Artykuły

Odkrywanie Pasternaka

NIE ma co - Machulski wykazał się słuchem absolutnym, jeśli idzie o czas, w którym żyjemy. Przeniesienie na scenę największej powieści Borysa Pasternaka nie jest przecież przedsięwzięciem tylko artystycznym; nosi znamię sensacji, od których kipi uzupełniana na gorąco historia naszej współczesności.

Powtórne narodziny "Doktora Żiwago" (teatr zmienił pisownię na fo­netyczną, obaj tłumacze trzymali się dotychczas pisowni Żywago, podtrzy­mując symboliczne znaczenie nazwis­ka) dokonały się zaledwie przed 2 la­ty, na VIII Zjeździe Pisarzy ZSRR, kiedy to wielcy literatury radzieckiej - Wozniesienski, Jewtuszenko oraz prof. Lichaczow upomnieli się o dzieło i dobre imię Borysa Pasterna­ka. Zaledwie 30 lat temu nie kto in­ny, tylko środowisko literackie, po­wolne manipulacjom polityków, za­szczuło autora "Żiwaga", zmuszając do samokrytyki, rezygnacji z Nagro­dy Nobla, skazując na banicję lite­racką i obywatelską. Nie był to zresz­tą pierwszy atak na autora; był to atak ostateczny, zamykający usta człowiekowi niepokornemu, znanemu z interwencji u Stalina w sprawie poety Mandelsztama, z niezależności moralnej.

W tę właśnie cechę wyposażył Pas­ternak bohatera dzieła swego życia. Jest to bez wątpienia powieść o tym, że są różne strategie życia, że naj­godniejszą jest ta, wybierająca pod­niesione czoło. Jest to jednocześnie portret odchodzącego pokolenia, wplątanego w tryby historii, I woj­nę, rewolucję, wojnę domową. Z pewnością także jest to rodzaj testa­mentu inteligencji - tamtej, z po­czątku stulecia.

Tyle można powiedzieć w telegra­ficznym skrócie, napomykając ledwie o specyficznej konstrukcji dzieła, wchłaniającego różne gatunki lite­rackie, m.in. poezje.

Co z tak bogatą materią może zro­bić teatr? Wybierać, ciąć, tłumaczyć na swój język. Zadanie karkołomne.

Machulski, przeprowadzając całą tę operację, wyszedł - o dziwo - ob­ronną ręka. Wybór jednego wątku, łączącego losy Żiwaga i Larisy, poz­wolił mu na wprowadzenie przystęp­nej narracji scenicznej (pamiętajmy, że niewielu czytało powieść, oficjal­nie drukowaną tylko w "Życiu Lite­rackim"). Jednocześnie tych dwoje musi przemierzyć szlak historii - pojawia się więc echo burzliwych wydarzeń, klimat powieści unosi się nad sceną.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że wielką zasługę we współtworzeniu a może nawet wywołaniu tego kli­matu ma autorka niezwykle intere­sującej scenografii. Miniaturowa scena teatru została przedzielona to­rami kolejowymi - są drogą życia bohaterów Pasternaka, są symbolem wiecznej ingerencji życia publiczne­go w prywatne - bo przecież bieg­ną nie tylko środkiem sceny, ale i przez pokoje, zamieszkiwane kolejno przez Żiwaga. Są jak przyjmujące ludzi w drodze, ulokowane w ma­łych mansjonach - poczekalnie pro­wincjonalnego dworca. Świetna sce­nografia, mądrze organizująca przes­trzeń, podpowiadająca ton i barwę słowom.

Obsada jest młoda (poza rolą Komarowskiego, gościnnie przygotowa­ną przez Wiesława Machowskiego). Doktora Żiwago gra Cezary Pazura. Gra z wrażliwością właściwa współ­czesnym, bez natrętnych przeryso­wań, w ściszeniu. Nie zawsze udaje się pozostałym zachować tę tonację skupienia, pochylenia nad losem ludzkim. Ale niosą swoje role z od­daniem. Monika Gabryelewicz - Larisa, Piotr Barszczak - Pasza, Mał­gorzata Bogdańska-Kaczmarska - Tonia, Witold Bieliński - Rodia, wreszcie odgrywający wątpliwą w tym przedstawieniu rolę kustosza muzeum pamięci Pasternaka Marek Bielecki.

Usłyszycie na pewno, tysiąc opinii na temat tego przedstawienia. Będą sarkania i komplementy. Najlepiej przecież przekonać się samemu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji