Artykuły

Friedrich Durrenmatt

- Monsieur Durrenmatt, jakie zasadnicze tendencje artystyczne i pozaartystyczne widzi Pan obecnie w ki­nematografii światowej? Festiwal daje nam jakąś prób­kę, przekrój...

Podchodzi kelner wspaniały i godny.

- Kawa, herbata?

- Kawa..

Friedrich Durrenmatt, świato­wej sławy dramaturg, powieś-ciopisarz i scenarzysta szwajcar­ski urodził się dnia 5 stycznia 1921 rok w Kunolfinger. Na uni­wersytetach w Bernie i Zurichu studiował biologię, filozofię, hi­storię sztuki, teologię. Jako dra­maturg debiutował sztuką "Es steht geschrieben" na scenie teatru Zuricher Schauspielhaus - prawdziwy rozgłos zyskały mu jednak późniejsze utwory. W Polsce znany jest jako autor sztuk: "Wizyta starszej pani", "Romulus Wielki", "Anioł zstąpił do Babilonu" i "Jesienny wieczór". Wydano także u nas dwie książki Durrenmatta - "Kraksa" i "Obietnica". Obecnie mamy możliwość oglądania filmu reż Ladislao Vajdy pt. "W biały dzień", do którego Durrenmatt napisał scenariusz.

Durrenmatt gościł w Locarno jako przewodniczący Jury XIV Międzynarodowego Festiwalu Filmowego - tu też okazał się najbardziej popularną osobistoś­cią spośród wszystkich uczest­ników imprezy. W cieniu jego sławy bladły gwiazdy znanych aktorów i wybitnych reżyserów - górował także nad wszystkimi... wzrostem i tuszą. Jeśli w poprzednich korespondencjach z Locarno pisałem dużo o miłej, przyjacielskiej, uczciwej atmos­ferze festiwalu - była to w olbrzymim stopniu zasługa sa­mego Durrenmatta. Ujmujący, sympatyczny, bezpośredni w na­wiązywaniu znajomości - po­trafił Durrenmatt stworzyć od­powiedni klimat dla odbioru i oceny wszystkich pokazywa­nych tu filmów. Jego krytyki i opinie o poszczególnych obra­zach były zawsze trafne i prze­konujące, w każdym dziele do­szukiwał się przede wszystkim humanistycznych tendencji i wartości. Popularność swą Dur­renmatt zawdzięczał tu nie tyl­ko swoim osiągnięciom na niwie literackiej - w olbrzymiej mie­rze wypływała ona już z samej, jego prywatnej Durrenmattowskiej osobowości.

Kelner przyniósł kawę, śmie­tankę, rogaliki, dżem typowe śniadanie, typowe tu "petit dejeneur".

- Zostałem przewodniczącym jury, ponieważ nie jestem., znawcą filmu i mam w związku z tym podobno bardziej obiek­tywne i świeże spojrzenie - uśmiechnął się. - Tendencje w kinematografii światowej? Hmm... Studiuję właśnie teraz ten problem.. Ale, sami rozu­miecie panowie, przed wypiciem porannej kawy naprawdę trud­no coś mądrego na ten temat powiedzieć..

- Czy przywiązuje Pan dużą wagę do śniadania?

- O tak, śniadanie to jakby wypoczynek przed burzą, która człowieka czeka, wypoczynek przed myśleniem i całodzienną pracą.

Teraz Durrenmatt zarzuca nas pytaniami. W jesieni przyjedzie do Polski - interesuje go stan naszych szos, sieć stacji benzy­nowych i czy można kupić "polsko-niemieckie rozmówki". Chciałby przyjechać do nas sa­mochodem, żeby jak najwięcej zobaczyć. Powiadamy, że szosy owszem są, asfaltowe, a co do stacji benzynowych - hm, auto-mobilizm nie leży w bezpośred­nim kręgu naszych zaintereso­wań, mamy inne hobby. Buldeski hoduje psa, a ja mam znacz­ki pocztowe.

Przy sąsiednich stolikach inni dziennikarze czekają na swoją kolejkę. Postukują ołówkami w blaty stolików.

OPERA PRYWATNEGO BANKU

- Do Warszawy przywiozę rę­kopis mojej ostatniej sztuki "Frank V - opera pry­watnego banku", będzie ona wystawiana w reżyserii... (tu padło nazwisko polskiego reży­sera, którego jednak w interpre­tacji Durrenmatta powtórzyć nie potrafimy - przyp. nasz). On byt długo u Brechta i u mnie. To ten, który reżyserował w Warszawie "Anioł zstą­pił do Babilonu"... (Chodzi więc o Konrada Swinarskiego - przyp. nasz.)

"Frank V" jest to historia pewnego prywatnego banku, którego akcjonariusze żyją z kradzieży i włamań. Ci ludzie mają jednak jedno wielkie ma­rzenie - chcieliby choć raz w życiu być porządnymi ludźmi (Durrenmatt śmieje się), ńie wy­rzekając się jednak zarobionych już pieniędzy. To jest bardzo wesoła rzecz.. Bank w końcu zostaje zamknięty.. Całość utrzymana jest w konwencji kró­lewskiego dramatu Szekspira. Oczywiście, będziemy mieli tro­chę kłopota z wystawieniem tej sztuki w Warszawie - jest tu dużo charakterystycznych zwro­tów, których nie da się przetłu­maczyć na język polski, trzeba będsie trochę zmienić muzykę w związku z przekładem piose­nek. Ale o to wszystko będziemy się martwić już w Warszawie.

- Jakie są Pana najbliższe plany twórcze?

- Chcę napisać nową sztukę, mam już ją przemyślaną, ale przedtem jeszcze muszę napi­sać... książkę. Zeby trochę zaro­bić - usprawiedliwia się Dur­renmatt.

O FILMIE KAZIMIERZA KUTZA I MŁODEJ POLSKIEJ AKTOR­CE, KTÓRĄ DURRENMATT JEST ZACHWYCONY

- Jako przewodniczącemu jury, nie wypada mi wyrażać swoich opinii przed zakończeniem festi­walu. Myślę jednak, że zanim pa­nowie to opublikują, będzie już po wszystkim. Z ostatnio oglą­danych filmów cenię wysoko "Mutter Courage" - teatr na ekranie jest jednak bardzo trudny do oglądania. Również wysoko cenię "Taksówkę do Tobruku", to film który speł­nia swoje zadanie... Wasz film jest jednak lepszy.

- Czy uważa Pan, że każdy film powinien spełniać jakieś zadanie?

- Trudno odpowiedzieć. Każ­dy film powinien pozostawiać jakieś wrażenie na widzu. Film powinien zajmować się człowie­kiem takim, jakim on jest w świetle jego czynów - dobrych czy złych. Widz natomiast po­winien mieć możliwość wyciąg­nięcia dla siebie odpowiednich wniosków; film musi pozosta­wić na nim bezwzględnie jakieś wrażenie i zmuszać go do my­ślenia. Wtedy można mówić, że spełnia swe zadanie.

- Wspomniał Pan o filmie polskim. Spotkaliśmy się z opi­nią, iż "Ludzie z pociągu" pozostawiają pewien niedosyt - zabrakło tu sceny egzekucji, któ­ra byłaby konsekwencją rozwo­ju dramaturgicznej linii utwo­ru.

- Moim zdaniem reżyser po­stąpił bardzo słusznie unikając właśnie takiej sceny. Nie wszyst­ko trzeba koniecznie pokazać, wystarczy, że film - jak powie­działem - pozostawia wrażenie i pozwala na wyciągnięcie wnio­sków. Nie ukazując bezpośred­nio okropności zbrodni, reżyser mówi jednak o śmierci niewin­nych ludzi, o co przecież głów­nie chodziło. Film oddaje dosko­nale atmosferę okupacji waszego kraju, dotyka sprawy ludobój­stwa, opowiada o ludziach, którzy przeżyli tak straszne lata. Nawrót do tamtych czasów w sztuce, pro­ces Eichmanna, literatura na te­mat ostatniej wojny to przecież nie wyciąganie starych brudów - chodzi tu o ukazanie wypadków, o których nigdy zapomnieć nie należy. W polskim filmie widać to doskonale choćby na przykła­dzie małej Żydówki, której prze­życia musiały być niezwykłe, skoro reaguje na każdy głoś­niejszy okrsyk, obawia się nie tylko wroga, ale także wszyst­kich niskich, nie przebierających w środkach ludzi.

- Może coś o mankamentach...

-- Można było pomyśleć, że należy do nich pięciominutowa scena oczekiwania na egzekucję, moment dla widza uciążliwy, ale tu przecież narasta cała gro­za i okropność sytuacji, znajdu­jącej zresztą wspaniałe rozwią­zanie, piękny efekt, kiedy mały chłopiec przyznaje się do posia­dania broni. Oczywiście, film posiada i prawdziwe mankamen­ty, ale nie to jest najważniejsze - Kutz spełnił swoje zadanie, również aktorzy. A młoda aktor­ka była wspaniała...

- O której Pan mówi?

- O tej, która była też na fe­stiwalu i którą jestem zachwy­cony.

- Traczykówna?

- Tak, trudne nazwisko..

Oficjalnie i nieoficjalnie Dur­renmatt często spotykał się z pol­ską delegacją. Przeprowadzał z nami długie rozmowy, wypyty­wał o polski teatr i film. Było mu bardzo przyjemnie, kiedy do­wiedział się, że Traczykówna gra w jego sztukach. Gratulował nam filmu, choć zaznaczał przy tym, że uważa to za "wyłama­nie się" ze swych obowiązków jurora.

*

Durrenmatt skończył kawę i ostatniego rogalika. Dziennika­rze przy sąsiednich stolikach wykazywali coraz to większą niecierpliwość.

- Cieszę się bardzo, że nie­długo przyjadę do Polski, że bę­dę mógł bliżej poznać wasz kraj, wasz film i teatr, a przede wszystkim ludzi.

-_Odwiedzi Pan również i na­szą "redakcję?

- Oczywiście, na razie ser­decznie pozdrawiam polską pub­liczność i Czytelników EKRANU.

Rozmawiali:

EUGENIUSZ BULDESKI

BOGUMIŁ DROZDOWSKI

P.S. Ostatni raz spotkałem Durren­matt a w przeddzień zakończenia fe­stiwalu, późnym wieczorem. To jesz­cze tajemnica, ale Wy członkowie FIPRESCI i tak dowiecie się za chwile oficjalnych wyników konkur­su. Polski film dostał drugą nagro­dę. Cieszę się z tego bardzo i pro­szę przekazać moje gratulacje reży­serowi. "Złoty Żagiel" dostał Nobi

- Jakby tonem usprawiedliwienia - to był znakomity film. Jeszcze jedną nagrodę dostał film szwajcar­ski. Pozostałych "Żagli" nie przy­znaliśmy nikomu - skrzywił się lekko i odetchnął z ulgą - Dobra­noc, owocnych obrad w PIPRESCI.

B. D.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji