Artykuły

Teatr zbuntowany

Bernard-Marie {#au#1334}Koltes{/#}, zmarły przed paru laty głośny francuski dramaturg, pisał swoje sztuki z nienawiści do wszystkiego, co syte, chciwe, bezmyślne, co mało przyjaźnie obdarzamy niepolskim mianem establishmentu. A że od nienawiści na szczęście tylko krok do miłości, czule spoglądał na nieudaczników, wyrzuconych poza nawias kloszardów, którzy wciąż jednak czekają, bo zostały im tylko złudzenia.

Jego sztuki, postrzegane jako pełne agresji, są w istocie krzykiem rozpaczy nad źle urządzonym światem i może bliżej im do Boga niż statecznym moralizatorom.

"Zachodnie Wybrzeże" wystawione w Teatrze Studio przez Krzysztofa Warlikowskiego pokazuje rzeczywistość w celuloidowym opakowaniu, sztucznym, jak wykreowany przez ludzi świat. Na marginesie tego

świata na Zachodnim Wybrzeżu Nowego Jorku mają swój azyl biedacy. To tu postanawia dotrzeć jeden z amerykańskich milionerów, aby zaspokoić swój kaprys: umrzeć na śmietniku. Konfrontacja tych dwóch światów jest tematem sztuki, która odkrywa odwieczne tęsknoty człowieka, jego nadzieje, jego kurczowe trzymanie się życia, wbrew wszystkiemu. Koltes utrzymywał, że nie jest człowiekiem wierzącym, a przecież adresując swoje sztuki do wrażliwego widza, był zanurzony po uszy w wierze człowieka. Także mimo wszystko. W spektaklu grają Ewa Błaszczyk, Stanisława Celińska, Krzysztof Kolberger i najbardziej żywiołowa aktorka młodego pokolenia, Edyta Jungowska.

Myślę, że jest to teatr dla młodych, którzy często w negacji, często po omacku szukają swego miejsca w życiu.

Nie ufając stereotypom, unikając dosłowności szukają też własnego języka. W tym trudzie towarzyszy im teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji