Artykuły

Marcos De Lima: Jestem tu, bo lubię duże wyzwania

27-letni Brazylijczyk od miesiąca tańczy w Kieleckim Teatrze Tańca. Do Polski trafił 6 lat temu z zespołem Mazowsze. - Rzuciłem się na głęboką wodę, polskiego nie znałem, ale ludowe polskie tańce tak, dzięki sąsiadom.

Do Kielc przyjechał pan z Brazylii. Wyczytałam, że zaczął pan tańczyć w wieku 13 lat a potem przyszła pora na szkołę baletową. Tak było?

- Rzeczywiście pochodzę z południa Brazylii, ze skromnej rodziny. Zacząłem tańczyć brazylijskie tańce w wieku 13 lat i to mi się coraz bardziej podobało. W szkole, w Kurytybie, stolicy stanu Parana, od nauczycielki sztuki dowiedziałem się, że można studiować taniec. Postanowiłem spróbować, pojechałem do stolicy i zostałem przyjęty. Musiałem zrobić wrażenie, miałem 18 lat, to bardzo późno jak na tancerza, ale widać dostrzeżono we mnie coś i dano mi szansę.

Co to była za szkoła?

- Filia najsłynniejszej szkoły baletowej na świecie, szkoła moskiewskiego Teatru Bolszoj. Przez trzy lata pracowałem bardzo ciężko nadrabiając zaległości, zaczynałem o 7.30, kończyłem o 23. Na szczęście nauczanie w Brazylii jest bezpłatne, w utrzymaniu pomagali mi rodzice dając w przeliczeniu około 50 złotych tygodniowo, to bardzo mało, ale musiało wystarczyć.

I wtedy pojawił się flagowy zespół polski Mazowsze?

- Byli na tourne w Brazylii. Zgłosiłem się i po przesłuchaniu zostałem przyjęty.

Skąd taki pomysł?

- W Brazylii nie miałem szans na pracę w zawodzie, tam konkurencja jest ogromna, a miejsc może 10 w całym kraju. Mazowsze dawało pracę, możliwość wyjazdu.

Musiał się pan uczyć kujawiaka, krakowiaka i tak dalej...

- Nie, ja te tańce umiałem. Na południu Brazylii, skąd pochodzę, jest największa Polonia. Moi sąsiedzi mieli polskie korzenie, a ja mam włoskie. Kilka lat tańczyłem nawet w zespole polonijnym i dzięki temu narodowe tańce tańczyłem lepiej od niejednego Polaka.

Polski też pan znał?

- Nie, wyjazd z Mazowszem to był skok na głęboką wodę. Musiałem nauczyć się języka. Nie chodziłem do szkoły, pomagali mi koledzy i koleżanki. Przyjęto mnie bardzo ciepło, byłem maskotką zespołu. Musiałem się uczyć błyskawicznie.

Czy dla artysty po szkole baletowej tańczenie w zespole folklorystycznym, nawet rangi Mazowsza, to degradacja?

- To inny poziom, inne wymagania. Dla Polaków taniec ludowy to obciach, dla Brazylijczyków to kultura ciągle żywa. My tańczymy nasze narodowe tańce chociażby sambę nie dlatego, by ratować tradycję, bo ona jest. Ja zawsze dobrze się czułem w charakterystycznym tańcu, a Mazowsze to było nowe, rozwijające wyzwanie.

Ale później poszukał pan innego wyzwania.

- Przeniosłem się do teatru muzycznego w Łodzi, a potem do baletu Teatru Wielkiego, tańczyłem w operetkach i operach.

Minęły trzy lata i znowu postanowił pan zmienić miejsce. Wybrał pan Kielce, dlaczego?

- Po roku pracy w Łodzi byłem tu na warsztatach tańca jazzowego. Byłem pod wrażeniem tego, co w Kielcach się dzieje. Pełen podziwu, że w skromnych warunkach można robić tak wiele, sięgać po rzezy tak odważne jak chociażby "Święto wiosny". Bardzo podoba mi się kultywowanie tańca jazzowego, w niewielu miastach jest tak silny ośrodek zajmujący się

tą odmianą tańca. A ponieważ pani dyrektor szukała tancerza zgłosiłem się i zostałem przyjęty.

Trudne były to przenosiny?

- Od mojego domu dzieli mnie 1500 kilometrów, więc przenosiny z Łodzi do Kielc to mały spacerek. Mieszkam w samym centrum i powoli poznaję miasto.

Wszedł już pan w repertuar?

- To zupełnie nowe wyzwanie, ale na to liczę: że będąc w Kielcach rozwinę się, nauczę nowych rzeczy. Przygotowujemy też "Carmina burana", które wystawione zostaną w Izraelu i cieszę się, bo już tam występowałem z Mazowszem i miło to wspominam.

A czego panu brakuje w Polsce?

- Brazylijskiego jedzenia. To zadziwiające jak człowiek przyzwyczaja się i uzależnia od tego co je. Jestem mięsożerny, bo tam, gdzie się urodziłem króluje dobra wołowina. Tutaj jest ona droga i niesmaczna. Brakuje też drobiazgów, przekąsek, których nie ma gdzie kupić.

W Kielcach też będzie pan uczył tańca?

- Jeśli to od nowego sezonu. Teraz tańczę i przygotowuję się ze wszystkimi do premiery "Kronosa". Zapowiada się wielkie i to na skalę Polski wydarzenie.

Na zdjęciu: Marcos De Lima podczas próby do najnowszej premiery Kieleckiego Teatru Tańca - "Kronos. Erotyczny spokój"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji