Artykuły

Teatr Rzeczpospolitej. W Arkadii Janusza Wiśniewskiego

Dobre dwa wieczory w Teatrze Rzeczpospolitej z poznańskim Teatrem Nowym. I dwa przedstawienia osnute już sporą reklamą: "Panopticum a'la Madame Tussaud" i "Koniec Europy". Pióra, reżyserii i scenografii Janusza Wiśniewskiego, artysty trzydziestokilkuletniego, a więc młodego tylko w naszym rodzimym pojmowaniu metryki artystycznej. Naładowanego energią i potrzebą wypowiadania się w teatrze tym zawsze mi imponującym i trochę mnie żenującym bezwstydem, żeby nie powiedzieć, bezczelnością.

Osąd powyższy nie ma nic wspólnego z podejrzeniami o brak skromności (słowo zresztą irytujące na terytorium sztuki) czy zgoła hochsztaplerstwa. W taki "bezczelny" sposób objawiają się często, po prostu osobowości.

Tak jest i z Wiśniewskim. Owe dwa kuglarskie wieczory, te dwa spotkania z teatrem jarmarcznym, nadkabaretem. operą i moralitetem, te dwie godziny pobytu w jego Arkadii. Arkadii odwróconej, bo zaludnionej wrakami ludzi i idei ujawniają nam twórczą osobowość w polskim teatrze.

I nie warto dawać ucha szeptom, że Wiśniewski robi teatr elitarny To śmieszne podejrzenie. Myślę, że jest to teatr popularny, żeby nie powiedzieć plebejski. Jego technika i, w sumie wyrafinowany przekaz, są czytelne, jak popis podwórkowego akrobaty na dywaniku, jak opowieść komiksowa która jednak przez swoje podskórne źródła wywołuje w ludzkich uczuciach smugi nieoczekiwanego zamyślenia i niepokoju. Ten teatr, można powtórzyć za Artaud, "nigdy realny lecz zawsze prawdziwy".

I nie warto również naszeptywać, że Wiśniewski to echo teatru Tadeusza Kantora. W teatrze, w literaturze, w malarstwie wszystko jest echem. Wszystko jest wzajemnym przenikaniem, współistnieniem i kontynuacją. Cytaty zaś z mistrza Tadeusza (i nie tylko zresztą z niego) są elegancką dedykacją przedstawień dla autora teatru Cricot.

Nie widzę też słuszności w negatywnym wmawianiu, że Wiśniewski robi teatr plastyka. Scenografia jest tu arcywidoczna, podobnie zresztą jak muzyka Jerzego Satanowskiego, ale liczy się w tych spektaklach przede wszystkim aktor. Wynika to zarówno z indywidualnych etiud, jak i imponującej sprawności aktorów w zbiorowych działaniach. I z cudownej konferansjerki Michała Drudzińskiego, który jest równocześnie tancerzem, klownem, filozofem i krewniakiem swego poprzednika z wielkiego "Kabaretu" Boba Fossa.

Orzeźwiające spotkanie, choć ja, stary konserwatysta wolę, powiedzmy, teatr Czechowa. Nie martwmy się jednak o niego i jemu podobnych. W teatrze, żeby iść do przodu, trzeba umieć ryzykować i ciągle wietrzyć pomieszczenie. W takim migotaniu odnajdujemy magiczną i kuglarską pojemność sceny i tym bardziej, siłą kontrastu, pogłębiamy swój szacunek dla sztuki pisania. Trzeba przy okazji wyrazić słowa uznania dla Teatru Nowego który odważnie promuje pod swoim dachem Wiśniewskiego. I także Teatrowi Rzeczpospolitej, który przecież, mimo niedawnych jeszcze połajań, a nawet ataków mało proroczych jego przeciwników, stał się instytucją wprost snobistyczną.

No więc, oby tylko krytyka nie zagłaskała Wiśniewskiego i oby uszedł niebezpieczeństw, jakie tworzy teatr autorski w dalszej robocie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji