Artykuły

Nieoczekiwana zamiana miejsc, czyli znów o Współczesnym

...A właściwie o Współczesnym i Rozmaitościach. Mianowicie życie dopisało do mojej recenzji sprzed miesiąca ciekawy ciąg dalszy. Rozmaitości się klasycyzują, a Współczesny już od półtora sezonu jest coraz bliżej estetyki "najszybszego teatru w mieście". Z całą mocą potwierdziła to ostatnia premiera na Mokotowskiej - "Stracone zachody miłości" Szekspira w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Zareagował najczulszy sejsmograf, czyli publiczność Współczesnego, chyba najwierniejsza i najżywiej reagująca publiczność w mieście. Zawsze powtarzałem, że jeśli teatry, tak jak kluby piłkarskie, sprzedawałyby szaliki, to pół miasta chodziłoby w sza­liku Legii, a drugie pół - Teatru Współczesnego. Cóż, wygląda na to, że odnowienia jakości artystycznej teatru, bo to ma niewątpliwie miejsce, część szalikowców może nie wytrzymać. Dawno na Mokotowskiej nie było tak podzielonej widowni. Cześć bardzo długo biła brawo. Cześć - ponad 20 osób - wyszła po pierwszym akcie. Tą częścią była publiczność z pierwszych rzędów.

Oczywiście nie znaczyło to, że Glińska nagle stała się Warlikowskim, do tego na szczęście jej daleko, ale chyba tak właśnie odebrali to, co zobaczyli na scenie stateczni panowie w eleganckich garniturach i ich małżonki o dłoniach brzęczących bransoletami, którzy przyszli odpocząć przy takim Szekspirze, jakiego w swym ulu­bionym teatrze zdążyli poznać. Na pewno gorzko się zawiedli. Idąc na Szekspira do Współczesnego, stały widz teatru oczekuje, że będzie ładnie, wesoło, w bogatych kostiumach i że Kowalewski z Mich­nikowskim rozbawią nas do łez. I co oddany widz dostał na dzień dobry? Najpierw - nie ma kostiumów. To znaczy są - umowne, mające prezentować charakter bohaterów: panowie w kamizelkach i swetrach, panie w sukniach retro, roztropny prostak w dżinsach, pod­koszulku i z manierami z drugiego brzegu Wisły, a jego adwersarz, pedant-samochwał don Adriano de Armado w stroju torreadora w stylu z Las Vegas. Od biedy widać klucz wizualny lat 30., jest to jakiś high life wśród pro­wincjuszy gdzieś pomiędzy Szwajcarią a Kazimierzem nad Wisłą, ale przecież nie na to część publiczności czekała. Co gorsza, nie ma dekoracji, tylko goła scena. W Szekspirze we Współczesnym? Glińska, bój się Boga! A ze sceny na scenę okazywało się, że może będzie zabawnie, ale bez przesady. Że reżyser pilnuje, żeby widzowi nie zrobiło się za miło. Że z głośników dobiega motoryczna, niepokojąca muzyka klubowa. I, co naj­gorsze, że gwiazd na scenie jak na lekarstwo, o Kowalewskim i Michnikowskim już nie wspominając.

"Stracone zachody miłości", jak na Szekspira, mają wątłą akcję. Książę Nawarry i jego trzej dworzanie ślubują trzy lata spędzić na zgłębianiu wiedzy w ascezie, z dala od kobiet, przy czym najrozsądniejszy z dworzan, Biron. przestrzega księcia, że jego żądania są nierealne, związany jednak nakazami honoru ślubuje to samo, co inni. Traf chce, że z poselstwem przybywa córka króla Francji z trzema dworkami. Przez wzgląd na rację stanu książę uchyla śluby i następują igraszki trafu i miłości; książę zakochuje się w córce króla, każdy z dworzan znajduje wybrankę wśród dworek. Następują trzy akty zalotów i igrania nimi przez wybranki. Po czym, gdy zostaje wydrwiona przez panny płochość ich zalotników, oni zaś zranieni ukazują zdumionym pannom, że ich uczucia nie były udane, następuje zwrot akcji. Król umiera, jego córka musi spędzić rok w żałobie. Nie dowiemy się, czy uczucia panien były prawdziwe, czy w ogóle były - i czy po roku coś z obu stron przetrwa. Wyrzeczenie się wszystkiego, zdrada zasad nie przyniosły kawalerom zwycięstwa; happy endu nie będzie. Jedynym zwycięzcą będzie sprytny obwieś Łepak, który bez ceregieli zdobywa wieśniaczkę Żakinettę i na dodatek jest na dobrej drodze do wmówienia ojcostwa jej dziecka jej śmiesznemu zalot­nikowi, pętającemu się na dworze księcia Hiszpanowi-samochwałowi, don Adriano de Armado.

Niewspółmiernie tu dużo postaci do akcji, a są jeszcze w tle bakałarz, pleban i stróż prawa, godni i śmieszni przedstawiciele małego światka dworskich okolic. Jest jeszcze paź Armada, u Szekspira psotny chłopiec, nic więcej. U Glińskiej Ćma, grany - lub grana raczej, przez dziewczynę, Dominikę Kluźniak, studentkę jeszcze, jest ani chybi jedną z tak licznych u Szekspira przebranych za chłopca panien, beznadziejnie zakochaną w swoim panu. I ona, wydrwiwająca śmieszności swego pana i zakochana w nim do szaleństwa, nieoczekiwanie staje się główną postacią sztuki. Właśnie, co z tego gąszczu uczuć i błahej akcji czyni Glińska? Czyni mniej więcej taką słodko-gorzką historię dworską, jaka jest w tekście, ani mniej, ani więcej. Tyle że koturny i minki są tu pokazane otwarcie, bez cudzysłowu. Z początku to razi, gdy w pierwszych scenach na gołej scenie widzimy drętwych, niemal duka­jących swoje kwestie księcia i dworzan. Potem, gdy pojawiają się panny, gdy widzimy ich minki i gierki, tak żywe, choć przecież tak sztuczne, gdy panowie usiłują stać się radosnymi, luźnymi chłopcami i brnąc z obciachu w obciach stają się coraz bardziej prawdziwi, coraz bardziej żywi, ta martwota, te pozy wrzucone w pustkę surowych desek sceny nabierają coraz większego sensu. Zwłaszcza że im bliżej końca, tym większego spektakl nabiera rozpędu. Wizyta u księżnicz­ki Nawarczyków przebranych za Moskali czy popisy sceniczne ciurów z miasteczka na cześć księżniczki, zakończone awanturą o ojcostwo dziecka Żakinetty, to perełki dynamizmu, wyjątkowo błyskotliwe i zabawne, ale zaraz ukazujące swoje drugie, niepokojące oblicze. Całemu zamysłowi znakomicie sprzyja wykorzystanie klasycznego przykładu Leona Ulricha, obfitego w tak korzystne dla tej koncepcji sztuczności, ale zaskakująco scenicznego i wciąż, jak się okazuje, żywego.

O aktorach na wstępie powiedzieć można, że od początku dodatkowo rozjuszyli, już i tak zaniepokojoną tym, co widzi, publiczność pierwszych rzędów. Rozjuszyli jakością swojej dykcji - w tym również Współczesny zaczął gonić Rozmaitości, niestety. W ten sposób wyczerpałem rejestr przygan - aktorzy znakomi­cie wypadli jako zespół. W dodatku udało się im to, czego zabrakło w poprzednim spektaklu Glińskiej "Bambini di Praga". Nie tylko bowiem bezbłędnie wykonali swoje zadania, ale jeszcze większości udało się stworzyć role. Jest to jednak przede wszystkim kreacja zespołowa. Ważniejsza jest spójność efektu od postaci czy popisów aktorskich. Może dlatego wspomniana już brawurowa Dominika Kluźniak bez skrupułów kradnie spektakl oszczędnym w swym profesjonalizmie starszym kolegom. Po wyjściu ze spektaklu pamięta się głównie ją i całość przedstawienia. Wśród okradzionych wyróżnić trzeba Piotra Rękawika (Biron) z powodzeniem zmaga­jącego się z trudnościami Szekspirowskiego rezonerstwa i z własną kulawą dykcją, Borysa Szyca, którego Łepak wygląda jak żywcem porwany na scenę z rogu Brzeskiej i Ząbkowskiej oraz nie tak widocznych, za to drobiaz­gowo prawdziwych; Monikę Krzywkowską (Księżnicz­ka), Iwonę Wszołkównę (Rozalina) i Krzysztofa Stelmaszyka (don Adriano de Armado). Mimo wszyst­kich przemian "Współczesnego" jakość gry zespołowej jest wciąż znakiem firmowym tego teatru.

W finale panny, nagle pozbawione swojej płochości, żegnają się ze swoimi kawalerami - po raz pierwszy i ostatni zakochani zachowują się w zgodzie z samymi sobą. Panny spiesznie odjeżdżają. Do skamieniałego ze smutku księcia podchodzi, jak zwykle nie w porę, Armado, prosząc o pozwolenie Ćmie na zaśpiewanie arii przeznaczonej na finał nieudanego przedstawienia. Książę zgadza się, ale natychmiast ucieka sprzed ludz­kich oczu, tak samo jak dwaj spośród dworzan. Na sce­nie zostają słudzy oraz Armado i Biron siedzący bezładnie i patrzący na przemijający dzień, a Ćma niepewnym, ale coraz bardziej rozświetlonym miłością głosem śpiewa "When I Fall In Love With You". Przepraszam, że zdradziłem zakończenie, ale ta właśnie scena mówi o spektaklu więcej niż wszystkie mądre podsumowania, jakie można by było napisać. A gdy się ją zobaczy, mówi więcej, niż wszystkie słowa i opisy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji