Artykuły

Sztuka rodzi się w bólach

"Położnice szpitala św. Zofii", przygotowywane w Teatrze Rozrywki przez Monikę Strzępkę, to w końcu rewia położnicza. Trwają ostatnie próby przed sobotnią premierą. - Po takim doświadczeniu powrót do teatru dramatycznego nie ma sensu - przekonuje pół żartem, pół serio reżyserka.

Monika Strzępka i Paweł Demirski to nazwiska, których trzeba się już nauczyć na pamięć, jeśli chcemy dyskutować o współczesnym polskim teatrze. Co nie oznacza, że musimy ich teatr akceptować. Jego teksty w jej reżyserii to ten rodzaj sztuki, który albo się kocha, albo się go nie znosi. Trudno zachować chłodny dystans do spektakli bezwzględnie wypruwających flaki polskiego społeczeństwa - z jego narodowymi mitami, paranojami i bożkami, granych do tego na granicy szaleństwa i w języku polskiej ulicy. Ale, co dziwne, im bardziej Strzępka i Demirski walą widzów po oczach, tym większe zyskują uznanie. Ostatnie kilkanaście miesięcy to ich eldorado - Paszport "Polityki", Grand Prix festiwalu Boska Komedia w Krakowie, nagroda Ministerstwa Kultury dla najlepszego współczesnego dramatu.

Do tej listy osiągnięć będą mogli w sobotę dopisać jeszcze jedno - spektakl muzyczny. Chodził im po głowach od dłuższego czasu. Wybór padł na Teatr Rozrywki. - Przez dwa lata namawiałem ich do zrobienia spektaklu w naszym teatrze. Mówiłem: "Powiedzcie, co chcecie zrobić, a ja wam powiem tak" - mówi Dariusz Miłkowski, dyrektor "Rozrywki".

Strzępka i Demirski przywieźli więc do Chorzowa historię rozgrywającą się na oddziale położniczym prawdziwego warszawskiego szpitala. W "Świętej Zofii" Strzępka 2,5 roku temu urodziła syna. Miało być idealnie, bo szpital był wysoko w rankingu "Rodzić po ludzku". - Ale okazało się, że ta akcja ma też ciemne strony. Rankingi żywią się statystykami, więc w szpitalu np. unika się cesarskich cięć, bo one obniżają miejsce w klasyfikacji - mówi Demirski. Traumatyczne doświadczenia postanowili pokonać tak, jak potrafią najlepiej. - Powiedzieliśmy sobie: trzeba rozpędzić te emocje. Zróbmy spektakl - mówi Strzępka. "Położnice..." nie są jednak prywatną wojną artystów z placówką służby zdrowia czy konkretnym lekarzem. - Szpital to polska rzeczywistość w pigułce. Poza tym zawsze wolimy winić system niż człowieka - mówi reżyserka.

Już po fragmentach pokazanych dziennikarzom widać, że krnąbrny duet nie zamierzał cenzurować się tylko dlatego, że tworzy musical. Nieszczęśni radiowcy zastanawiali się, który fragment odśpiewanej na pokazie "Piosenki z przekleństwami" nadaje się na antenę. Cenzuralne były raczej tylko pauzy na oddech. Ale Strzępka i Demirski nigdy nie zamierzali robić grzecznego teatru, tylko prawdziwy.

Jak z takim materiałem radzą sobie aktorzy? - Czekałam z niecierpliwością na początek pracy z nimi, choć zastanawiałam się, jak to "zażre" między nami. Po pierwszym spotkaniu oszalałam na tym punkcie. To inny rodzaj grania, inne myślenie o tekście - mówi Elżbieta Okupska, która gra ordynatorkę szpitala.

Próby wciąż trwają. - Sama jestem ciekawa efektu. Na pewno wiem, że po takim doświadczeniu powrót do teatru dramatycznego nie ma sensu - wyznaje zaskakująco Strzępka. Pewnie trochę kokietuje, ale miejmy nadzieję, że chorzowskie "Położnice..." będą ważnym spektaklem w ich karierze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji