Katarzyna Żak: Święta w Toruniu, potem habit
- Mam wyjątkowe szczęście do grania sióstr zakonnych! "Siostrunie" to jednak zupełnie coś innego niż "Siła wyższa" - serial, w którym grałam. To widowisko z muzyką na żywo, przeniesione do nas z Broadwayu. Śpiewamy, stepujemy, zapraszamy widownię do współpracy, ale nie zmuszamy, więc każdy, kto tylko ma ochotę, będzie mógł bawić się razem z nami - rozmowa z aktorką Katarzyną Żak.
Rozmowa z KATARZYNĄ ŻAK, pochodzącą z Torunia aktorką, którą niebawem zobaczymy w musicalu "Siostrunie".
Dziękuję, że znalazła Pani czas na rozmowę. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam w przygotowaniach do świąt?
- W tym roku razem z całą rodziną spędzam Wielkanoc u mamy w Toruniu, więc nie mogę powiedzieć, że wszystko jest na mojej głowie.
Jak spędza Pani święta?
- Bardzo tradycyjnie. U nas święta wielkanocne rozpoczynają się już w Wielką Sobotę. Rano malujemy jajka, a później idziemy je święcić do kościoła. Muszę powiedzieć, że zawsze w Wielką Sobotę odwiedzamy też Grób Pański. Dostrzegam, że coraz więcej rodzin ma taką tradycję.
Jest coś jeszcze, co można dołączyć do Pani tradycji wielkanocnych?
- Tak, to spacery nad Wisłą. Jeśli pogoda dopisze, to może i w tym roku pójdziemy. Mam nadzieję, że uda mi się spotkać z przyjaciółmi. Tęsknię za takim spotkaniami i nie ukrywam, że mi ich brakuje.
Ma Pani dwie dorosłe córki. One też przyjadą na święta do Torunia?
- Tak, bo Wielkanoc to święta rodzinne i nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli je spędzać osobno.
Jeśli chodzi o potrawy, które znajdą się na wielkanocnym stole, to one również będą tradycyjne?
- Raczej tak. Czekam na żurek z jajkiem w wykonaniu mojej mamy i białą kiełbaskę z cebulką. Na stole znajdą się też mazurki z różnymi masami: kajmakową, czekoladową i waniliową, które robią moje córki. Połowa z tych ciast będzie bezglutenowa - zgodnie z obowiązującymi trendami żywieniowymi. Nie wyobrażam sobie też świąt bez tradycyjnego sernika, no i baby drożdżowej, której niestety nie umiem zrobić.
Trudno znaleźć czas, by nadrobić te kulinarne zaległości? Jest Pani bardzo zajętą aktorką...
- To prawda. Jest praca przy nowych odcinkach serialu "Ranczo", ale za chwilę wyjeżdżam też w ogólnopolską trasę z musicalem "Siostrunie". Razem z koleżankami: Elą Romanowską, Anią Dereszowską, Jolą Fraszyńską i kolegą Robertem Rozmusem 27 kwietnia wystąpimy też w Toruniu.
To nie jest Pani pierwsza rola w habicie...
- Muszę przyznać, że mam wyjątkowe szczęście do grania sióstr zakonnych (śmiech)! "Siostrunie" to jednak zupełnie coś innego niż "Siła wyższa"- serial, w którym grałam. To widowisko z muzyką na żywo, przeniesione do nas z Broadwayu. Śpiewamy, stepujemy, zapraszamy widownię do współpracy, ale nie zmuszamy, więc każdy, kto tylko ma ochotę, będzie mógł bawić się razem z nami.
Czy "Siostrunie" mają coś wspólnego z "Zakonnicą w przebraniu"?
- Tak, muszą zebrać pieniądze na zbożny cel. Poza tym historia każdej z sióstr jest inna.
A jaka jest historia bohaterki granej przez Panią?
- Nie mogę powiedzieć (śmiech). No dobrze - uchylę rąbka tajemnicy. Gram siostrę Reginę - matkę przełożoną sióstr, która wychowywała się w cyrku.
Rzeczywiście ciekawy życiorys - z cyrku do zakonu...
- Prawda (śmiech)? Nie tylko siostra Regina jest ciekawa. Naprawdę warto przyjść i się o tym przekonać. W Stanach Zjednoczonych "Siostrunie" doczekały się kilku wersji. My gramy tę najstarszą i ona cieszy się dużą sympatią wśród widzów. Ubolewam nad tym, że u nas teatr muzyczny nie ma takiej tradycji.
Rozumiem, że w tej śpiewającej roli siostry Reginy czuje się Pani jak ryba w wodzie?
- Kocham śpiewać i muszę po cichu się pochwalić, że zaczęłam prowadzić rozmowy dotyczące nagrania płyty. Już od wielu lat noszę się z takim zamiarem i mam nadzieję, że w końcu uda mi się spełnić to marzenie. Mam teraz bardzo dobry, pracowity czas i mam nadzieję, że uda mi się pogodzić wszystkie obowiązki.
Jutro, jak sama Pani powiedziała zaczynają się święta, więc to chyba dobry czas na odpoczynek. Życzę Pani zdrowych, spokojnych i wesołych świąt.
- Bardzo dziękuję. Korzystając z okazji chciałabym życzyć wszystkim mieszkańcom Torunia, a właściwie to nam wszystkim, bo ja przecież też jestem rodowitą torunianką, fantastycznej pogody w te święta, nie tylko tej za oknem. Życzę nam pogody ducha i dużo czasu dla siebie nawzajem. Wykorzystajmy ten świąteczny czas najpiękniej jak potrafimy. Mam nadzieję, że z Czytelnikami "Nowości" i mieszkańcami Torunia będę miała okazję się spotkać już 27 kwietnia w auli UMK na musicalu "Siostrunie", na który serdecznie zapraszam. Wiem, że w redakcji "Nowości" pojawił się dzisiaj zając, który przyniósł kilka podwójnych zaproszeń na "Siostrunie". Wszystkiego dobrego i do zobaczenia!