TVP. Wraca Olga Lipińska
Pod koniec kwietnia TVP Rozrywka pokaże program "Olga Lipińska zaprasza". Słynna reżyserka będzie w nim wspominać czasy swych największych sukcesów.
Wszystkim dorosłym Olga Lipińska nieodwracalnie kojarzy się z gierkowską "propagandą sukcesu". Nic dziwnego - jej telewizyjne triumfy rozpoczęły się dokładnie w 1970 roku.
To wtedy TVP zaczęła emisję "Gallux Show" (dziesięć przedstawień). Pięć lat później wystartował "Właśnie leci kabarecik" (również dziesięć odcinków), a w 1977 - "Kurtyna w górę" (osiemnaście spektakli - do 1981 roku).
Największą popularność przyniósł Lipińskiej ten środkowy cykl. "Właśnie leci kabarecik" był bowiem najważniejszym elementem Studia 2, które pojawiło się w połowie lat 70. w dopiero co wprowadzone wolne soboty.
Kilkugodzinny blok programów był stylizowany na wzór zachodni - i miał pokazać, że telewizja kierowana przez Macieja Szczepańskiego jest w stanie konkurować z produkcjami angielskich i niemieckich stacji.
Show przygotowane przez Lipińską idealnie wpisywało się w tę konwencję. Występowali w nim najpopularniejsi aktorzy: Piotr Fronczewski, Wojciech Pokora, Jan Kobuszewski, Krystyna Sienkiewicz i Barbara Wrzesińska. Humor był mocno abstrakcyjny - Lipińska dobrze wiedziała, że jest pod baczną obserwacją Komitetu ds. Radia i Telewizji. Dlatego w jej kabarecie nie było miejsca na żadne polityczne ani społeczne aluzje. Szalone gagi, półnagie tancerki, ekscentryczne stroje - wszystko to sprawiało wrażenie, że żyjemy w nierealnym świecie, w którym nie ma żadnych problemów i trosk.
- Po każdym programie Olga Lipińska dostawała sto listów. W pięćdziesięciu pisano: "Ty komunistyczna sługusko!", a w drugich pięćdziesięciu: "Dlaczego jesteś popleczniczką czarnych?". To znaczyło, że każdy rozumiał te dowcipy, jak sam chciał. Oczywiście Lipińska wiedziała, na jakich zasadach może funkcjonować w telewizji, ale moim zdaniem nie legitymowała komunistycznych trendów tamtych czasów - twierdzi prof. Wiesław Godzic, ceniony medioznawca.
Jego zdaniem "Kabarecik" miał dwie warstwy. Pierwsza - to ta slapstickowa, niczym z komedii z lat 20., którą przyswajał przeciętny widz. Druga - to ta kierowana do kogoś o dużej wiedzy humanistycznej, bo dowcipnie nawiązująca słowem, obrazem czy strojem do znanych dzieł literackich lub teatralnych.
- Znam ludzi, którzy na czas emisji programu wyłączali telefony, barykadowali się w domach i z wypiekami na twarzy oglądali każdy odcinek. Liczyło się dla nich niesione przezeń przesłanie - kpiarski stosunek do świata - podkreśla Godzic.
W programie "Olga Lipińska zaprasza" reżyserka będzie wspominać kulisy powstawania programów, które przez kilkadziesiąt lat tworzyła dla TVP. Jej partnerem będzie Tomasz Raczek.
- Lipińska jest już dzisiaj inną osobą niż kiedyś. Ma swoje lata i to widać po niej. Do tego jest bardzo zaborcza - nie potrafi z nikim prowadzić dialogu. Trudno się z nią rozmawia, bo ona zawsze wie swoje. Prezentowany przez jej kabarety typ satyry już jest nieaktualny. Po co więc go przypominać? - dziwi się Godzic.
Premiera "Olga Lipińska zaprasza" 27 kwietnia.
Na zdjęciu: "Właśnie leci kabarecik" w reż. Olgi Lipińskiej, 1975 r.