Artykuły

Dziewczynka z grafitu

"Panna Kreseczka" Wandy Chotomskiej w reż. Jacka Papisa w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Szymon Spichalski w serwisie Teatr dla Was.

"Panna Kreseczka" była przebojem swoich czasów. Cykl historyjek wydawanych w latach 1958-1959 spotkał się ze sporym zainteresowaniem młodych czytelników "Świerszczyka". Rysunki Bohdana Butenki były opatrzone krótkimi rymowankami Wandy Chotomskiej. Ale "Panna" była ledwie epizodem w twórczości sędziwej już dzisiaj pisarki. Trudno też powiedzieć, by popularność opowiastki o Kreseczce osiągnęła podobny poziom, co sukces historyjek o Wicku i Wacku czy Koziołku Matołku.

Utwór Chotomskiej pozostaje zatem nieznany współczesnej najmłodszej widowni. Jacek Papis podjął się mimo to adaptacji "Panny". Reżyser chciał stworzyć spektakl przede wszystkim atrakcyjny wizualnie. Dlatego scenografia Butenki próbuje pokazać zamazanie różnicy między realnością a dziecięcym wyobrażeniem. Na scenę wchodzi malarz, który wyrysowuje niczym dziecko kolejne naiwne obrazki - raz będzie to ilustracja burzy, innym razem łąki oświetlonej promykami słońca. Stworzone przez mężczyznę malunki ożywają, zza kulis wychodzą rozmaite postacie - nurek, ogrodniczka... . Warto zwrócić uwagę na przestrzenne rozwiązania. Malarz tworzy swoje dziełka na niewielkim pulpicie. Z tyłu umieszczone jest zaś płótno, na którym obserwujemy jego pracującą rękę. Ze szpary między ekranem a oddzielającą go od sceny ramką wydobywają się żywi aktorzy. Efekt takiego zabiegu w pierwszej chwili przykuwa uwagę, chociaż jest to chwyt już dość mocno zgrany w teatrze.

Kreseczka zostaje narysowana na płocie i jak jej poprzednicy wyskakuje z kartki na scenę. Udanym pomysłem jest "przeskakiwanie" bohaterki z ekranu na kurtkę jednego z aktorów. Protagonistka pojawia się w końcu jako żywa osoba. Mam jednak wątpliwości, czy odgrywanie postaci małej dziewczynki przez dojrzałą kobietę jest w tym wypadku dobrym pomysłem Anna Porusiło-Durzyńska w sukieneczce i kokardce na głowie wygląda dość groteskowo. Pozostali aktorzy biorą na siebie różne role, od czarodziejów począwszy, przez myszy, po kredkową rodzinę skończywszy. Na scenie pojawiają się rozmaite przedmioty przeniesione z obrazków Butenki - makieta "kotopsa" poruszająca się na kółkach, pluszowe postaci wujka Pióra i dziadka Pędzla wielkości człowieka. W dodatku na potęgę używane są animacje. Dwaj magowie zdejmują kapelusze i "wyciągają" z nich króliki i gołębie (zwierzęta pojawiają się jedynie na ekranie). Ale różnorodność w tym wypadku skutkuje raczej stylistycznym chaosem.

Gdzieś w tym natłoku rozmaitych pomysłów i realizacyjnych chwytów ginie wymowa "Panny": każdy może znaleźć swoje miejsce na świecie, każdy z nas może stworzyć swój własny świat niczym dziecko rysujące kolejne obrazki. I ten dydaktyczny aspekt utworu Chotomskiej prawie całkowicie zanika. Aktorom nie udaje się w dodatku nawiązać kontaktu z widownią - próbują nakłonić dzieci do kończenia wersów, ale maluchy konsekwentnie milczą. Papis niepotrzebnie każe szarżować aktorom. Robienie głupich min i słodzenie jako środek ekspresji jest lekceważeniem inteligencji małego widza. Warszawski spektakl jest tak rażąco grzeczny i przecukrzony, jakby twórcy bali się wyjścia poza utarte schematy. Niestety ta "Panna Kreseczka" została narysowana niechlujnie. Czy ktoś pożyczy ostrzółkę Jackowi Papisowi?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji