Artykuły

Z brukowca do traktatu moralnego

"Sprawa Gorgonowej" Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Justyna Nowicka na stronie Radia Kraków.

Premierę spektaklu "Sprawa Gorgonowej" zaplanowano na scenie kameralnej Narodowego Starego Teatru na 28 marca. Dla twórców przedstawienia W sprawie Rity Gorgonowej kryminalna zagadka jest pretekstem do refleksji nad relacjami: prawda - wiedza, prawda - władza, prawda - wina.

"Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób" - pamiętne, pierwsze zdanie ze słynnej powieści Lwa Tołstoja "Anna Karenina" przyszło mi do głowy podczas spektaklu "Sprawy Gorgonowej".

Na scenie kameralnej NST oglądamy taką właśnie "nieszczęśliwą rodzinę" - na pewno nie świętą, dziś nazwalibyśmy ją "patchworkową", rodzinę, w której o względy ojca walczą dwie kobiety, choć żadna z nich nie jest jego żoną... Jest jeszcze ta trzecia, prawowita małżonka, mocą wyobraźni uwolniona ze szpitala psychiatrycznego. Oglądamy tę rodzinę jednocześnie z bliska, i z dystansu, niczym postaci z domku dla lalek. Ten szczególny efekt wzmacnia scenograficzny gest - przed naszymi oczami wznosi się i opada ruchoma fasada domku, przybliżając i oddalając nas od akcji. Czasem rodzina zamyka się we własnym, częściowo niedostępnym dla nas świecie, świecie oczekiwań, pretensji i rozczarowań. Kiedy indziej fasada domu podnosi się, i akcja wręcz "wylewa" się na scenę, zagarniając całą widownię.

Pomiędzy sceną a widownią toczy się proces. Najsłynniejsza kryminalna sprawa dwudziestolecia międzywojennego, sprawa, którą w sposób zupełnie współczesny interesowały się media, tabloidyzując przekaz i manipując opinią publiczną. Oskarżona i skazana (początkowo nawet na karę śmierci) to Rita Gorgonowa, wieloletnia kochanka architekta Henryka Zaremby. Dziś nazwalibyśmy ją po prostu jego partnerką, wówczas związek ten budził falę niechęci i potępienia. Ofiara - to zamordowana w niewyjaśnionych okolicznościach córka Zaremby, nastoletnia Lusia. Czy Gorgonowa zabiła? Nie można tego wykluczyć, ale też nie ma na to tzw. twardych dowodów. Zresztą nie o tym jest "Sprawa Gorgonowej".

Grzegorz Niziołek napisał kiedyś, że spektakle Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina to "karkołomne, retoryczno-dramatyczne konstrukcje, w których mieszają się czasy, języki, doświadczenia". I dlatego nie powinno dziwić, że toczący się proces, a także ukryte za tekturową fasadą życie w domu Zaremby, filmowane jest przez producenta filmowego, który przyleciał tu z Hollywood. Postać jest jak najbardziej autentyczna. Autentyczna jest także zainstalowana z boku sceny Stanisława Przybyszewska, późniejsza autorka "Sprawy Dantona", bardzo mocno zaangażowana w obronę Gorgonowej.

Proces toczy się na scenie niczym dziwny seans, pozbawiony logiki, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji. Rita Marty Ścisłowicz jest figurą niczym z Almodovara, kobietą "na skraju załamania nerwowego". Odrzucona przez Zarembę, zdeterminowana i agresywna, czasem zachowuje się jak bezwolna marionetka. Śledztwo pozbawia ją jakiejkolwiek godności, przesłuchanie brutalnie narusza jej intymność. Wariograf pracuje bez przerwy.

Groteskowo przebiega samo śledztwo, ponoć wyjątkowo spartaczone przez zbierających dowody. Scena poszukiwania kału w bieliźnie uczestników wydarzeń przypomina żenujący kabaret. Duży niepokój budzi scena z hipnotyzerem ( zupełnie autentycznym), który poddaje Ritę ( Martę?) seansowi hipnozy. Do końca nie wiemy, ile jest w tym aktorskiej gry, ile z autentycznej sesji. Hipnotyzowana mówi o zmęczeniu i ciepieniu, o pragnieniu spokoju.

Trochę efekciarski wydał mi się początkowo gest wprowadzenia na scenę autentycznych skazanych, osób z wyrokami. Występujący w roli ławy przysięgłych, krótko mówią o swoich wyrokach - za pobicie kolegi, za napad na funkcjonariusza, za kradzież. Za niewinność. Trudno ocenić, ile w tym prawdy, ile ściemy, ile autentycznego grzechu i zła. A jednak słuchając tych lapidarnych wyznań mocno uświadamiamy sobie, jak często powierzchowne, stygmatyzujące, niesprawiedliwe są nasze oceny. Jak łatwo skazujemy.

I tak temat z brukowca awansował do traktatu moralnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji