Ten obłędny rock and roll
W MEKSYKU BYŁO VASELINO, W CZECHACH - POMADA, WE WŁOSZECH - BRILLIANTINE, W AMERYCE - GREASE.
A w Polsce? Mogłoby być na przykład - "Brylantyna", ale będzie "Grease". Bo to jedno słowo wyjaśnia wszystko. Mówisz je i już widzisz - różowy cadillac, skórzana kurtka, kruczoczarne, wypomadowane włosy, panienka jak cukiereczek; mówisz je i już czujesz w całym ciele obłędny rockandrolIowy rytm...
"Przy tej muzyce jako nastolatek bawiłem się, przeżywałem pierwszą miłość, bunty i uniesienia. To była moja młodość. Paul Anka, Elvis Presley, Pat Bone..." - wspomina Wojciech Kępczyński. Ma słabość do musicalu "Grease" od chwili, gdy zobaczył go po raz pierwszy na scenie, i za sprawą którego przeniósł się w cudowne lata 50. Dziś w Teatrze Roma reżyseruje swoją wersję spektaklu, bo znów zatęsknił za tamtym czasem, znów chce powrócić jak za dawnych lat...
"Tkwi we mnie pierwiastek rock and rolla - mówi Michał Milowicz. - Przy r'n'r budziłem się, odrabiałem lekcje, zasypiałem... Moi rodzice byli zakręceni na punkcie tej muzyki..." "Summer night nuciłem przez wiele lat, nim dowiedziałem się, że pochodzi z Grease" - dorzuca Konrad Imiela. Więc chociaż dla obu lata 50. to prehistoria, z dyrektorem Kępczyńskim zrozumieli się w pół słowa. "Byłem zdumiony, jak oni wiele wiedzą o tamtych czasach, muzyce, stylu epoki. Rozumieją ten wystudiowany luzacki krok. Wiedzą, że bryka, piwo i pogarda dla panienek to był szpan i bunt zarazem".
"Danny pozuje na twardziela, ale pod maską okrutnika skrywa duszę wrażliwca i marzyciela" - mówi Michał Milowicz. "Najważniejsza jest przyjaźń. O niej mówi ten spektakl. Pod pozorami bufonady, zgrywy, kryje się wzajemna sympatia i solidarność" - dodaje Konrad Imiela.
Michał i Konrad. Obaj stanęli do castingu o rolę Danny'ego Zucco. Jak zresztą wszyscy wykonawcy pierwszego polskiego "Grease".
Obaj dostali tę rolę. Dwaj konkurenci, ale i dwaj partnerzy sceniczni, jak mówią o sobie. Konrad, o czarnych oczach i włosach, to wykapany Danny. Michał zgolił brodę i ufarbował na ciemny blond włosy. Na biały T-shirt narzucił skórzaną kurtkę. "Gdy przebieram się w kostium, zaczynam być tym, w kogo mam się wcielić na scenie". Obaj wiedzą, że dla milionów ludzi na świecie "Grease" łączy się z Johnem Travoltą. Nie chcą z nim konkurować. Zresztą, co to znaczy? Przecież nie zagrają identycznie. Są innymi aktorami, mają inną aparycję, i ten ich "Grease" będzie już z XXI wieku... Nie wiadomo, który z nich zagra pierwszą premierę. "To rozstrzygnie się w ostatniej chwili" - stwierdza Wojciech Kępczyński. Natomiast wiadomo, że pierwszą Sandy będzie Beata Wyrąbkiewicz. "Zrobiła wspaniałe wrażenie" - ocenia reżyser.
Jest filigranowa, krucha. W sukience z białego tiulu wygląda jak figurka z porcelany. Gdy śpiewa, jej wysoki głos dźwięczy czystymi nutami. Podobnie jak Michał wywodzi się z teatru Buffo. Oboje grali m.in. w "Metrze". Konrad jest aktorem dramatycznym, związanym z wrocławskim Teatrem Polskim. Choć śpiewa i muzykuje o wielu lat. "Przyszliśmy tu z innych miejsc, ale wierzę, że uda nam się spleść w jedno muzykę śpiew i aktorstwo..." - mówi Konrad Imiela.
"Mam nadzieję, że dzisiejsza młodzież odnajdzie siebie w tym musicalu" - zamyśla się Wo ciech Kępczyński. I zaraz opowiada, jak na spektaklu "Grease" w Cambridge Theatre bardzo poważni i bardzo dorośli panowie porwani r'n'r rytmami tańczyli na widowni wymachując marynarkami. Bo muzyka... łączy pokolenia...