Artykuły

Dionizyjscy technicy z Gardzienic

Ośrodek Praktyk Teatralnych Gardzienice pokaże w Teatrze Polskim dyptyk teatralny: "Oratorium Pytyjskie" oraz "Ifigenię w Taurydzie". W piątek, w Międzynarodowy Dzień Teatru, odbędzie się też premiera albumu "Staniewski - Gardzienice - Antyk" z fotografiami Krzysztofa Bielińskiego oraz otwarcie wystawy poświęconej słynnemu teatrowi spod Lublina. Z Włodzimierzem Staniewskim, szefem zespołu, rozmawia Dorota Wyżyńska z Gazety Wyborczej - Stołecznej.

Dorota Wyżyńska: To już piąta rezydencja Gardzienic w Warszawie. Co znaczą dla teatru te spotkania ze stołeczną publicznością?

Włodzimierz Staniewski: Jest dreszczyk emocji, ale bez katastroficznych wizji, bez bólu głowy i bez oczekiwania na cud. Wiemy, że przyjdzie dużo młodzieży, bilety dobrze się sprzedają. Mamy nadzieję, że tak jak poprzednio widzowie uznają, że to jest przynajmniej "coś innego" od warszawskich produkcji. Jesteśmy dionizyjskimi technikami. Przyjeżdżamy, robimy swoje i wyjeżdżamy.

Nie udało się stworzyć stałego miejsca w Warszawie dla Gardzienic. Pamiętam, jak kilka lat temu zabiegał pan o nie.

- Nie zabiegałem. Chyba w 2007 czy 2008 roku Gardzienice się skończyły. Ciągłe próby rugowania nas ze skromnej wówczas siedziby, napady, walenie głową w mur w walce o dotacje, akcja z zakładaniem na terenie naszej placówki manewrowego ośrodka policyjnego przekroczyły próg wytrzymałości. Ogłosiłem exodus. Zapraszały nas do siebie Wrocław, Kraków i Warszawa. W Warszawie na SWPS-ie roztoczono bardzo kuszące perspektywy: miałem założyć Drama Departament i mieć studio po fabryce cewek. Mieliśmy zrewoltować życie teatralne Warszawy. Władze uczelni ogłaszały wszem i wobec radosną wieść, ogłaszała ją pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz i... skończyło się jak zawsze.

Tymczasem pana zespół od ponad roku działa w odremontowanym Europejskim Ośrodku Praktyk Teatralnych "Gardzienice".

- W odremontowanym? W podniesionym z ruin i zgliszcz. Wydarzenie o tyle ważne, że dające satysfakcję, iż ulotny kapitał teatru zaprocentował wskrzeszeniem ze zmarłych cząstki dziedzictwa narodowego. Kamień jest solidniejszym depozytariuszem pamięci niż teatralne przedstawienie. Ogłosiliśmy też i "ograliśmy" otwarcie nowej perspektywy, perspektywy mantycznej. Z udziałem wspaniałych umysłów ze świata. Wkrótce ukaże się bardzo unikatowa książka na ten temat. Czasy są takie, że teatr powinien stać się miejscem rozważań o przyszłości, a nie zlewnią wynaturzonych egoizmów.

Do Warszawy przywiezie pan dyptyk teatralny: "Oratorium pytyjskie" oraz "Ifigenię w Taurydzie". Dlaczego zdecydował się pan połączyć te dwa tytuły?

- Bo oba są wieszcze, delfickie, pytyjskie. W "Oratorium..." dajemy teksty Siedmiu Mędrców z Delf z VI w p.n.e., które były ryte na kamiennych stellach, przewożonych po całym świecie jak elementarne kompendia filozofii i poezji. Są to lapidaria, które przez niemal dwa tysiące lat należały do ABC kultury całego antycznego świata. Niektóre patetyczne, inne paradoksalne, przewrotne i sensualne. Ciekawie wpisują się w dzisiejsze genderowe debaty. W drugiej części "Oratorium..." pojawia się wieszczka Pytia, która wchodzi w stany proroczego szału, wyśpiewując przepowiednie uznane za autentyczne zarówno przez tragediopisarzy, przez Herodota, jak i innych historyków starożytności. Teksty użyte w spektaklach nawiązują do współczesności. W "Ifigenię w Taurydzie" akcja dzieje się na Krymie, tam gdzie osadził ją Eurypides. Pierwsze prezentacje miały miejsce w 2011 roku. Już wtedy mówiliśmy w tym spektaklu o aneksji Krymu przez Sowietów. Intryga opiera się na konfrontacji tych tzw. światłych i tych tzw. barbarzyńców, czyli Europy z Azją.

Warszawskim pokazom towarzyszy - promocja albumu o Gardzienicach. Pamiętam czasy, kiedy niechętnie decydował się pan na fotoreporterów i kamery telewizyjne podczas prób spektakli, wtajemniczał pan w świat swojego teatru tylko wybrańców. Jak wyglądała współpraca z fotografem Krzysztofem Bielińskim?

- Krzysztof Bieliński uzyskiwał od czasu do czasu pozwolenie na fotografowanie. Spotkania rozłożyły się na trzy lata. Bieliński jest wyjątkowym fotografem i mam nadzieję, że jego "raport z oblężonego miasta", dla tych "którzy lubią bajki, a nie zabawę w zabijanie", zostanie dobrze przyjęty.

Będzie jeszcze jedno wydarzenie - otwarcie mojej Pracowni Ekologii Teatru na Wydziale Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego, dzięki wspaniałomyślności profesorów Jerzego Axera i Krzysztofa Rutkowskiego. Odbędzie się też wieczór poświęcony Wandzie Dynowskiej (we wtorek 31 marca w Instytucie Teatralnym) według mnie jednej z najwybitniejszych Polek XX wieku. Odnalazłem w Indiach miejsce jej pochówku i usilnie zabiegam o przywrócenie Dynowskiej należnej pozycji w panteonie wielkich polskich postaci. Z Indii na tę okazję przyleci reżyserka Sujata Sett, żeby pokazać zwiastun filmu o Dynowskiej, zrobionego dla tamtejszej telewizji.

Ośrodek Praktyk Teatralnych "Gardzienice" pokaże w Warszawie dyptyk teatralny: "Oratorium pytyjskie" oraz "Ifigenię w Taurydzie". Piątek, sobota, niedziela (27, 28, 29 marca) o godz. 19 w Teatrze Polskim (ul. Karasia 2), bilety: 60 zł. W piątek o godz. 18 w Teatrze Polskim odbędzie się również promocja albumu "Staniewski - Gardzienice - Antyk" z fotografiami Krzysztofa Bielińskiego oraz otwarcie wystawy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji