Artykuły

Impresje na motywach "Fausta"

"Faust" Johanna Wolfganga Goethego w reż. Michała Borczucha w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Recenzja Anity Nowak z Radia PiK.

Zawiódł się ten, kto miał nadzieję zobaczyć "Fausta". No oczywiście - we współczesnych dekoracjach, z drobnymi aluzjami do naszej rzeczywistości, ale w dużej jednak mierze przypominającego dramat największego niemieckiego romantyka. A tu?

Zdarzenia rozgrywają się w fabryce sprzed jakiegoś półtora wieku. Po jednej stronie sceny usytuowane są maszyny i stanowiska pracy robotników, po drugiej szatnie. Kostiumy (i te "prywatne", i te robocze) nawiązują do mody z czasów I wojny światowej. Ale to nie wszystkie innowacje. Bydgoskiego "Fausta" w reżyserii Michała Borczucha można nazwać artystycznymi impresjami na motywach Goethego.

Poszczególne sekwencje to efektowne plastyczne etiudki, poprzeplatane projekcjami filmowymi wyświetlanymi na wielkim półprzezroczystym ekranie, który od czasu do czasu przysłania scenę. Raz pojawia się na nim naga Dominka Biernat jako Małgorzata, prezentuje swe zgrabne ciało z różnych perspektyw; innym razem ilustracje scen o pacyfistycznej wymowie z książki o wielkich bitwach I wojny światowej. Warstwa wizualna to jeden z większych walorów tego przedstawienia. Oprócz scenografki i projektantki kostiumów - Doroty Nawrot, ogromna to zasługa reżyserki światła, Jacqueline Sobiszewski oraz artystów malarzy - Krzysztofa Mężyka i Luki Woźniczko. Niektórym zdarzeniom towarzyszą kompozycje elektroniczne Bartosza Dziadosza. Ciekawe są zwłaszcza w scenie rozmowy Heleny z żołnierzem, kiedy to w strumieniu syntetyzowanych dźwięków melancholijnie rozbrzmiewają skrzypce.

Aktorsko ciekawie prezentuje się Małgorzata Witkowska w roli Marty. I to nie tylko ze względu na niezwykle umiejętne podawanie wiersza, z wyczuciem średniówki, lecz także subtelne poczucie humoru i ironiczny dystans, którego przydaje swej postaci w mniej poetyckich momentach. Równie znakomicie kreuje swą rolę Marta Malikowska grająca prostą dziewczynę - Bietkę. Świetnie funkcjonują też na scenie aktorzy nieprofesjonalni. Są niezwykle wiarygodni. A Krystyna Skiera w roli Matki Małgorzaty gra na równi z zawodowcami. Groteskowa scena jej żegnania się ze światem bardzo ożywia widownię, budzi śmiech. Natomiast jej osobiste wynurzenia na temat wizji wschodu słońca wzruszają.

Amatorzy grający w tym przedstawieniu to osoby niewidzące. Pomimo pięknej oprawy plastycznej jednym z głównych przesłań spektaklu jest uświadomienie publiczności bogactwa bodźców pozawzrokowych, którymi można niekiedy znacznie głębiej i ciekawiej wnikać w rzeczywistość, poznawać świat. Inspiracją do tego zabiegu, były - jak sądzę - słowa wypowiedziane na moment przed oślepieniem Fausta przez jedną z postaci, Troskę, że ludzie i tak przez całe życie są ślepi. Z pozoru przekornie polecam spektakl przede wszystkim miłośnikom Goethego. Oni bowiem będą mogli wychwycić tu najwięcej odniesień. I najlepiej go zrozumieć.

(Recenzja emitowana na antenie Polskiego Radia PiK w "Śniadaniu z Muzami" 15 marca 2015)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji