Artykuły

Jej najprawdziwsza opowieść o sztuce i wielkiej historii

Wielka dama polskiego teatru i w pewnym sensie pierwsza polska hipsterka. W grudniu 1981 r. śpiewała kolędy w więzieniu na Młyńskiej. Kilka lat później, w 1989 r" została ministrem kultury i sztuki. Gdyby nie ona, nie mielibyśmy w Poznaniu Teatru Nowego. Z wydanej właśnie książki "Dziewczyna z Kamienia", bardzo wciągającej autobiografii Izabelli Cywińskiej, wyłania się obraz kobiety naprawdę silnej i twórczej - pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

I to akurat zupełnie nie dziwi. O takiej "Cywie" opowiadają wszyscy, którzy mieli okazję ją spotkać i z nią pracować. Dla tych, którzy jej prywatnie nie poznali, jest chodzącą legendą polskiego teatru i filmu. I taką siebie - znaną reżyserkę, która w 1973 r. w budynku przy ul. Dąbrowskiego od podstaw stworzyła znakomity aktorski zespół, a potem rozsławiła go na całą Polskę - Cywińska w swojej autobiografii zrzuca z piedestału i uczłowiecza.

Opowiada o zdradach swoich mężów. O swoich wątpliwościach. Tych twórczych i tych ludzkich. O tym, dlaczego nie miała nigdy dzieci. I że dziś tego żałuje. Mówi też o grzechach i grzeszkach reżyserów, w których wierzyła i których podziwiała. Jest tu m.in. wątek poświęcony Januszowi Wiśniewskiemu, który odszedł w niesławie ze stanowiska dyrektora Teatru Nowego w 2011 r.

Autorka pisze o brudnych wiadrach z fekaliami - nieodłącznym elemencie "wystroju" wspólnym dla cel więziennych wszystkich ustrojów totalitarnych świata. Lektura tej książki pozwala też w pełni zrozumieć, dlaczego reżyserka zrealizowała w 2013 r. w Teatrze Nowym swój "Wiśniowy sad". I komu go zadedykowała.

Sceny jak z "Bożej podszewki"

Tytułowy Kamień to nazwa rodzinnego majątku rodziny Cywińskich. Opowieść o tym miejscu - jak każdy powrót po latach do krainy dzieciństwa - może się wydawać momentami trochę sentymentalna. Ale historia wojennej ucieczki z rodzinnego domu okazuje się dramatyczna i zawiła. Do scen chaosu, pakowanych w popłochu rzeczy, które fruwały wtedy na oczach małej dziewczynki, reżyserka wróci po latach w filmie "Boża podszewka".

Przedwojenny świat umiera w książce niczym tytułowy wiśniowy sad u Czechowa. Powrót okazuje się już niemożliwy - upaństwowiony Kamień spłonie krótko po wojnie.

Z tej dalekiej podróży w czasie Cywińska zabiera czytelnika do surrealistycznej rzeczywistości Polski epoki stalinizmu i PRL-u. - Mieszkałam u cioci, moszcząc sobie na noc posłanie na desce do prasowania - wspomina niełatwe poszukiwania studenckiej stancji w Poznaniu, gdzie krótko po wojnie studiowała na UAM historię kultury materialnej. Mieszkała początkowo przy ul. Małeckiego, w pobliżu dzisiejszego parku Wilsona. Obiady jadła w stołówce akademickiej przy Staliningradzkiej (dzisiejszej alei Niepodległości). Takich śladów miasta, którego już nie ma, jest w tej książce bardzo, bardzo dużo. Cywińska nie unika detali, zapachów, kolorów, odcieni. Widać, że opowiada osoba zajmująca się reżyserią. Ale nie bez znaczenia jest też fakt, że reżyser jest kobietą.

Będąc młodą studentką

Wątek płci wybrzmiewa bardzo wyraźnie we wspomnieniach z warszawskiej Szkoły Teatralnej, gdzie Izabella Cywińska dostała się za trzecim podejściem. Dziekan wydziału reżyserii - prof. Bogdan Korzeniewski - lubił udowadniać swoim studentkom, że się nie nadają do zawodu. Niczym Terence Fletcher - upiorny profesor z nominowanego w tym roku do Oscara filmu "Whiplash" - gnębił najpierw Olgę Lipińską. Izabella Cywińska wspomina: - Uwielbiał mnie zawstydzać. Któregoś dnia w obecności innych profesorów pokazał mi pióro wieczne, odkręcił zatyczkę i zapytał: "Czy jest pani w stanie wyobrazić sobie, że to jest pani narząd rodny?" Nie, nie byłam w stanie.

Dziś tak prześladowana studentka mogłaby oskarżyć swojego profesora o mobbing albo molestowanie. Ona po latach starała się zrozumieć tych, od których się uczyła.

Lista wielkich postaci, które poznajemy w książce z perspektywy autorki, jest naprawdę długa. Są na niej m.in. Jacek Kuroń, Adam Hanuszkiewicz, Konrad Swinarski, Erwin Axer, Wojciech Młynarski, Zbigniew Cybulski, Marek Hłasko, Xymena Zaniewska... Jest też Andrzej Falkiewicz i Krystyna Miłobędzka, których Izabella Cywińska namówiła na objęcie działu literackiego w Teatrze Bogusławskiego w Kaliszu. Na początku lat 70. została tam dyrektorem.

- Naprawdę wierzyliśmy (...), że uda nam się dorównać najlepszym scenom w kraju. Bo właściwie dlaczego nie? - zapamiętała tamten czas. To właśnie w Kaliszu Cywińska stworzyła po raz pierwszy zwarty zespół, żyjący ze sobą w miejscowym Domu Aktora niczym w wielkiej komunie. Część zespołu wyjechała w 1973 r. razem z nią do nowo tworzonego Teatru Nowego w Poznaniu.

Śpiew i płacz

Zanim tak się stało, Cywińska ściągnęła do Kalisza znanych krytyków teatralnych i zapoczątkowała w mieście modę na "chodzenie do teatru". Stworzyła też Festiwal Sztuki Poszukującej, gdzie występował m.in. krakowski Teatr STU czy Teatr Ósmego Dnia.

Przed budynek teatru - niczym dzisiejsza rasowa hipsterka - młoda pani dyrektor wystawiała w czasie festiwalu krzesła i stoliki kawiarniane. To właśnie tam toczyły się ważne rozmowy o sztuce. - Kalisz to było wtedy miasto bez hoteli. Skoro ich nie mieliśmy, nadrabialiśmy to serdecznością - tłumaczy reżyserka.

Posmaku takich bliskich międzyludzkich relacji jest w jej książce więcej. Także w opisach, które z pozoru mogłyby jedynie mrozić krew w żyłach.

Z ośrodka internowania w Gołdapi, gdzie Izabella Cywińska - jako reżyserka wywrotowej sztuki "Oskarżony: Czerwiec pięćdziesiąt sześć" - trafiła wraz z innymi kobietami w stanie wojennym, zapamiętała atmosferę serdeczności, msze ze stołem bilardowym w roli ołtarza i rozdawane przez księży podpaski. Jak podkreśla Cywińska - "bardzo potrzebne w tym babskim królestwie".

Jedna z najbardziej poruszających scen z jej życia rozegrała się jednak w celi więzienia przy ul. Młyńskiej w grudniu 1981 r.

Izabella Cywińska opisuje ją tak: "To była najcichsza ze wszystkich Wigilii, jakie kiedykolwiek przeżyłam. Do czasu. Bo w pewnej chwili zaczęłyśmy śpiewać kolędy. Słyszałyśmy, jak rozchodzą się po innych blokach Cicha noc i Wśród nocnej ciszy i dalej już coraz głośniej, coraz wspólniej, bo nie tylko my śpiewałyśmy w naszej celi, ale także całe więzienie, wszyscy mordercy, złodzieje i prostytutki, we wszystkich oknach na całym podwórzu. Jedno wielkie Bóg się rodzi zabrzmiało jak najbardziej patriotyczna pieśń. A potem, co tu ukrywać, był płacz. Bardzo cichy, bardzo swój ".

* Książkę "Dziewczyna z Kamienia", wydaną przez wydawnictwo Agora, można kupić w księgarniach, na stronie Kulturalny Sklep.pl, a wersji elektronicznej na Publio.pl. Spotkanie z Izabellą Cywińską odbędzie się 18 i 19 kwietnia w Teatrze Nowym po pokazach jej spektaklu "Wiśniowy sad".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji