Artykuły

Prospero numer trzy

Nie było jeszcze takie­go sezonu w Warszawie, żeby na scenie pojawiło się aż trzech Prosperów. Dwóch z "Bu­rzy" Szekspira (Rozmaitości i Pol­ski) oraz trzeci z poematu Audena "Morze i zwierciadło" - po­etyckiego komentarza do "Bu­rzy" (Narodowy). Można było przewidzieć, że z trzech scenicz­nych opowieści o wygnanym księciu Mediolanu wersja Jarosła­wa i Adama Kilianów w Teatrze Pol­skim będzie najmniej eksperymentatorska. Przykro jednak, że aż do tego stopnia nie wchodzi ona w artystyczne szranki z wi­zjami Warlikowskiego i Grze­gorzewskiego. Owszem, spek­takl jest piękny od strony wizu­alnej. I wcale niekonserwatywny - w scenografii wykorzystane są nowoczesne środki wyrazu: pro­jekcje filmowe, ruch płaszczyzn-ekranów, nad sceną surreali­stycznie płynie fortepian. Kom­pletnie jednak nie wiadomo, ja­kie problemy i namiętności rzą­dzą postaciami ubranymi w mi­sternie skomponowane stroje - kremowe (mieszkańcy wyspy) i zgniłozielone (dwór uzurpa­tora). Reżyser nie różnicuje pla­nów opowieści, nie rozkłada ak­centów, jakby nie chciał podkre­ślać myśli, na których mu zależy, wszystko tonie w rażących sła­bościach aktorskich. Zaangażo­wany gościnnie Olgierd Łukaszewicz nie wiadomo dlaczego czy­ni z Prospera aktora-kabotyna. Gdy mówi swój ostatni mono­log, teatr obnaża się do gołych desek. Zwykle ten finał oznaczał melancholię, tu - raczej bezrad­ność?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji