Artykuły

Boski idiotyzm operetki

"Baron cygański" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

W "Baronie cygańskim" w Łodzi Tomasz Konina kicz i tandetę miesza ze sztuką, a widzów drażni, bawi, lecz także zmusza do myślenia.

Zwolenników klasycznej operetki (ilu ich się uchowało?) należy uprzedzić, że w łódzkim Teatrze Wielkim nie zobaczą "Barona cygańskiego" takiego, jakim wymyśli! go Johann Strauss. Wszystkie numery muzyczne są, realizatorzy dodali nawet kilka walców i polek, ale cała reszta została kompletnie przenicowana.

Klucza do przedstawienia szukać chyba należy u Gombrowicza, którego fascynował "boski idiotyzm" operetki. Czyż "Baron cygański" nie jest tego najlepszym przykładem? Tytułowy bohater odzyskuje włości ojca, odnajduje skarb, dzielnie walczy na wojnie i na dodatek poślubia piękną Cygankę. Ta zaś okazuje się zaginioną księżniczką.

Trudno taką opowieść traktować dziś poważnie. Konina plasuje więc arcydzieło operetkowego gatunku między cyrkiem a kabaretem. Pod cyrkowy namiot przenosi pierwszy akt, do berlińskich teatrzyków z lat 20. XX wieku z ich wyuzdanymi żartami - finał spektaklu.

Gombrowicz pisał również, że operetka to jego zdaniem teatr doskonały. I Konina wykreował teatr totalny. Każdy akt rozgrywa w innej konwencji, pomysł goni pomysł, są klauni, tańczące świnki, genderowi huzarzy w spódniczkach baletnic... Przy tej mnogości scenicznych zdarzeń nie zawsze udaje się utrzymać poziom. Akt pierwszy chwilami budzi zażenowanie, akt trzeci zaskakuje urodą teatralnych rozwiązań.

To jednak nie wszystko. Tomasz Konina nie chce jedynie widzów bawić, bo Austria jest ojczyzną wiedeńskiej operetki, ale i Adolfa Hitlera. A artystów berlińskich kabaretów zmiotła brunatna historia. I o tym też jest łódzki spektakl.

Jego twórcy dodają jeszcze jeden element do swej układanki. Przypominają, że pod względem muzycznym "Baron cygański" dorównuje najlepszym operom komicznym. Dyrygent Bassem Akiki zwalnia więc tempo, stara się dopieścić sceny zbiorowe, pokazać muzyczne smaczki.

Niestety, soliści za bardzo chcą udowodnić, że występują w operze. Monika Cichocka jest nieznośna w swej wokalnej manierze, Cyganka Saffi pomyliła się jej z Toscą. Joanna Moskowicz dodany Arsenie walc "Gdzie kwitną cytryny" zamieniała w pusty, koloraturowy popis. Młody i czujący operetkowy styl Łukasz Załęski (tytułowy Baron) chce koniecznie udowodnić, że jest tenorem z wysokim c.

Tylko Przemysław Rezner pamięta, że w operetce liczą się walory wokalne, talent aktorski, ale i sceniczny wdzięk. Trafnie oddał intencje reżysera i przemianę Zupana, który według Koniny jest kimś innym i groźniejszym niż tylko - jak u Straussa - prostackim, bogatym hodowcą świń.

"Baron cygański" zamyka pewien rozdział Teatru Wielkiego w Łodzi, który czeka zmiana dyrekcji. Ciekawe, czy ten spektakl pozostanie epizodem czy zapowiada zmiany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji