Artykuły

Dolnośląski rok teatralny 2005

Było dobrze, choć powinno być lepiej - tak skwitować można rok 2005 w dolnośląskich teatrach. Przyjechały do nas nowości teatralne ze świata, nasi twórcy udanie komentowali współczesność, a spektakl z Legnicy zdobył niemal wszystkie najważniejsze polskie nagrody - pisze Agata Saraczyńska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Średnią ocenę dolnośląskich scen obniża Teatr Polski - teoretycznie najważniejszy teatr w regionie. Na szczęście jest Wrocławski Teatr Współczesny, są sceny w Wałbrzychu, Jeleniej Górze, no i Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy. Ten ostatni od 1 stycznia prowadzony będzie nie tylko przez samorząd legnicki, ale i regionalny, co poświadczą jutro [30 grudnia] swymi podpisami przedstawiciele władz.

Rzec można - nareszcie, bo o legnickiej scenie głośno jest w kraju i za granicą. Konsekwentna polityka dyrektora Jacka Głomba, który swój teatr zwrócił ku miastu i otaczającej nas rzeczywistości, przynosi rezultaty - nie tylko zasłużone nagrody, ale i komplety na widowni i dostęp do powszechnego odbiorcy, czyli telewidzów oglądających Programy I i II TVP.

Made in Legnica

Jednak chyba żaden z legnickich spektakli nie wywołał dotąd takiej burzy i takich zachwytów krytyki, co "Made in Poland" [na zdjęciu] - debiut reżyserski Przemysława Wojcieszka. Ta opowieść o polskich blokowiskach, o beznadziei młodych, pozbawionych perspektyw, zdemoralizowanych ludzi doceniona została za naturalizm, wnikliwe obserwacje i za maestrię aktorów. Nagrodzono i Janusza Chabiora, i Eryka Lubosa - odtwórców głównych ról, doceniono pomysł i realizację Wojcieszka. Posypały się nagrody na V Festiwalu Dramaturgii Współczesnej w Zabrzu, Grand Prix na XI Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej i wiele innych laurów oraz wyróżnień.

Mocną konkurencją dla "Made in Poland" była najważniejsza produkcja sceniczna Teatru Współczesnego, zrealizowana przy udziale aktorów z Wrocławskiego Teatru Pantomimy, czyli "Nakręcana Pomarańcza".

Oba spektakle - legnicki i wrocławski - łączy nie tylko Eryk Lubos (główne role w obu produkcjach), ale też zasadniczy problem: przemoc. Jan Klata, który sięgnął po spopularyzowaną przez kultowy film Stanleya Kubricka powieść Anthony'ego Burgessa, podporządkował przedstawienie wyrazistemu brutalizmowi. Jest przemoc wobec jednostki, przemoc grupowa, fizyczna, psychiczna. Klata stawia tezę, że przemoc jest totalna i wszechogarniająca. Gorzka to refleksja, ale i nie smakuje słodko nasza rzeczywistość, z której reżyser czerpie wzory. I właśnie autorskie opisywanie współczesności sprawiło, że Klata urósł do rangi najważniejszego reżysera pokolenia. Świadczą o tym kolejne sztuki - rozliczenie z czasem "Solidarności", naszym katolicyzmem, historią czy też jednoczeniu się z Europą. Jednak najdobitniejszym jego dowodem sukcesu jest monograficzny festiwal Klata Fest, który zrealizowano w Warszawie. Spektakle Klaty wzbudziły rezonans, o jego teatrze mówi się i pisze - od pism codziennych po specjalistyczne - cały najnowszy numer "Notatnika Teatralnego" został poświęcony właśnie jego wizji dramaturgicznej.

Głośny Dialog

Najgłośniejszym akcentem minionego roku był Festiwal Dialog, przygotowany przez kierującą od sześciu lat Współczesnym Krystynę Meissner. Zobaczyliśmy, co w teatrze światowym się dzieje, z jaką uwagą i odwagą dramaturdzy śledzą zachodzące w Europie przemiany. Do Wrocławia ściągnęli nie tylko widzowie z kraju, ale twórcy, krytycy i młodzi adepci rzemiosła z całego świata. Precyzyjnie skonstruowany program często wybitnych spektakli oraz cykl zaplanowanych po nich dyskusji dał obraz niepokojów trawiących naszą współczesność.

I choć Dialog był zdarzeniem z najwyższej światowej półki, to dobry klimat dla wrocławskich teatromanów tworzą jeszcze zaangażowanie twórców Teatru Zakład Krawiecki, Ad Spectatores. Ich zabawa w teatr przyjmuje coraz bardziej profesjonalny charakter, a na widowni niemal zawsze są komplety.

Jeśli dodamy do tego sukcesy teatru Pieśni Kozła, który po laurach w Edynburgu najpierw ruszył na tournee po Stanach Zjednoczonych, a teraz rusza na podbój Australii. Jeśli przypomnimy sobie niepowtarzalny nastrój pierwszego Brave Festiwal, wymyślonego przez Grzegorza Brala, na który przyjechali artyści starający się zachować wartości zanikających kultur - to nikt nie będzie mógł zarzucić, że we Wrocławiu teatr jest martwy i nudny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji