Artykuły

Pasożyt, miłość, pamięć. "Sońka" za chwilę na scenie

To się nie mogło zdarzyć. A jednak się zdarzyło. Właśnie tu, na Białostocczyźnie, w czasie wojny. Miłość niemożliwa, miejscowej Białorusinki do hitlerowskiego żołnierza. Po kilkudziesięciu latach opisał ją pisarz stąd, Ignacy Karpowicz. I właśnie tu, w białostockim Teatrze Dramatycznym będzie miała premierę już w piątek, 27 marca - pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

W teatrze trwają ostatnie próby do spektaklu, którego premiera uświetni obchody Międzynarodowego Dnia Teatru. "Sońka" to pierwsza książka Ignacego Karpowicza wystawiona na scenie według jego adaptacji. Powieść najbardziej podlaska, osadzona w rodzinnej Słuczance i okolicach Gródka.

Dwa zdania

Bardzo chciał wystawić ją u siebie i Grzegorz Jarzyna (w Teatrze Rozmaitości w Warszawie), i Tadeusz Słobodzianek (w warszawskim Teatrze Dramatycznym), i Agnieszka Korytkowska - Mazur. I to szefowej białostockiego "Dramatu" udało się ostatecznie przekonać autora, by teatralna "Sońka", w jej reżyserii, powstała na Białostocczyźnie. A i Ignacy miał gdzieś w głębi ducha przekonanie, że jego książka powinna być wystawiona najpierw właśnie tutaj, w regionie, z którego sam pochodzi.

Wyrosła z autentycznej historii, którą opowiedział mu krewniak, słynny malarz Leon Tarasewicz, mieszkający i tworzący w podgródeckich Waliłach. - Punktem wyjścia faktycznie stało się jedno, dwa zdania, jakie usłyszałem od Leona - o jednej takiej, co w okolicach Gródka w czasie wojny miała chłopa Niemca - opowiadał nam, jeszcze przed wydaniem książki, Karpowicz.

Historia zapadła mu w pamięć na lata. W końcu z dwóch zdań powstało 500 stron książki, potem skróconej do 200.

- To, co się zdarzyło, było sytuacją wręcz nie do wyobrażenia. Oto przybysz z obcej cywilizacji, bo kimś takim był ten Niemiec, oficer SS, w czasie II wojny światowej w białoruskiej wsi. I ona, tutejsza. Sońka mówi tylko po białorusku, Joachim tylko po niemiecku. A jednak zakochują się w sobie, słów im nie trzeba. To historia niesamowitej miłości, wbrew wszystkiemu. Romeo i Julia mogliby się od nich wiele nauczyć. Ale też opowieść, w której jest ogromne kłębowisko emocji, co też mnie wiele kosztowało: relacja między dwojgiem ludzi z kompletnie różnych światów, Sonia gwałcona od dzieciństwa przez ojca, całe jej trudne życie, II wojna światowa, holokaust, moje rodzinne okolice w tamtych czasach... - opowiadał Karpowicz.

I oto wreszcie tę historię zobaczymy na scenie.

Starsza przygląda się młodszej

Katarzyna Siergiej z namalowaną swastyką na czole, w ślubnym wianku, apatyczna, z bólem w oczach, szarpana przez ojca. Swietłana Anikiej - z twarzą schowaną w chustce, zgięta w pół, poruszająca się z trudem - aż trudno uwierzyć, że pod niebieskawym strojem kryje się młoda dziewczyna, a nie 80-letnia staruszka. To dwie Sońki, młoda i stara, obie jednocześnie na scenie. Jak w książce, mieszają się tu epoki i przestrzenie, czas obecny z minionym, bolesnym. Ta starsza przygląda się tej młodej sprzed lat, jakby zanurzała się we własną pamięć i przeszłość. Czasem coś rzuca do siedzącego wraz z nią z boku młodego mężczyzny. To Igor, sfrustrowany warszawski reżyser teatralny. Przypadkiem trafia na Podlasie, spotyka staruszeczkę Sońkę, która zaprasza na mleko, potem dzieli się swoją historią. A Igor, przybysz z zewnątrz, w jej twarzy i losach dostrzega inspirację do swojego spektaklu.

Scena opasana białą materią, na scenie: stołki, stół, na stole ikona, kilka niezidentyfikowanych sprzętów. Wśród nich (odziani w, póki co, niezbyt czytelne, "leśne" stroje) miejscowi: rozśpiewani, roztańczeni, odgrywają jakiś obrzędowy fragment. W końcu to wesele, Sońka, w widocznej ciąży, wydawana jest za mąż za miejscowego chłopaka. Na żywo (pięknie) gra Yegor Zabelov (autor muzyki do spektaklu), pochodzący z Mińska artysta, wirtuoz akordeonu guzikowego, znany w Białymstoku i w Polsce (oraz Europie) za sprawą znakomitego duetu Gurzuf.

Tyle - fragment spektaklu pokazany dziennikarzom podczas próby prasowej.

Grają w nim aktorzy polscy i białoruscy. Niemal cały zespół Dramatycznego, goście z Narodowego Teatru Akademickiego im. Janki Kupały w Mińsku (świetni Swietłana Anikiej i Aleś Maleanau, których mogliśmy już zobaczyć na białostockiej scenie: ją w "Dziadach" białostockich, a wcześniej "Dziadach" Teatru Cz; jego w "Antyhonie"), aktorzy scen warszawskich - Rafał Maćkowiak z Teatru Rozmaitości i Grzegorz Falkowski z Teatru Powszechnego oraz Dorota Białkowska z Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni.

Sońka pełna miłości

Karpowicz swoją książkę na potrzeby sceny adaptował po raz pierwszy. Co było najtrudniejsze?

- To, co teoretycznie było w powieści teatralne, czyli teatralne wstawki w powieści. One tak naprawdę utrudniły nam pracę, okazało się, że teatr na kartkach kompletnie nie przekłada się na teatr z prawdziwą sceną. I nieoczekiwanie te części książki, które nie były teatralne, okazały się najbardziej teatralne - mówi Karpowicz.

- Na scenie widzimy efekt mozolnej pracy całego zespołu. Każda postać, każda scena, każdy układ rodziły się w trakcie prób, był wyczytywany z postaci, każdy dodawał coś od siebie. Po drodze okazało się, że nawet te rzeczy, które były wyrzucane przez Ignacego na margines, były przywracane. Najpilniej tę książkę z nas chyba czytał Rafał [Maćkowiak] - dodaje Agnieszka Korytkowska-Mazur. Ignacy puentuje: - Praca nad adaptacją polegała na niszczeniu adaptacji. I dopiero potem powstawała nowa adaptacja.

- Wszyscy staraliśmy się pracować z ogromną czujnością i koncentracją - opowiada Katarzyna Siergiej. O swojej bohaterce mówi: - Sońka to postać pełna miłości, dziewczyna, która się zakochała bez pamięci. A że nie w tym, co trzeba, to już inna kwestia. Trudno tę miłość osądzać, to się po prostu stało. Ja w każdym razie staram się - najbardziej jak mogę - bronić tej postaci. I życzę wszystkim takiej intensywności uczucia, jakiego doznała Sońka.

Artysta pasożyt

- Jest w powieści i spektaklu dużo wątków, które się o siebie zahaczają. Tu wiele rzeczy na wielu poziomach się odbywa, wielu różnych rzeczy dotyka - mówi reżyserka. - Chcemy opowiedzieć o ocaleniu prostoty. O teatrze pamięci. Ale też o pasożytowaniu artysty i wykorzystywaniu historii innych ludzi.

Karpowicz: - Igor szuka odpowiedniego języka, by pokazać historię Sońki. Jest z nim trochę tak jak w dowcipie o tłumaczu. Tłumaczenie jeśli jest piękne, musi być niewierne. Takiej translacji dokonuje Igor. Tak naprawdę nie może oddać tego, co przeżyła Sońka. Takim doświadczeniem trudno się w ogóle podzielić.

Korytkowska-Mazur: - "Sońka" to też teatr pamięci, w którym wspomnienia wchodzą do teraźniejszości. W tym teatrze jest dwóch aktorów. Staruszka Sońka młodnieje, a Igor, który okazuje się w końcu być Ignacem, się starzeje.

W spektaklu, tak jak mieszają się czasy i plany, tak mieszają się i języki. Aktorzy mówią w języku Sońki, czyli tutejszym (mieszanka polskiego, białoruskiego i ukraińskiego), polskim, białoruskim, niemieckim, nawet w jidysz.

Czy taki konglomerat będzie czytelny dla wszystkich?

- Gdy Igor tu przyjeżdża, niewiele rozumie. Widz nie powinien mieć łatwiej niż on, powinien borykać się z tym, z czym boryka się przybysz - mówi reżyserka.

Odtwórca tej roli, Rafał Maćkowiak: - Faktycznie, Igor to postać mocno odklejona od reszty, przynajmniej na początku. Później dowiadujemy się trochę z jego życiorysu, że jest związany z tym miejscem, do którego przybywa. Jednak prawie cały czas jest z boku. Udział w tym spektaklu to dla mnie duża przyjemność. W ramach przygotowań jeździliśmy trochę po okolicy, odwiedziliśmy Słuczankę, Królowe Stojło, spotykaliśmy się z ludźmi, którzy pamiętali czasy wojny. To było bardzo ciekawe doświadczenie. I na swój sposób nieco egzotyczne.

Igor, Ignac...

Że to właśnie Maćkowiak zagra rolę Igora, było jasne niemal od początku. - Gdy spotkaliśmy się z Ignacym oboje i zaczęliśmy rozmawiać o adaptacji i postaciach, od razu pomyśleliśmy o Rafale w kontekście Igora. Znaliśmy jego dokonania teatralne, Rafał też czytał świetnie fragmenty "Sońki" na antenie "Trójki" - mówi reżyserka. Karpowicz: - W odgrywaniu scenicznego luzu, takiego zblazowania, jest najlepszy w Polsce.

Korytkowska - Mazur dodaje: - Szczerze mówiąc, już podczas czytania powieści, wiedziałam z kim chcę pracować. Już widziałam na scenie m.in. Saszę [Malcanau-red.], Swietę...

Karpowicz żartobliwie: - Gdy teraz próbujemy, mam wrażenie, że niektóre sceny pisałem pod niektórych grających tu aktorów.

W pewnym momencie Sońka mówi do Igora - Ignac. Niektórzy w postaci reżysera dostrzegają podobieństwo do Karpowicza. Ale ten, już dość dawno temu, zaraz po wydaniu książki, zdecydowanie wątek uciął:

- Nie jestem absolutnie Igorem. Owszem, Igor opuścił Podlasie, wyjechał do Warszawy, na studia, tak jak ja, ale on odciął się od prawosławia i tutejszości, traktując to jako ucieczkę od gorszości. Ja tego nie miałem, moje podejście było inne. Dla spotkanych ludzi moja ateistyczna prawosławność była egzotyczna i bardzo ciekawa, nieustannie mnie o coś pytali: a to o cerkiew, a to o Tatarów.

Krowa i cytat

Co z żywą krową, ważną (podobnie jak pies i kot) bohaterką powieści? Taka - wedle planów twórców przed kilkoma miesiącami - miała pojawić się na scenie. Czy się pojawi? Żywa? Sztuczna?

Korytkowska-Mazur enigmatycznie: - To może odpowiemy cytatem.

Marek Tyszkiewicz (ojciec Sońki): - Krowa jest schowana przed Niemcami.

Ale ma być.

***

Premierowy spektakl rozpocznie się w piątek (27.03) o godz. 19, będą też niespodzianki. W foyer otwarta zostanie wystawa pt. "Garden" białoruskiego fotografa Maxima Shumilina (godz. 18.40). Z kolei tuż po spektaklu na scenie foyer wystąpi zespół "Chachłaki" (Tomasz Mikulicz - wokal i Kamila Szamrety - gitara akustyczna), z zestawem piosenek wykonanych właśnie po "chachłacku" (mieszanka gwar podlaskich).

Najbliższe spektakle - 27 marca (premiera), 28- 29 marca (godz. 19), a następnie 17, 18 i 19 kwietnia. Bilety na spektakl (premiera - 40 zł, bilet normalny - 35 zł, ulgowy - 30 zł, studencki - 17,50 zł) dostępne są w kasie teatru oraz w sprzedaży internetowej na: www.dramatyczny.pl/bilety .

Twórcy spektaklu:

Reżyseria - Agnieszka Korytkowska-Mazur, adaptacja - Ignacy Karpowicz, scenografia - Jacek Malinowski, kostiumy - Magda Dąbrowska, Agata Wąs, kompozytor - Yegor Zabelov, ruch sceniczny - Maciej Zakliczyński, wizualizacje - Krzysztof Kiziewicz, reżyseria świateł - Marek Oleniacz, asystent reżysera - Michał Pabian, inspicjent - Jerzy Taborski

Na zdjęciu: Agnieszka Korytkowska-Mazur i Ignacy Karpowicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji