Stanisław Wyspiański Wesele
Jan Kulczyński przedstawił "Wesele" w telewizyjnym teatrze jako trzeci, po Hanuszkiewiczu i Lidii Zamkow, za to równo w 80 rocznicę wystawienia tego dramatu w Krakowie. Wystawił "Wesele" - takie jakie było, co przede wszystkim odnosi się do potraktowania realistycznego, personalnego zjaw i zwidów, które pojawiają się w bronowickiej chacie. Z całym pietyzmem dla Wyspiańskiego trzeba stwierdzić, że jest to rozwiązanie w dzisiejszych czasach zbyt dosłowne jak na nasze gusty teatralne. Poza tym Kulczyński tekst w niektórych fragmentach porozbijał, co przyczyniło się do bardziej filmowych ujęć niektórych rozmów. Po filmowym "Weselu" Wajdy wydawałoby się, że trudno zebrać równie wspaniały zestaw nazwisk, ale magia teatru telewizji robi swoje, więc zobaczyliśmy Krzysztofa Chamca jako Gospodarza, Annę Seniuk jako Gospodynię, Zofię Kucówną (niegdyś pamiętną Pannę Młodą) jako Kliminę, Antoninę Gordon-Górecką jako Radczynię. Piotr Fronczewski swoją rolę może znowu zaliczyć do sukcesów. Jako Pan Młody był rozbiegany, chłopomański, pełen entuzjazmu i świadomości tego, co się dzieje. Jego rozmowa ze wspaniałym Zbigniewem Zapasiewiczem (Żydem) była najbardziej wnikliwym fragmentem tego "Wesela".
A swoją drogą to "Wesele" kolorowe, dość żywe i mądre mimo tylu wspaniałych nazwisk nie chwyciło za serce. Nawet w tej scenie, w której Poeta tłumaczy Pannie Młodej (Krystyna Wachelko-Zaleska), gdzie jest ta Polska. Mimo czasów, w których żyjemy i które sprzyjają dobremu odbiorowi dzieł mistrzów. Mimo kilku niespodzianek, które przygotował Kulczyński, oferując absolutnie nieromantyczną Marynę (Joanna Żółkowska) i bardzo steranego życiem, dalekiego od męskiego ideału urody Poetę (Wojciech Pszoniak), przypominającego co prawda w poważnym traktowaniu własnej osoby pierwowzór tej postaci.