Artykuły

Między lustrem a jasnowidzem

- Mam lustro - w ten nieco lakoniczny sposób Paweł Strymiński, aktor, uzasadnia, dlaczego nie zostanie "polskim Travoltą".

Szczerze mówiąc, razem z nim, Trawoltą nie zostanie kilka milionów młodych Polaków, więc nie ma się czym za bardzo martwić. A w musicalu "Grease" przygotowywanym w warszawskiej "Romie" poza Dannym, które­go w filmie grał John Trawolta, jest sporo faj­nych ról, choćby Doody, którym też przecież nie każdy może być. A ma być nim właśnie Strymiński (na zdjęciu).

- Byłbym niezły - Wojciech Kępczyń­ski, reżyser przedstawienia, uśmiecha się do wspomnień sprzed przeszło ćwierć wie­ku. Wtedy to pierwszy raz właśnie zobaczył Travoltę w filmie "Grease", na jakimś spe­cjalnym pokazie. Pokaz musiał być specjal­ny, bo czasy wówczas były takie, że choć film był kultowy, robił spore zamieszanie i wrażenie w świecie, polski państwowy dystrybutor nie przejmował się tym zupeł­nie. Kępczyński miał 28 lat, nic dziwnego więc, że zamarzyła mu się rola Danny'ego. Dziś jednak dyrektor zarówno sam nie wpycha się na afisz, jak również współcze­snego Johna Travolty też by raczej w tej roli nie zatrudnił, nie tylko ze względu na wy­sokość honorarium. Daje szansę młod­szym. A oni ją łapią... Dotychczas przez ca­stingi do "Grease" przewinęło się może nie miliony, ale około 900 osób z całej Polski. Na początku czerwca do roli Danny'ego przestali kandydować: Waldemar Goszcz, grający "półtytułową" rolę w serialu "Adam i Ewa", oraz Janusz Szrom - wokalista i muzyk jazzowy. Czarnym koniem, według wieści gminnej, miał być jeszcze Andrzej Piaseczny "Piasek".

- Marzeniem chyba każdego teatru byłoby mieć go w głównej roli - mówi Kępczyński, za­strzegając jednak, że trzeba tę informację skonsultować z menedżerem Piaska. - Wiado­mo, że spełnia warunki, natomiast nie wiemy jeszcze, czy będzie się dobrze czuł w tej roli, i czy będzie nas stać na niego. Może zaśpiewać tak, że się przewrócimy...

- Piasek przeczytał libretto, przesłuchał ka­sety i stwierdził, że go to nie interesuje - Julita Janicka, menażer piosenkarza, uważa, że nie ma sensu dalej drążyć tematu.

Polskich potencjalnych Travoltów oficjalnie zostało dwóch: Damian Aleksander i Konrad Imiela. Nie dojdzie jednak między nimi do fascynującego poje­dynku, bo obsada ma być podwójna.

Konrad Imiela, aktor Teatru Polskiego we Wrocławiu, pochodzi ze Starachowic. Ostatnio był Chamisem w nowej wersji "W pustyni i w puszczy". Wcześniej dał się poznać między innymi fanom "Badziewiaków" (jako Zenon Wujek w odcinku ósmym) i Kostek w serialu "Życie jak poker". Występuje też w Internecie pod adresem www. kki. net. pl/ ~ kimiela. Ma niewątpliwie wprawę w graniu amerykańskich chłopców, bowiem od sześciu lat jest Huckelberry Finnem w macierzystym teatrze. Poza tym jest żonaty. Natomiast wciąż wolny - informacja niewątpliwie istotna dla potencjalnych fanek - pozostaje Damian Aleksander. Z rodzinnego Żagania trafił do Liceum Lotniczego w Zielonej Górze, gdzie jednak przekonał się, że wojsko nie jest instytucją utworzoną z myślą o nim. Odfrunął więc stamtąd - twierdzi, że za namową zna­jomego jasnowidza - na Wybrzeże, by w 1999 ro­ku ukończyć studium wokalno-aktorskie w Gdyni. Obecnie gra w Romie w "Miss Sajgon", "Crazy for you". Jesienią pokaże się pierw­szy raz na małym ekranie w polsatowskim se­rialu "Zostać miss". Miss nie zostanie na pew­no, ale mister Travoltą... Skoro jasnowidz nie zgłasza sprzeciwu, widzowie też nie powinni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji