awinionie. Ja mówię o naszej stałej, przynależnej każdemu skłonności do prostytucji, ona nie dotyka tylko Chińczyków. To temat aktualny w każdym kraju. W teatrze jest za dużo kłamstw, tak jak w życiu. Scena to miejsce, w którym można te łuski kłamstwa zdzierać. Wszyscy jesteśmy zgwałceni kłamstwem. Znowu zbiera gromkie brawa.

Profan w hutongach Zainteresowanie Lupą jest w Chinach tak duże, że dostał propozycję przygotowania jakiegoś spektaklu. Zgodził się, choć rok temu wycofał się z projektów w Rosji.

- Nie wyobrażam sobie zaczęcia uczciwej pracy w Rosji. Mógłbym tam pracować, gdybym mógł zrobić tekst o przemocy, agresji politycznej czy łamaniu praw człowieka. Wiadomo, że na to się nie zgodzą, a w takiej atmosferze masowego poparcia społeczeństwa dla polityki Putina wystawianie Czechowa albo Hamleta wydaje mi się gestem totalnego oszustwa i wobec siebie, i tego, co się dzieje w tym państwie. Tutaj postawiłem sobie podobne pytanie i odpowiedziałem, że warto, bo między reżimem a sztuką może istnieć pewne opozycyjne zmaganie. I można wziąć w nim udział, stanąć ze swoim humanistycznym przesłaniem po stronie wolnego człowieka - tłumaczy reżyser.

Co chciałby wystawić? - Po raz pierwszy pomyślałem o Szekspirze, zderzeniu tego mitu europejskiej kultury z tutejszą rzeczywistością. Ale pojawiła się równie ciekawa propozycja, wystawienie prozy niedawno zmarłego chińskiego pisarza Shi Tieshenga (1951-2010). Całe życie spędził na wózku inwalidzkim, alkoholik. Pisał niesamowite teksty o tym dziwnym koszmarze sennym, jakim była chińska rzeczywistość. I on, i ja jesteśmy outsiderami - pomyślałem sobie, że perspektywa z jego inwalidzkiego wózka może być dla mnie pomostem do zrozumienia chińskiego człowieka, jego odczuwania i myślenia. Pomyślałem, że mogę sobie z nim wspólnie posiedzieć na tym wózku i że on może być moim przewodnikiem po zaułkach hutongów, ich mentalności. Oczywiście boję się, że wyjdę na całkowitego profana i ignoranta.

- A może właśnie ktoś taki, kto niczego nie rozumie, patrzy na nas z dystansu, może coś o nas powiedzieć? - uspokaja Qian Cheng. - Lupa na pewno zmieni oblicze teatru chińskiego. Po jego spektaklach widzimy aż nazbyt wyraźnie niezgrabność, sztywność i sztuczność naszych aktorów i przedstawień. Nigdy przedtem nie miałem tak silnego wrażenia, że oto zmienia się cały ten gatunek w Chinach.

Na zdjęciu: "Wycinka" na chińskiej scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji