Artykuły

Miała być niebieska

JEWGIENIJ Korin, Ro­sjanin studiujący na Wydziale Reżyserii war­szawskiej PWST, sięgnął po opowiadania Michaiła Zoszczenki wydane w tomach zatytułowanych "Błękitna ksiega" i "Rozkosze kultury" oraz fragmenty utworów nie tłumaczonych dotąd na język polski i na ich podstawie przygotował scenariusz wido­wiska. Widowisko to - w je­go reżyserii - zaprezentował nam ostatnio Teatr "Kome­dia", pod tytułem "Kolor nie­bieski".

Trudno przewidzieć co po­wiedziałby Zoszczenko po zo­baczeniu tego spektaklu. Nie byłby jednak - jak można mniemać - zbyt zadowolony. Jawi się on bowiem widzowi jako autor nudnawy, a spra­wy, o których mówi - wie­lokrotnie opisywane i wykpiwane, więc znane dobrze - trącą myszką aż do znużenia.

Nie jest to wina Zoszczenki. Zawiniła koncepcja przed­stawienia. Reżyser nakazał aktorom grać w konwencji groteski. Szum, krzyk, biega­nina, walenie w bęben - śmieszą, owszem, ale tym bardziej oddalają współczes­nego widza od prezentowa­nych na scenie spraw. Gdyby choć ta konwencja była utrzymana konsekwentniej.

Niestety, co i raz jej tempo wstrzymuje postać autora, kreowana przez Bogdana Niewinowskiego, który wy­głasza kwestie nudnawe, z domieszką łzawego sentymen­talizmu trudnego raczej do strawienia. Ale i tego za ma­ło. Dołożono do spektaklu zu­pełnie zbyteczny, nawet na­chalny, dydaktyzm. Tak więc - miała to być komedia w kolorze niebieskim, lecz wła­śnie największą jej słabością jest brak jednolitego tonu. A przecież mogliśmy zobaczyć za pośrednictwem tego przed­stawienia Zoszczenkę - znawcę ludzi, bo znał ludzi dobrze: to nie ulega kwestii.

Nie przysłużyła się też "Kolorowi niebieskiemu" scenografia. Jej autor Krzysztof Kelm - miał za­danie trudne: miejsce akcji zmienia się w przedstawieniu często. Wybrnął z niego wprawdzie, poradził sobie z kłopotami, lecz po linii najmniejszego oporu i w efekcie dał dekoracje obskurne i niechlujne, co na spektaklu zaciążyło w stopniu nie mniejszym niż koncepcje re­żysera.

Ale widzowie śmieją się. Nie jest to jednak sukces wszystkich twórców "Koloru niebieskiego" a wyłącznie aktorów, z których każdy kre­uje po kilka małych rólek. Bawi zwłaszcza Cezary Julski - to jako współlokator au­tora - aktor, to jako pa­sażer tramwaju, lub kierow­nik sklepu. Bardzo dobrze radzą sobie młodzi aktorzy: Maciej Maciejewski i Andrzej Grabarczyk - ten pierwszy jako np. prelegent a potem konduktor. Nie zawodzą pa­nie: Agnieszka Byrska, Aleftyna Gościmska i Irena Szewczykówna. Dzięki wy­mienionym widowisko daje się mimo wszystko oglądać - lecz nie jako całość, raczej jako zlepek scenek, skeczy okraszonych gagami, gestami, niekiedy komizmem sytuacyj­nym.

Tak więc miała być niebie­ska ta komedia. Nie wyszło. Tym bardziej, że nie dali nam jej autorzy, w miejsce jednej barwy, różnorodności tonów zharmonizowanych ze sobą: zgodnie z zasadą dob­rej kompozycji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji