Artykuły

Nie miałem siły przebicia

- Bywają klęski i niepowodzenia. Ale są momenty, które to wynagradzają. Zwykle przychodzą wtedy, gdy widownia siedząca naprzeciw i aktor zaczynają stanowić jedność. I to jest istota teatru - mówi JANUSZ GAJOS, aktor Teatru Narodowego w Warszawie.

Dziennik Zachodni: Czy jest coś, co w zawodzie aktora liczy się bardziej niż sława, zaszczyty, bogactwo?

Janusz Gajos: Bogactwo? To dość powierzchowne myślenie o tym zawodzie. Znam wielu ludzi dużo bogatszych ode mnie. Ten zawód to przede wszystkim bardzo uciążliwa praca. Aktor gra całym sobą, twarzą, ciałem, gestem. To wielka odpowiedzialność, bo nie można powiedzieć, że ktoś nam coś "zepsuł". Dlatego bywają też klęski i niepowodzenia. Ale są momenty, które to wynagradzają. Zwykle przychodzą wtedy, gdy widownia siedząca naprzeciw i aktor zaczynają stanowić jedność. I to jest istota teatru.

DZ: Będzin to pana rodzinne miasto. Tu spędził pan wiele lat. Począwszy od momentu, kiedy jako jedenastolatek przeprowadził się tu z rodzicami, aż do chwili, kiedy zdał pan maturę i postawił pierwsze kroki na scenie Teatru Dzieci Zagłębia. Jak bliskie jest panu to miasto?

JG: Będzin wraca do mnie w różnych momentach. Jest jednak rzeczą trudną opowiedzieć bez banałów, że tu, w tym miejscu rodziły się moje marzenia, którym towarzyszył strach, czy uda się je spełnić. Wspomnień z tym miastem, poza teatrem oczywiście, mam bardzo wiele. Na przykład deptak na ulicy Kołłątaja, po którym często maszerowaliśmy z kolegami, już po maturze, kiedy nie dostaliśmy się na studia. To był taki trochę marsz donikąd. Pamiętam też, jak zazdrościliśmy studentom, którzy w sobotę przyjeżdżali na będziński dworzec... Na szczęście trafiłem do Teatru Dzieci Zagłębia i traktowałem to jako etap do mojego celu. Jego dyrektor Jan Dorman wiele nas nauczył. Przede wszystkim abstrakcyjnego myślenia. Pamiętam, jak wieszał pieluszki i kazał nam myśleć, co mogą symbolizować.

DZ: Wielu aktorów, którzy zdobyli popularność dzięki serialom, narzeka i ma obawy, że zostaną zaszufladkowani. Często tak, niestety, się dzieje. I w pana przypadku mogło być podobnie, po wielkim sukcesie roli Janka Kosa w "Czterech pancernych i psie". A jednak stało się inaczej. Co o tym zadecydowało? Szczęście, zdolności, a może siła przebicia?

JG: Myślę, że pewnie wszystko razem, może oprócz siły przebicia. Nigdy nie czułem, żebym ją miał. Na pewno natomiast ogromna determinacja i świadomość, że nie ma odwrotu. Choć oczywiście myślałem o tym, co będę robił, gdyby mi się nie powiodło. Brałem pod uwagę polonistykę i dziennikarstwo, a więc zawody, w których jest duży kontakt z ludźmi, a na tym mi zależało.

DZ: Mamy okres przedświąteczny. Z tym czasem i pana osobą kojarzy mi się piękny, bardzo ciepły i wzruszający film "Żółty szalik". To opowieść o alkoholiku, który bezskutecznie, choć cały czas z nadzieją, usiłuje wyrwać się z nałogu. Podobno niektórzy aktorzy przygotowując się do swoich ról, chcą jak najbardziej utożsamić się ze swoim bohaterem. Gotowi są na bardzo radykalne kroki. Jak było w tym przypadku?

JG: Nie poczyniłem żadnych radykalnych kroków, choć nie będę nikomu wmawiał, że nie wiem, co to jest alkohol i jak on smakuje. Całą tragedię związaną z tą rolą musiałem poczuć, korzystając przede wszystkim z wyobraźni. To jest bardzo podobne, jak wyobrazić sobie, co czuje człowiek chory. Bo ta rola to nie obraz jakiegoś tam pospolitego pijaczka, tylko o wiele bardziej skomplikowana. Bohater zdaje sobie sprawę ze swojego alkoholizmu, ma świadomość swojej choroby.

DZ: Jak Janusz Gajos spędzi święta? Jaką potrawą będzie zajadał się przy wigilijnym stole i co będzie chciał znaleźć pod choinką?

JG: Święta oczywiście spędzę w gronie rodzinnym. Co do potraw, zwykle w tym czasie w domu zaczyna walczyć Poznań z Zagłębiem. Są więc dwie zupy: rybna, za którą nie przepadam, oraz grzybowa, którą uwielbiam. Obowiązkowo pojawia się też karp. Bardzo lubię także kapustę z grochem i grzybami. Co do prezentu... nie mam jakichś szczególnych życzeń. Wolałbym jednak, żeby nie była to koszula czy skarpetki. Choć najważniejsze, żeby był po prostu od serca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji