Mrożek dla dorosłych
ZACZYNA się pysznie. Prostokąt niewielkiej pudełkowej sceny wyłania się po uwolnieniu ciemnozielonego materiału z przylepca. Na grzędach siedzą trzy kury i Kogut. Rzecz toczy się w kurniku, do którego z wizytą, niekoniecznie kurtuazyjną, przychodzi Lis skrzypek. Rozmowa będzie o tym i o tamtym, zalotach i porządkach, mądrości i głupocie kur, przebiegłości koguta i rzekomej potulności lisa.. Kto kogo przechytrzy łatwo się domyślić.
Sławomir Mrożek w drugiej połowie lat siedemdziesiątych napisał cztery krótkie jednoaktówki, których bohaterem jest lis. Teatry najczęściej grają trzy, opuszczając "Lisa aspiranta". Podobny układ zastosował Piotr Tomaszuk reżyser, w przedwczorajszej premierze w Teatrze "Miniatura". "Serenada", "Lis filozof" i "Polowanie na Lisa" tworzą wartką i spójną całość. Spektakl pomyślany jest jak przypowieść. Wpierw więc Lis filuternie przekomarza się z kurami i Kogutem. Kogoś uwodzi komuś obiecuje, a w rezultacie osiąga założony z góry chytry plan. Po udanych łowach taszczy za sobą Koguta. Będzie on niemym świadkiem ważnego monologu Lisa. Ten przebiegły stwór postanawia pogwarzyć z Biskupem dużo krócej, (w tej realizacji) niż życzy sobie Mrożek w sztuce "Lis filozof". Dzięki temu wydaje się, że ów spór Lisa z Biskupem o zasady, hierarchię, tradycję, rolę państwa i Kościoła jest tylko pretekstem by rozpocząć "Polowanie na Lisa". Zresztą Biskup nie ma Lisowi nic do powiedzenia. Ostatni gest wielebnego wyraża jedynie dezaprobatę. Machnięcie ręki jest pełne rezygnacji. Natomiast polowanie - to nie żarty. Reżyser wierny tekstowi Mrożka, próbuje precyzyjnie wygrać lalkami muphetami całą niemoc i głupotę zdarzenia. Dodaje od siebie zabawną, groteskową scenę zbiorowego leśnego pijaństwa ukraszoną zwyczajowo w takich okolicznościach wyśpiewanym narodowo-patriotyczno-masowym repertuarem: od legionowego - po anglosaskie hity.
Piotr Tomaszuk całą mrożkowską, surrealistyczną, groteskową zabawę tworzy przy pomocy lalek muphetów i swoistych rękawów - pacynek. Wszystko to dzięki scenografii Mikołaja Maleszy przystaje do absurdalności dramaturgicznej. Kury i Kogut na początku miłe, sympatyczne, nawet eleganckie, Biskup w dostojeństwie, Lis nieco już przechodzony, wyleniały lowelas z resztkami uzębienia i przytępionym słuchem, ale sympatyczną mordką. Dopiero w polowaniu pojawią się brzydcy, odrażający i głupi ludzie. Nawet towarzyszące im ogary będą brzydkie. Jedynie Lis i Kogut ostaną się w tej niesłychanej, dość odrażającej galerii typów. Ostaną się to umowne stwierdzenie, bo raczej zawisną na drzewie ustrzeleni przez niby rozkapryszonego Paralityka".
Tekst Mrożka lekko już osiadł, filozoficzne pointy nieco przybladły, ale w Teatrze "Miniatura" jest to przedstawienie zabawne. Duża w tym zasługa aktorów, którzy świetnie animują swoje lalki. Trzy kury są wyborne. Blond, Ruda, Bruna (Paulina Bednarska, Jolanta Derewicz, Joanna Kowalska). Każda ma inny charakter i temperament. Równie dobrze prowadzone są inne zwierzęta: przez Eugeniusza Sienkiewicza - Lis i Leona Krzyckiego - Kogut, zabawny jest również Paralityk Jerzego Nawojskiego, śmieszny Hrabia Franciszka Grzegorzewskiego. Słowem powstało widowisko z charakterem i jak głosi banderola na afiszu "tylko dla dorosłych". Wydaje się jednak, że ten spektakl będzie miał duże wzięcie u młodzieży. Ta nam ostatnio szybko dorośleje.
Charakteru spektaklowi dodaje także oryginalna muzyka Krzysztofa Dziermy, a dobrze ustawione światła dopełniają przedstawienie.
Pierwsze to widowisko nowego dyrektora artystycznego Teatru "Miniatura" Piotra Tomaszuka i dobry początek zarówno sezonu jak i rozpoczętych wczoraj tygodniowych gdańskich spotkań w "Miniaturze".