Na podłodze duszy
Tu wszystko rozgrywa się "na podłodze duszy". Nie w żadnych tam jej lirycznych, delikatnych zakamarkach. Po prostu wyłazi skrywana prawda o innych, o porządku świata, o tym, co mnie się od życia należy, na co naprawdę zasługuję, a co niezasłużenie dostają ci, którym się nie należy. O tym, kto winien, że jest jak jest. Populistyczne pieniactwo i zacietrzewienie przeplata się z życiowym wyznaniem nieudacznika i butą prostaka, który wszystko ma.
Po raz drugi Bronisław Wrocławski prezentuje galerię ludzkich typów. Zrobił furorę monodramem "Seks, prochy i rock and roll". Dziesięć festiwalowych nagród, trzy lata najwyższych notowań, u widzów (260 spektakli!). Nic dziwnego, że teatr, oraz reżyser Jacek Orłowski i aktor zdecydowali się znów sięgnąć po tekst Erica Bogosiana. Tym razem tytuł jest jeszcze bardziej intrygujący: "Czołem wbijając gwoździe w podłogę".
Cała opowieść ma w sobie coś z ducha talk show, w którym różne osoby otwierają duszę, albo jak przekornie i z przekąsem nazywa to Bogosian odnajdują w sobie dziecko pozwalając mu na bolesną, a czasem wręcz kretyńską szczerość. Od początku jasne są reguły gry. Wiadomo, że oto jest widownia, aktor wita się z nią, by za chwilę poprosić kogoś, kto chciałby zaprezentować, na co stać "jego wewnętrzne dziecko", które właśnie doszło do głosu i gotowe jest tupnąć w "podłogę duszy". Wrocławski zmienia postacie, klimat wypowiedzi, gest i mimikę. Tylko niewielkie zmiany w wyglądzie zewnętrznym zaznaczają, że oto przed widownią staje inny człowiek. Aktor bawi i drażni. Jego bohaterowie są tacy, jakich w dziesiątkach odmian zdołała wykreować telewizja, są z naszej rzeczywistości. Przekonują, ale częściej irytują. Czasem chce się śmiać, a czasem robi się po prostu głupio. Rozmaitość nastrojów, to istotny walor tego monodramu. Po "Seksie, prochach..." widz już zna konwencję, mniej go zaskakuje, ale i tym razem dowie się sporo o innych, a może i o sobie.
Bronisław Wrocławski umie koncentrować uwagę i przez 80 minut, praktycznie w pustej przestrzeni wyposażonej tylko w okrągły podest, jest tym, na kim ze zrozumieniem, politowaniem lub wstrętem skupimy uwagę. Może tylko należałoby zróżnicować przerywniki muzyczne zaznaczające kolejne wcielenia. A tak naprawdę, czasem warto obudzić "swoje wewnętrzne dziecko" i... szybko je uśpić.