Artykuły

Stary mistrz daje młodym lekcję

"Potępienie Fausta" Hectora Berlioza w reż. Macieja Prusa Opery Nova w Bydgoszczy na XXII Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Zjawiskowym "Potępieniem Fausta" w Bydgoszczy Maciej Prus udowodnił, że artystyczna młodość nie zależy od daty urodzenia.

Ponad pół wieku temu grał w "Tragicznych przypadkach doktora Fausta" Marlowe'a u Jerzego Grotowskiego. Teraz zmierzył się z mitem faustowskim w wersji Hectora Berlioza. Anonsowany przez bydgoską Operę Novą jako nestor polskiej reżyserii, stworzył tu spektakl tak nowoczesny, że może mu pozazdrościć reżyserska młodzież.

Trzeba mieć jednak lata doświadczeń, by wiedzieć, że wielkość osiąga się prostymi środkami. Trzeba się pozbyć młodzieńczej buty, nabrać pokory wobec dzieła i wiedzieć, jak uruchomić własną wyobraźnię nie po to, by oszołomić widza pomysłami, lecz by przekazać coś ważnego.

"Potępienie Fausta" Macieja Prusa jest spektaklem skromnym, wręcz ascetycznym: dwie półkoliste wielkie ściany w stalowym kolorze (Arkadiusz Chrustowski) ze szczeliną między nimi, mrok i wspaniała gra świateł (Maciej Igielski). Kostiumy Jagny Janickiej sytuują akcję poza konkretnym czasem, ale blisko współczesności. Do tego precyzyjny ruch sceniczny i nowoczesna choreografia Jacka Przybyłowicza.

Pokazując przypadki Fausta opisane muzyką przez Berlioza, łatwo popaść w operowy banał. Studenci bawią się w gospodzie, tańczą wieśniacy, żołnierze maszerują w takt przebojowego marsza Rakoczego, a Faust uwodzi Małgorzatę w małym domku - dziś w wersji śpiewanej może się to stać kiczem. U Prusa tymczasem każdy obraz ma siłę metafory. Wystarczy, że uruchomi sceniczną zapadnię, puści dymy oświetlone czerwonym światłem i tworzy wyrazisty obraz piekła.

Faust nie jest tu diabelsko odmłodzonym starcem. Macieja Prusa nie interesują kategorie starości i młodości, pokazuje człowieka wewnętrznie wypalonego, który szuka podniet, by znów zainteresować się światem. Dlatego jego inscenizacja jest tak współczesna.

Zgodnie z reżyserską koncepcją wykonawcy są autentycznie młodzi, co zważywszy na trudną materię muzyczną Berlioza, zrodziło pewne problemy. Tenor Łukasz Załęski starannie wyśpiewał wszystkie nuty Fausta, ale brak mu umiejętności, by odczytać w nich rozmaite niuanse.

Zdecydowanie lepiej zaprezentował się w polskim debiucie związany z Nowym Jorkiem Szymon Komasa (Mefisto). Ma ładny głos, sceniczny nerw i szansę, by dołączyć do grona naszych śpiewaków robiących karierę na świecie. Naturalność w barwie mezzosopranu i w grze pokazała również Ewelina Rakoca (Małgorzata).

"Potępienie Fausta" to też przykład zgodnego współdziałania reżysera i dyrygenta. Maciej Prus uważnie słuchał muzyki, Michał Klauza nadał dziełu Berlioza symfoniczny rozmach, dbając, by w ważnych momentach orkiestra nie zagłuszała akcji. Autentycznym bohaterem jest chór Opery Novej, odgrywający ogromnie ważną rolę - wokalną i sceniczną - w spektaklu.

Tą premierą rozpoczął się XXII Bydgoski Festiwal Operowy. Po ubiegłorocznym kryzysie finansowym znów jest jedną z największych tego typu imprez w naszym regionie Europy. Do 10 maja spektakle zaprezentują: Opera Krakowska, Teatr Wielki z Poznania, Opera Narodowa, Narodowy Teatr Opery i Baletu z Wilna, Opera w Bańskiej Bystrzycy i chiński Suzhou Ballet.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji