Artykuły

Świat zmienia skórę

- W Warszawie bardzo trudno jest robić teatr. Łatwiej nam było wyjechać za granicę z "Carson City" i "San Fernando Valley", niż zagrać je w Warszawie - mówi reżyser Wojciech Faruga.

"Lalka" to opowieść o czasach, w których to, co stare, przestaje mieć znaczenie. A nowe jest niepewne i niebezpieczne. Spektakl na podstawie powieści Prusa wystawia Wojciech Faruga w warszawskim Teatrze Powszechnym. Premiera 15 maja. Jak na reżysera teatralnego mało neurotyczny. Trzydzieści parę lat. Pogodny, trochę rozmarzony. Ostatnio ciągle w biegu. Poranna próba, chwila przerwy i próba wieczorna. W czasie wolnym dyskusje z zespołem, co ze spektaklu wyrzucić, a co dołożyć. Tydzień przed premierą trudno powiedzieć, jaki będzie, praca z "Lalką" nie jest łatwa.

- Dopiero zaczynam rozumieć jej fenomen - przyznaje Wojciech Faruga, kiedy spotykamy się w garderobie Teatru Powszechnego. Wszyscy są ciekawi. O czym to będzie? Czy da się przełożyć epicką powieść na język teatru? Czy Wokulski jest przystojny? I, przede wszystkim, dlaczego Izabela jest brunetką?

- Nigdy nie wiadomo, co się w takiej "Lalce" znajdzie - mówi Faruga. Z Pawłem Sztarbowskim, dyrektorem artystycznym Powszechnego i współautorem adaptacji, chcieli zrobić "Lalkę" w XIX-wiecznym kostiumie. - Ale szybko zrozumieliśmy, że to nie jest historia o XIX wieku, tylko o tym, co nas dotyka. Dopiero kiedy zaczęliśmy pracować z aktorami na tekście Prusa, uznaliśmy, że musimy zrobić spektakl o świecie, w którym stare wartości i kategorie, pewnie i Bóg, przestały być adekwatnym sposobem opisywania rzeczywistości. Potrzeba nowego podskórnie pulsuje także w teatrze. Wszystko już poddaliśmy krytyce, wiele rzeczy rozmontowaliśmy. Może to jest moment, żeby wreszcie coś konstruować?

Faruga zaczynał na teatralnym offie, między innymi w grupie 5243'N 1942'E Project, gdzieś pod Płockiem. Zbywa mnie, kiedy pytam, czy szerokość geograficzna w nazwie grupy oznacza ważne miejsce. Chyba że ktoś się pomylił, dodaje z przepraszającym uśmiechem. Faruga zrobił z grupą m.in. "Carson City", z fabułą jak z amerykańskiego czarnego filmu. Carson City to mieścina w USA, w której jeszcze przed wojną postawiono pierwszą na świecie komorę gazową. Dopiero później hitlerowskie Niemcy przejęły wynalazek.

- To był niezależny teatr, który dziś już pewnie rozszedł się po kościach - mówi Faruga. - W Warszawie bardzo trudno jest robić teatr. Łatwiej nam było wyjechać za granicę z "Carson City" i "San Fernando Valley", niż zagrać je w Warszawie. Zrobiliśmy premierę jednego dnia, następnego dnia graliśmy dwa spektakle: "Carson" i "San Fernando", następnego dnia znowu. To się nawet sprzedało, ale pamiętam nerwy ostatniego dnia, biegaliśmy do kasy sprawdzać, czy nie będziemy musieli teatrowi dopłacić.

Podobnie było z "Walentyną", opowieścią o radzieckiej kosmonautce, w ZSRR mitycznej niemal jak Gagarin. Faruga napisał scenariusz z aktorką Julią Kijowską. Długo i bezskutecznie dobijali się do drzwi warszawskich teatrów. - Do ówczesnego dyrektora Teatru Studio musiałem wykonać około 100 telefonów. Codziennie po trzy. Po miesiącu odebrał. Raz. A wyjazd na festiwal do Amsterdamu kosztował mnie kilka telefonów, parę e-maili i wypełnienie wniosku o dotację. Tęsknię za takimi offo-wymi rzeczami. Dwa miesiące przed Majdanem prowadziłem warsztaty z młodymi Ukraińcami w Chersoniu. Pokaz odbył się w klubie Ego, za płotem był cmentarz, za ścianą peep-show. To doświadczenie dało mi napęd na rok pracy.

Nad "Lalką" pracuje z młodym zespołem. Ludzie między trzydziestką a czterdziestką, pamiętający marzenia i rozczarowania transformacji. - W "Lalce" opisany jest moment przełomu, tworzenia nowego paradygmatu. Jest też pochwała rynku, którego dziś jesteśmy niewolnikami. Mamy poczucie, że jesteśmy w podobnym momencie, że jesteśmy u progu wielkiej zmiany. Nie ma już idei, która nas rozpala. Pierwsza część spektaklu kończy się monologiem Rzeckiego, że "tu wszystko jest, ale idei brak".

2.

Stare idee się wyczerpały, a nowych trzeba poszukać. O tym, jak bliskie współczesnym są dylematy bohaterów Prusa, pisze w książce "Lalka, czyli rozpad świata" prof. Ewa Paczoska, historyk literatury z Uniwersytetu Warszawskiego. - To, co stare, zakorzenione w kulturze, przestaje mieć znaczenie - mówi prof. Paczoska. - Ten nowy świat nie ma twarzy, jest niepewny, niebezpieczny. W "Lalce" spotykają się różne porządki. Doktora Szumana, Żyda przechrztę, swatają z bogatą panną z arystokracji, książę wstępuje do handlu z cesarstwem, bo to się opłaca, w przeciwieństwie do jego tytułu, który nic nie jest wart; ciotka Hortensja radzi Izabeli, żeby się "zapomniała ze Star-skim" - to świat, w którym runęły konwencje i wszystko jest możliwe.

Tymczasem Wokulskiemu marzy się świat oparty na jasnych zasadach. - On by chciał być heroicznym polskim mężczyzną, zdobywcą świata, a nie tylko człowiekiem, który zarabia pieniądze - mówi prof. Paczoska. - Został zesłany na Syberię w czasie powstania styczniowego, kiedy tradycje patriotyczne, wartości rodzinne, cały ten dawny porządek były bardzo mocno eksponowane. Kiedy wraca, zastaje zupełnie nowy świat. To jest bliskie tego, co stało się po 1989 r. Ile etosowych grup społecznych dotknęło przewartościowanie! Lekarz, obdarzany tradycyjnie dużym zaufaniem, mógł się stać "łowcą skór", a nauczyciel ofiarą albo sadystą. Wszystko stanęło na głowie.

Prus uchodził w swoim czasie za postać bardzo kontrowersyjną. Nie podobał się ani konserwatystom, ani postępowcom, a "Lalka" była ostro krytykowana. Henryk Sienkiewicz miał znacznie prostsze życie - był ulubicńccm narodu i obrońcą wartości. A Prus? - Prus ciągle miał przygody - opowiada Paczoska. - A to go spoliczkował postępowy student, a to obraził oburzony konserwatysta. To tylko świadczy o tym, jak trudno być Polakiem myślącym.

Wydana pod koniec lat 80. XIX wieku "Lalka" wciąż, od czasu do czasu, wzbudza kontrowersje. Ostatnio za sprawą artykułu Jana Polkowskiego, poety, dawnego opozycjonisty, który na łamach tygodnika "wSie-ci" pisał o potwornościach, jakie "sączył Prus Polakom dyskretnie w krew". Co to za potworności? "Antykatolicka fobia", "kolonialne lokajstwo" "pragnienie skończenia z niepodległą polskością" i tak dalej.

Kiedy wspominam tekst Polkowskiego, Ewa Paczoska odpowiada anegdotą z połowy lat 90., zaraz po premierze jej książki o "Lalce". - Akurat wtedy była w Polsce pewna profesor z Moskwy, marksistka przywiązana do dawnego porządku. Zajmowała się Prusem jeszcze w ZSRR, m.in. badała jego recepcję. Przeczytała książkę i wpadła w szał, że robię z "Lalki" powieść antyrosyjską, że ona pójdzie z tym do dziekana. Nie wiedziała, że czasy się zmieniły. Mija 20 lat i dowiaduję się, że "Lalka" jest antypolska. Super! To znowu dowodzi, że człowiek myślący jest w Polsce podejrzany.

3.

- Mój mąż ma dłonie czerwone jak Wokulski - pisze pewna pani na forum kosmetycznym. - Pomóżcie! - prosi. Internautki spieszą z pomocą. Polecają kremy i inne środki zaradcze. "Nasz Wokulski spod siatki" - brzmi tytuł tekstu o trenerze kadry siatkarek. Bo wszyscy wiedzą, kim jest Wokulski. Takich rzeczy w internecie jest znacznie więcej. "Lalkę" znają wszyscy, nie tylko ci, którzy ją czytali. - Nie ma drugiego tak żywego tekstu w polskiej kulturze - przekonuje dr Bartłomiej Szleszyński z Instytutu Badań Literackich, który zestawia "Lalkę" m.in. ze współczesnymi tekstami kultury. Jego zdaniem powieść Prusa jest wciąż bardzo atrakcyjna dla czytelnika, głównie ze względu na język. - Prus napisał ją w sposób niezwykle nowoczesny, dziś może się wydawać tylko lekko archaiczna, zupełnie inaczej niż na przykład "Nad Niemnem", która dla współczesnego czytelnika jest powieścią dość trudną.

A "Lalkę" można czytać jak stylizowane kryminały retro. Samego Wokulskiego na idola mogą wziąć i prawica, i lewica, może być i zdrajcą, i bohaterem. - Czytelnik może sobie sam wybrać - mówi Szleszyński. - Ja uważam, że to jest postać wątpliwa moralnie: aferzysta i handlarz bronią współpracującY z rosyjskim oligarchą Suzinem. Zestawiałbym go z takimi postaciami kultury jak np. Walter White z serialu "Breaking Bad" - antybohaterem, który mimo wyrządzanego zla cieszy się sympatią.

Przypomnijmy - White, zmagający się z kryzysem wieku średniego, słabo opłacany nauczyciel chemii, dowiaduje się, że ma raka płuc. Żeby zabezpieczyć rodzinę, wchodzi w narkobiznes. Z czasem choroba ustępuje, ale ambicje White'a rosną. Z safandułowatego inteligenta zmienia się niemal w mafijnego bossa. To prawdziwy (anty)bohater naszych czasów i jedna z najwybitniejszych postaci w popkulturze ostatnich lat. - A jak Wokulski zrobił pieniądze? - pyta Szleszyński. - Najpierw wżenił się w majątek Minclów, potem zarobił fortunę na dostawach dla wojska, co wśród pierwszych recenzentów powieści budziło mieszane uczucia. Później jest epizod paryski, który jednoznacznie wiąże się z intratnym procederem handlu bronią. Kiedy wraca, niektórzy koledzy z czasów zsyłki nie chcą go znać. "Lalkę" można czytać jako historię moralnego upadku. Warto na Wokulskiego spojrzeć krytycznie, zobaczyć kogoś innego niż "kochanego Stacha". Jak wygląda jego relacja z Izabelą? Kupuje ją. I dziwi się, że razem z nią nie kupił jej miłości.

- Wokulski z powieści jest zupełnie inny niż ten, którego znamy z filmu - dodaje Wojciech Faruga. - To jest mężczyzna, który pojechał na wojnę i wielokrotnie powiększył swój majątek. Nie mamy tu do czynienia z melancholijnym panem przechadzającym się po ulicach, tylko człowiekiem, który wrócił z piekła i jest nim naznaczony. Ale też człowiekiem, który działa, potrafi być skuteczny i okrutny. W nim jest wiele tajemnic. To szalenie współczesny bohater.

4.

- Naród polski został pokarany dwoma arcydziełami, których nie potrafi strawić: "Dziadami" i "Lalką" - mówi prof. Krzysztof Rutkowski, historyk literatury z Uniwersytetu Warszawskiego, autor m.in. książki "Wokulski w Paryżu". "Nic w Lalce nie jest przypadkowe - pisze w niej. - Lalka jest arcydziełem symetrii i lustrzanych odbić". - Liczba interpretacji "Lalki" jest nieskończona - mówi Rutkowski. - Ona nie daje spokoju, wciąż jest odczytywana na nowo, pewnie w trakcie naszej rozmowy powstają nowe eseje o "Lalce", tworzy się republika jej czytelników.

Własne odczytanie "Lalki" zapisała Olga Tokarczuk w "Perle i lalce". Jak na autorkę powieści mitograficznych i wielbicielkę Mircei Eliadego przystało, Tokarczuk wpisuje dzieło Prusa w konwencję mitologiczną, sięga po symbolizm, Junga i psychologię głębi. Czytana przez nią "Lalka" staje się powieścią symboliczną, inicjacyjną, opowieścią o przemianie.

- W "Lalce" jest tyle tajemnic, nie sposób je do końca odsłonić, każda kolejna lektura jedne odsłania, inne zakrywa - mówi Rutkowski. - Jeden z wielkich polskich pisarzy, już nieżyjący, powtarzał, że jest chory, jeśli choć raz w miesiącu nie przeczyta "Lalki".

O tym, jak można czytać "Lalkę" niech świadczy fragment "Wokulskiego w Paryżu", w którym prof. Rutkowski pisze o podróży bohatera do stolicy Francji: "Podróż jak pogrzeb, ostatnia podróż. Pasaż na tamtą stronę. (...) Wokulski umarł z powodu Izabeli Łęckiej, choć on myślał, że ją tylko zostawił. (...) Wokulski umarł i leży na desce, na zwykłej sosnowej desce, choć ta deska jest kryta pluszem i wiezie truchło na Zachód, czyli wiezie Wokulskiego upiora. (...) Wokulski jedzie, jedzie w apatii, jedzie martwy. Na następnej stacji ktoś wsuwa mu w rękę cały zwitek banknotów. Po co? Przecież Wokulskiemu pieniędzy nie brak. Czyja to szczodra ręka? (...) To był Charon przewożący zmarłych przez Styks pod Grodziskiem i przez Acheron pod Reims".

- Pisał pan, że nic w "Lalce" nie jest przypadkowe - mówię. Rutkowski się uśmiecha. - Ani jedno słowo. "Lalka" przepowiada najstarsze mity ludzkości - tłumaczy. - Prus wyraził to, co tkwi w naszej świadomości i podświadomości, w naszych siłach i mocach i napisał to w niebywały sposób. I jak nas tym zaraził! Bez precedensu jest sytuacja, że w mieście średniej wielkości i średniej jakości znajdują się dwie tablice, które upamiętniają bohaterów literackich. Jedna jest na rogu Oboźnej i Krakowskiego Przedmieścia, a druga na Krakowskim Przedmieściu. Jedna upamiętnia miejsce, w którym mieszkał bohater literacki Wokulski, a druga miejsce, w którym mieszkał inny bohater literacki Ignacy Rzecki. Tak się ponuro składa, że obaj są bohaterami "Lalki". Wiadomo, że w bardziej europejskich miastach jest masa różnych tablic, tu mieszkał Borges, tu Descartes, natomiast nie ma tablic upamiętniających bohaterów literackich. To dowód na siłę Prusa i "Lalki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji