Sen narodowej pamięci
Szedłem na przedstawienie "Dziadów - Improwizacji" w teatrze "Studio" z nadzieją i niepokojem. Od lat jestem pod wrażeniem dokonań tego artysty. Szczególnie ceniłem "Wariacje" i "Śmierć w starych dekoracjach", w których muzyka, słowa, obraz i gra aktorska tworzyły całość. Ale "Dziady'' zbyt mocno nas przenikają, by można było całkowicie je poddać tak smutnej wizji.
Trzeba powiedzieć szczerze, i z wielkim uznaniem, że inscenizator nie ułatwił sobie zadania. Jeśli realizacja sceniczna jest rodzajem mniej lub bardziej świadomego "wyścigu wyobraźni" tekstu oraz inscenizatora - w wypadku "Dziadów" większość atutów znajduje się po stronie poety. "Dziady" to ładunek obrazów, myśli, uczuć, aluzji, niepokojów. Któż im może sprostać wizjonersko? Tu nie chodzi tylko o to, co w naszej świadomości i podświadomości zostało ze 150-letniej egzystencji arcydzieła. Gdyby poemat narodził się obecnie, można przypuszczać, ze oddziałałby z równą siłą. Istnieje zresztą próba. To "Dziady", reżyserowane przez Jana Kulczyńskiego, jako utwór znaleziony przez młodego Polaka. Inscenizacja ukazywała olśnienie owego czytelnika.
Obecny spektakl Grzegorzewskiego pozostawia wątpliwości. Może to nasza własna wina, może nie umieliśmy podążyć za ambitnym zamysłem? Urzekająca jest myśl, że "Dziady - Improwizacje" mają być bilansem tego co w tradycji arcydzieła najbardziej żywe. Ale z takim wyjaśnieniem kłóci się inne: Grzegorzewski to twórca poruszający się w "przestrzeni" snów. A więc - w podświadomości. Jeśli "Dziady" maja być próbą zbliżenia do odczuć współczesnego widza na temat Mickiewiczowskiego arcydzieła - nie mogą być procesem z zakresu "psychologii głębi". Wymagają świadomości, jasności. W pewnej mierze - nawet "rachunku", choćby subiektywnego. Prawda, że reżyser samym tytułem nasuwa myśl o swej skromności. Choć nie tylko o improwizacjach tu mowa, zachował tytuł pierwotny a fazy prób teatralnych gdy chodziło o niektóre tylko sceny, o Improwizacje w szerokim pojęciu (a wiec o poezję przekazaną bezpośrednio i spontanicznie, bez autokontroli). Ale spektakl ma ambicje szersze, lot rozleglejszy. Chodzi przecież o całość "Dziadów" rysujących się zarówno w wyobraźni inscenizatora, jak widzów.
Najświetniejsze, jak mi się wydaje, dotychczasowe spektakle tego artysty operowały syntezą muzyki, scenografii, tekstów i aktorstwa. W "Improwizacjach" wielka rola przypada kompozycjom muzycznym Stanisława Radwana. Scenografia Grzegorzewskiego zaznacza się "aluzjami" (np. do okna z wiersza "Oleszkiewicz") oraz fragmentami gry świateł i barw. Daleko tu do owej pełni, która stanowiła urok "Śmierci w starych dekoracjach". Co do aktorstwa, trudno je w pełni doceniać, gdyż wiele słów i fraz nie dociera na widownię. Młody wykonawca roli Konrada, Wojciech Malajkat, jest zapewne predysponowany do innych ról. Wielka Improwizacja, w jego realizacji nie wywiera wrażenia. Domyślam się intencji antypatetycznych (może i antylirycznych). Ale osłabienie fraz, ich fragmentaryzacja, zbyt częste i długie, nieumotywowane przerwy, nie służą nawet celom negatywnym. Z innych wykonawców jedynie Jerzy Zelnik operuje pełnią środków wokalnych a także - Jerzy Dominik i Stanisław Brudny. Widzenie Księdza Piotra przekazano Teresie Budzisz-Krzyżanowskiej, jako Pani Rollisson. Choć artystka znakomicie zadanie wypełnia, "feminizacja" wątków, przeistacza sens Części Trzeciej i osłabia nurt "rozmowy z Bogiem", zawartej w Widzeniu.
Ale zjawisko "przerzucania" zadań aktorskich jest w tym spektaklu ciekawe i niezwykłe. W "Salonie Warszawskim", piękna dykcja i swoboda ruchu Olgi Bielskiej, Jolanty Hanisz, Anny Milewskiej i Heleny Norowicz nadaje ton rozrachunkowy Części Trzeciej, w której Jerzy Dominik (Adolf) pełni funkcje oskarżyciela. Anna Chodakowska, jako Duch pięknie przejmuje metafizyczny sens w scenie egzorcyzmów.
Zastrzeżenia, które wysuwam, nie przeczą faktowi, że "Dziady - Improwizacje" stanowią dzieło ambitne i ważne. Szkoda, że gra części aktorów nie wzmacnia jasności. "Twórca powinien nieść miecz świetlisty poprzez mrok wątpień" powiedział wielki powieściopisarz. Postać Konrada ma u nas wielką tradycję, dawną i nową. Podobnie - role Księdza Piotra, Guślarza, Senatora. To także jest żywa, w naszej świadomości, współpamięć "Dziadów". Dzieła o tajemniczej obecności umarłych z żywymi. Grzegorzewski tę ideę chciał spotęgować jako pamięć o pamięci.