Artykuły

Pies z życiowym dystansem

Trzy niemieckie artystki przygotowały premierę na wałbrzyskiej scenie.

Autorka "Psa kobiety mężczy­zny" - Sibylle Berg - w stycz­niu promowała w Warszawie swoją książkę "Ludzie szukają szczęścia i umierają ze śmie­chu", a w Krakowie już do pre­miery innej jej sztuki - "Pan X" - szykuje się Jerzy Stuhr. Młody niemiecki dramat budzi u nas coraz większe zainteresowanie. Co takiego jest w tych sztukach, że interesują Polaków?

Banalna codzienność, próba zapisania teraźniejszości. Prosty temat - dewaluacja uczuć, brak perspektyw, zanik emocji, sa­motność, niemożność zrozu­mienia się, cynizm świata, upa­dek ideałów, itd. Młodzi Niemcy grzebią w tym wszystkim szuka­jąc najróżniejszych form.

Narratorem opowieści Berg o związku (trudno nazwać to miłością) czterdziestolatków jest... Pies. Z banalnej historyjki Pies montuje na naszych oczach zabawną farsę ze smutnym, od­realnionym finałem niepasującym do całej sztuczki. Polską prapremierę "Psa..." wyreżyse­rowała Marianne Wendt i parę razy naprawdę błysnęła poczu­ciem humoru bardzo wyrafino­wanym. Trzecia niemiecka ar­tystka, Malve Lippmann, przy­gotowała aktorom plac gry, czyli scenografię. Neutralną w pierw­szej części opowieści, ale z ukry­tą niespodzianką w punkcie zwrotnym.

Tomasz Orpiński wybrany do roli Psa, był nie tylko narrato­rem, komentatorem, ale też kombajnem dźwiękotwórczym. Świetnie sobie radził z "wywoły­waniem" deszczu, wszelkimi sa­mochodowymi odgłosami (nie wyłączając trzaskania drzwia­mi), aż po refreny popularnych piosenek dowcipnie komentują­cych zdarzenia. Gdyby po "Małpach" Aleksander Sobiszewski chciał zrobić mimodram o psach, gorąco bym mu wał­brzyskiego aktora polecał - ma naturalny talent komediowy.

Duet - Irena Wójcik i Andrzej Szubski - zaczął bardzo cienko, ale powoli się rozkręcał i ukręcił parę udanych scen. Trochę za­brakło im aktorskiej "pary", by te postaci były nie takie papiero­we i łatwe do rozszyfrowania. Sądzę, że aktorzy wspólnie z reżyserką walczyli, by była to sztuka z głębokim przesłaniem i za­przepaszczali dowcipne pointy zawarte w tekście. A szkoda, bo zgrabnie i z dużym językowym wyczuciem przełożone na współczesną polszczyznę z ory­ginalnymi kolokwializmami przez Karolinę Bikont.

Zabawna to sztuczka i nikt sobie nie pomyśli, że stracił wie­czór wybierając się do wałbrzy­skiego teatru. Ba, może inaczej popatrzy na swojego czworonoga i zacznie z nim normalnie rozmawiać. Jak partner, a nie właściciel.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji