Artykuły

Zostawcie żołnierzy Blu w spokoju

Dwieście pięćdziesiąt lat teatru w Polsce wyzwala w ludziach dziwne pomysły. Jednym z nich jest zamalowanie oryginalnego muralu autorstwa włoskiego artysty Blu. Serce pęka, bo na ten chybiony pomysł wpadł wspaniały i zasłużony Instytut Teatralny wspólnie z Ministerstwem Kultury. O miejskim wydziale estetyki nie wspomnę, po co się denerwować jeszcze i tym - pisze Sylwia Chutnik w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Historia jest taka: dotychczasowy mural przy Siennej 45 przedstawiał kilka marionetek żołnierzy, którzy strzelali bądź padali od strzałów. Przez kogo byli sterowani, przeciwko komu walczyli? Każdy może sobie dopowiedzieć, ponieważ żołnierze pozbawieni są narodowych barw. Mają za to symbole dolarów na mundurach, a na hełmach połączony znaczek sierpa i euro. Mural odczytywany jest nie tylko jako antywojenny, ale i zwracający uwagę na dominację pieniądza w walkach militarnych. Sąsiedztwo Złotych Tarasów dodatkowo podbija antykonsumpcyjną wymowę i dodaje znaczenia.

Sama kamienica Pod Żaglami, na której znajdował się mural, ma bardzo ciekawą historię, która - jak to bywa w stolicy - związana jest właśnie z wojną. Budynek znajdował się na terenie getta warszawskiego, a w czasie powstania warszawskiego mieściła się w nim siedziba Zgrupowania AK Chrobry. Budynek to ostaniec, jeden z nielicznych w ścisłym centrum. Co chwilę słychać głosy, że będzie zburzony, a na jego miejscu powstanie kolejny niepotrzebny biurowiec. Jak na muralu: przyjdą deweloperscy żołnierze zniszczyć za kasę to, co nam jeszcze zostało.

Wierzę, że dotychczasowa praca Blu spełniała funkcję totemu broniącego kamienicy przed koparkami i spychaczami. Aż przyszedł "genialny" pomysł namazania czegoś innego. Dlaczego akurat na tej kamienicy? Czy w Warszawie nie ma innych ścian? Rozumiem, że street art zjada się nawzajem, a jego specyfika opiera się na wiecznym przemalowywaniu miasta.

Rozumiem, że Instytut Teatralny z pewnością zadba o zadowalający poziom swojej nowej pracy. W końcu projekt nowego dzieła stworzył Jakub Woynarowski. Dlaczego jednak niszczy się coś, co od ponad pięciu lat przypomina warszawiakom, że nie tylko pieniądz liczy się w naszym życiu? Parafrazując internetowy viral: "I komu to przeszkadzało?".

Mamy tu sytuację typowego braku komunikacji między środowiskami bezpośrednio zainteresowanymi (np. artystami czy choćby fundacją Vlep [v] net, dzięki której mural Blu powstał) a władzami lokalnymi. Jak to zwykle bywa: zrobimy coś, a potem się zobaczy. Zburzymy zabytek, a potem przeprosimy. Zamalujemy, a potem wydamy oświadczenie. A potem pozostaje tylko burzenie się w portalach społecznościowych. Po kilku dniach temat sam zniknie pod naporem kolejnych protestów. Tak to działa: zanim podpisze się petycje przeciwko, to wybuchnie kolejna afera. I jeszcze jedna. Bo ci, którzy podejmują decyzję, czują się bezkarni, wychodząc z założenia, że za jakiś czas ludzie zapomną. Dlatego ważne jest samo zainteresowanie zniszczeniem dotychczasowego dzieła, które pokazało, że wygląd miasta nie jest sprawą tylko ratusza, ale i samych mieszkańców.

Tym razem nie chodzi tu o kwestię wielkoformatowych reklam, lecz sferę artystyczną, której w centrum jak na lekarstwo. Zostawcie antysystemowych żołnierzy pod żaglami, niech nadal walczą z niecnymi interesami. A święto teatru czcijmy wszyscy bardziej świadomie, nie niszcząc przy okazji dzieł sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji