Artykuły

Z Opery Śląskiej Król Roger

Tradycją już jest, że Opera Śląska wystawia na daty jubileuszowe dzieła polskich kompozytorów. 35-lecie działalności uczciła przygotowaniem opery Karola Szymanowskiego "Król Roger". Po nieudanej jednoaktowej "Hagith" w roku 1962 (tylko 10 przedstawień dla 3.500 widzów) jest to więc druga pró­ba zdobycia publiczności śląskiej dla twórczości operowej K. Szymanow­skiego.

Estrady koncertowe WOSPRiTV oraz Filharmonii Śl. od dawna roz­brzmiewają muzyką K. Szymanow­skiego. Miłośnicy muzyki dobrze zna­ją jego dzieła symfoniczne - II i III Symfonię, koncertowe - I i II Kon­certy skrzypcowe oraz Koncert forte­pianowy - "Symphonie concertante", oratoryjne - "Stabat Mater" i "Li­tanię do Najświętszej Marii Panny", w wykonaniu koncertowym balet-pantomimę "Harnasie", powszechnie znane są jego utwory skrzypcowe i fortepianowe, pieśni solowe.

Ogromną popularnością cieszy się K. Szymanowski wśród licznych ze­społów Związku Śląskich Kół Śpie­waczych, które wielokrotnie sięgały po jego popisowe "Pieśni kurpiow­skie", ceniąc w nich mistrzowską fa­kturę chóralną i piękno folkloru.

Warto tu przypomnieć, że zasłużony katowicki chór "Ogniwo" posiada w swoich zbiorach korespondencję z K. Szymanowskim z okazji wykona­nia koncertowego "Stabat Mater", że na tym koncercie wielki polski kom­pozytor był obecny i że ofiarował wtedy chórowi swoją fotografię z na­pisem: "Katowickiemu Chórowi "Ogniwo" z głęboką wdzięcznością za przepiękne wykonanie "Stabat Mater" na uroczystym koncercie w Katowicach dnia 15 maja 1934 roku - Karol Szymanowski".

K. Szymanowski żył niedługo, choć bardzo intensywnie. Zmarł mając 54 lata. Tworzył - licząc od Preludiów fortepianowych op. l z ok. 1900 roku do II Koncertu skrzypcowego op. 61 z r. 1933 i ostatnich Mazurków op. 62 z 1934 - około 30 lat. Jego spuścizna twórcza przetrwała próbę czasu. Dzie­ła jego, coraz popularniejsze w Pol­sce i świecie, stanowią stałą znaczną część repertuarów orkiestr i solistów, podbijając słuchaczy szczególną uro­dą, wyrafinowanym smakiem, roz­poznawalną odrębnością stylu, choć styl ten zmieniał się kilkakrotnie, kończąc się okresem narodowym, polskim, z widocznym nawiązaniem do rodzimej twórczości ludowej. Wy­razem tego stały się: "Stabat Mater", symfonia koncertująca, II Koncert skrzypcowy, "Harnasie".

"Król Roger" należy do okresu twórczości, w którym K. Szymanow­ski zafascynowany był sztuką i kul­turą starogrecką i arabską. Powstaje wtedy wielka III Symfonia - "Pieśń o nocy", cykle fortepianowe "Maski", skrzypcowe "Metopy", "Pieśni miłosne Hafisa", "Pieśni muezina szalonego", ekstatyczny I Koncert skrzypcowy. "Król Roger" z op. 46, zamyka ten okres. Opus 46-bis to już "Słopiewnie", pieśni zwiastujące rozpoczynający się okres narodowy.

"Król Roger", "dramat sycylijski", "misterium", jak go pierwotnie okre­ślał kompozytor, powstał pod wpły­wem wrażeń i przeżyć wyniesionych z dwukrotnych podróży - w 1911 i 1914 r. - na Sycylię i do Afryki. Za­fascynowany mieszaniną kultur i re­ligii - starogreckiej, arabskiej, bi­zantyńskiej i włoskiej opracował we­spół z Jarosławem Iwaszkiewiczem ogólne zarysy dramatu, po czym J. Iwaszkiewicz napisał libretto.

Komponowanie muzyki odbywało się w latach 1919-24. Prawykonanie opery nastąpiło w Teatrze Wielkim w Warszawie pod dyrekcją E. Mły­narskiego w 1926 r. W roku 1932 wy­stawiło "Rogera" z wielkim powo­dzeniem Narodni Divadlo w Pradze. Po wojnie, w r. 1949, pod batutą pol­skiego dyrygenta M. Mierzejewskiego, w reżyserii B. Horowicza, "Król Ro­ger" został wystawiony na Sycylii, w Teatro Massimo w Palermo. Nastę­pnie realizacje "Rogera", już w cza­sach nam bliskich, rozpoczyna reży­ser Bronisław Horowicz pod tą sa­mą batutą M. Mierzejewskiego w dniu 23 listopada 1965 r. w cyklu przedstawień inaugurujących odbu­dowany Teatr Wielki w Warszawie. W Polsce "Króla Rogera" wystawiły w ubiegłym 15-leciu jeszcze opery w Poznaniu, Gdańsku i Krakowie. Za granicą grany był "Roger" w Londy­nie i Chicago. "Polskie Nagrania" wydały tę operę na płytach. Nagra­nie to sprzedaje również jedna z an­gielskich firm gramofonowych.

Znajomość tego dzieła, jak widać, rośnie. Rok 1982 - stulecie urodzin wielkiego kompozytora polskiego - ma być ogłoszony przez UNESCO "Rokiem K. Szymanowskiego", co na pewno przyczyni się do wzmożenia popularyzacji twórczości największego po Fryderyku Chopinie kompozytora narodowego. Przypomnijmy tu, że zabalsamowane zwłoki jego spo­czywają od 7.IV. 1937 r. na Skałce w Krakowie, w Krypcie Zasłużonych.

"Król Roger" zajmuje w twórczoś­ci operowej XX wieku jedno z naj-pocześniejszych miejsc m. in. obok "Peleasa i Melizandy" Debussy`ego "Elektry" i "Salome" Ryszarda Straussa, obok "Wozzecka" i "Lulu" A. Berga, "Sinobrodego" B. Bartoka, choć dzieła te, oczywiście, są niepo­równywalne, a łączącą je cechą jest nowatorstwo w wieloznacznym ro­zumieniu.

Wybierając się na przedstawienie "Króla Rogera" trzeba by pamiętać, że nie jest to opera tradycyjna, że pierwotne określenie jej jako miste­rium zakłada odmienność formy, rów­nież rozwoju dramatycznego o ogra­niczonej akcji scenicznej, że więc słu­chać jej należy koncentrując się nie tyle na fabule, co na wewnętrznej akcji muzycznej, na samej muzyce, której kompozytor powierzył funkcję wyraziciela i tłumacza pobudek dzia­łania głównych bohaterów i rozwo­ju wydarzeń. Piękna to muzyka, choć nierówna na skutek długich przerw dzielących pisanie aktów drugiego i trzeciego, nawet, z pewnymi konce­sjami na rzecz gustów publiczności (muzyka baletowa w II akcie).

Akt I rozgrywa się w bizantyjskiej katedrze w Palermo około 1140 roku za panowania Rogera II, króla Sy­cylii. Mrok wnętrza, archaicznie, cerkiewnie brzmiące chóry - męski, chłopięcy, mieszany, zaśpiewy Archirelosa, potem Króla, Edrissiego (mędrca arabskiego, powiernika i do­radca Rogera), Roxany (małżonki Króla, Diakonisy, wreszcie żarliwy śpiew tajemniczego Pasterza (naczel­nej postaci dramatu) i gorące błaga­nie Roxany robią wielkie wrażenie. Dużo gęstej, przejmująco pięknie brzmiącej orkiestry to zawartość muzyczna I aktu. Akty II i III przy­noszą dalsze zasoby niezwykłej muzyki. Dodajmy, że oprawa plastycz­na - skąpo oświetlone świecami wnętrze Capelli Palatina, ciężkie zło­cenia łuków architektonicznych, mozaikowe ikony, ciemne habity mnichów i bogate stroje Roxany i Króla - współgrała, zespalała się z muzyką, służąc wnikaniu w głębo­kie mistyczne treści ideowe. Również wstrzemięźliwość reżysera - inscenizatora w uaktywnianiu ze­społów i solistów, czyniąca obraz bardziej statycznym, właśnie o cha­rakterze misterium, była tu czyn­nikiem scalającym i zarazem potęgującym przeżycia widzów. Nie dość uzasadnione, nie dość jasno wyraża­jące się, raczej zbędne, były, w moim odbiorze, jakoweś obrazy ruchowe na podwyższonym krużganku - ołtarzu oraz pochód biczujących się mni­chów.

Mniej udatne, mniej adekwantne wy­dają się dekoracje aktu II i III, w których scenograf pragnął wyko­rzystać elementy konstrukcji archi­tektonicznych katedry z aktu I. Akt II miał być bisantyjsko-arabskim wnętrzem pałacu króla Sycylii, a akt III rozgrywać się powinien wśród ruin starożytnego greckiego teatru. - Szkoda, że zamieszczony w progra­mie projekt dekoracji aktu III nie zo­stał zrealizowany. Ogólnie jednak o scenografii J. Bernasia można mówić, że spełniła zadanie przybliżenia dzie­ła słuchaczowi.

Najtrudniejsze i najodpowiedzialniejsze zadanie przypadło inscenizatorowi i reżyserowi "Króla Rogera". Już z listów K. Szymanowskiego do J. Iwaszkiewicza, a dalej z artykułu J. Iwaszkiewicza w programie do "Rogera" w Warszawie w 1965 r. wy­nika, że kompozytor i poeta długo pracowali nad ujęciem słownym treści i idei, "dramatu sycylijskiego". "...Oczywiście, gdy porównuję istnie­jące dzieło - pisze J. Iwaszkiewicz - ze wszystkimi zamiarami, jakie się w naszych głowach lęgły, uderza mnie kontrast pomiędzy gigantycznościa zamysłu a skromnością jego realiza­cji... Jak wiadomo, w realizacji "Król Roger" okazał się bardzo krót­ką operą. I dobrze, że tak się stało. Skondensowanie dziania się muzycz­nego, nikła dosyć akcja dramatycz­na, rozciągnięta na większą prze­strzeń czasową na pewno zmniejszy­łaby efekt muzyczno-teatralny dzie­ła".

Tę "nikłą dosyć akcję dramatycz­ną" stara się reżyser przedstawić ja­ko "swoisty seans psychologiczny", rozgrywający się w podświadomości Rogera przy udziale jego alter ego (drugiego ja) - postaci urojonej, którą postrzega Król w swojej fantazji, ale niestety nie dość zrozumiałej dla widza, zwłaszcza, że słowa są kom­pletnie niesłyszalne w przebiegu z estrady na salę. Chciałoby sie wyra­zić żal, że nie pomyśalno o wydru­kowaniu w programie tekstu "Pieśni Roxany", ważniejszych strof Paste­rza, Rogera, maga Edrissiego. Widz i słuchacz w tej sytuacji pozostawiony jest sam sobie, własnej domyślności. Nawet recenzentowi "Dziennika Za­chodniego", na jego prośbę o możli­wość wglądu do libretta i wyciągu fortepianowego dyrektor Opery. N. Siess odmówił, oświadczając, że są one objęte tajemnicą autorską reży­sera i dyrygenta?!

Z tym wszystkim, uogólniając wra­żenie widowiskowo-teatralne z "Kró­la Rogera", w realizacji Ludwika Rene, przy współpracy Jana Bernasia, trzeba powiedzieć, że jest ono wielkie i upamiętniające się, a że mogło być większe, nie ulega wątpli­wości.

Strona muzyczna - ogólna inter­pretacja, brzmienie orkiestry. Jej stosunek do solistów oraz śpiew - zwłaszcza Jerzego Kubita (Rogera) i Stanisławy Marciniak-Gowarzewskiej (Roxany) spotykać się będzie z uz­naniem słuchaczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji