Artykuły

Wahazar w kapsule

"Gyubal Wahazar" wg Witkacego w reż. Pawła Świątka w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Marta Bryś w dwutygodniku.com

W wizji Świątka dyktator Wahazar to dziwadło, które ciągle wytrzeszcza oczy, głośno ryczy i krzyczy, a jego groźby wydają się bardziej majakami szaleńca zamkniętego w laboratorium niż bezwzględnymi posunięciami politycznymi.

Kiedy Witkacy pisał "Gyubala Wahazara" w 1921 roku, chciał zdiagnozować społeczeństwo, które podatne jest na manipulacje silnych przywódców, zaspokajających potrzebę poczucia wspólnotowej siły i wyższości nad innymi państwami. Jego wizja wkrótce miała się spełnić w najbardziej upiornych wydarzeniach XX wieku. I choć dzisiaj nietrudno wskazać dyktatorów, którzy nie cofają się przed najbardziej brutalnymi sposobami utrzymania i zwiększenia swojej władzy, to Paweł Świątek zdecydował się odczytać dramat Witkacego z perspektywy nieokreślonej, ale z pewnością odległej, przyszłości.

Pałac Wahazara przypomina dyskotekowy parkiet z oszkloną didżejką dla Morbidetta (Małgorzata Zawadzka) - ściany są lśniąco srebrne, z szeregiem plastikowych okien. Scena kilkakrotnie rozświetla się intensywnym jednolitym kolorem (zielony, czerwony). Sam władca głównie przebywa w dużej, szklanej kapsule, którą raz przetacza przez scenę, raz wykorzystuje jako mównicę; kiedy miejsce Wahazara zajmie Ojciec Unguenty, również stanie na kapsule, symbolicznie przejmując władzę. Opowieść o żądnym władzy szaleńcu, jego poddanych i konkurencie, który proponuje duchową odnowę siły narodu, zostaje tu sprowadzona do pustych deklaracji, bardziej związanych z interesem przywódców niż realnym oddziaływaniem na społeczeństwo. Ono bowiem po prostu ślepo podąża za liderem i nawet gdy zostaje wtrącone do więzienia przez Wahazara, próbuje racjonalizować swoją karę.

Reżyser zredukował liczbę postaci z kilkudziesięciu do ośmiu. Ten zabieg sprawił, że społeczeństwo, którym rządzi Wahazar, symbolizują tu cztery kobiety (Świntusia, Scabrosa, Lubrica, Morbidetto), chwilami zaś pracuje na komiczny efekt (stojące za plastikowymi oknami kobiety wznoszą okrzyki wsparcia dla Wahazara, dla stworzenia efektu tłumu wraz z nimi krzyczy też kilku mężczyzn z obsługi technicznej) i rozmywa dramaturgiczną oś konfliktu między Wahazarem i Unguentym. Został wątek ojcowskiej relacji Wahazara ze Świntusią (Ewa Kolasińska), która ma na niego łagodzący wpływ, dwóch kobiet (Iwona Budner, Małgorzata Gałkowska), które Wahazar chce zamienić w Kobietony oraz medycznych eksperymentów w celu stworzenia idealnego człowieka prowadzonych przez doktora Ryppmana (Krzysztof Zawadzki). Nie wybrzmiewa główny temat dramatu Witkacego dotyczący władzy świeckiej i religijnej, które dążą do otumanienia społeczeństwa i wykorzystywania jego zaślepienia do partykularnych interesów. Wszystko to ginie w monologach i deklaracjach, które aktorzy wygłaszają do widowni. Niejako na marginesie akcji Świątek prowadzi też mocno niejasny wątek, a mianowicie kilka niemych scen, w których pojawia się Kobieton - ubrana w obcisły, biały kombinezon Paulina Puślednik, która przedstawia kilka układów taneczno-akrobatycznych, fragmenty choreografii Niżyńskiego ze "Święta wiosny", a na koniec recytuje teksty po starohebrajsku i japońsku.

Estetyka science fiction, którą posłużył się scenograf Marcin Chlanda, składa się z dość zaskakujących elementów, typowych dla wyobraźni artystów lat 60. ("Przekładaniec" w reżyserii Andrzeja Wajdy) i 80. ("Seksmisja" Juliusza Machulskiego) - przetworzone komputerowo głosy aktorów, teremin wydający wysokie, długie dźwięki, którymi steruje Ryppman za pomocą ruchu dłoni, białe kombinezony zakrywające głowę, plastikowa kurtka, którą nosi Świntusia, sztuczne, wielkie brwi Ojca Unguentego, plastikowe okna. Trudno uwierzyć w przekonanie scenografa, że elementy, które z dzisiejszej perspektywy symbolizują stereotypowe myślenie o przyszłości sprzed kilkudziesięciu lat, miałyby w sposób wiarygodny, a nie ironiczny, zbudować świat Wahazara. Konwencja science fiction zostaje tu potraktowana w sposób zaskakująco naiwny, co widać w finale spektaklu, kiedy niespodziewanie otwierają się okna na scenie, a za chwilę słychać trzask otwieranych drewnianych drzwi na foyer. Technicznie jest to efekt tak samo prosty, jak zmiana scenicznego światła czy muzyki, ale tutaj przedstawiony jest jako tajemnicza, futurystyczna siła.

W wizji Świątka dyktator Wahazar (Marcin Czarnik) to dziwoląg, który ciągle wytrzeszcza oczy, głośno ryczy i krzyczy, a gdy się porusza, wygina całe ciało. Włosy ma zaczesane na żel, na odkrytym torsie ślady po kolorowych symbolach, na nogach czerwone kozaki z niebieskimi płomieniami. Reszta postaci ubrana jest na biało (płaszcze, sukienki), Morbidetto (Małgorzata Zawadzka) zaś ma na głowie brązową, a na ciele czarną, dziurawą rajstopę, podciągniętą pod biust zakryty czarną opaską. Efekt odrealnienia świata Witkacego Świątek chciał uzyskać również poprzez specyficzny sposób gry aktorskiej. Aktorzy deklamują tekst, czasem sięgają po nadekspresję czy nienaturalną modulację głosu. Taki pomysł wymaga od reżysera ogromnej precyzji, kontroli rytmów i dźwięków, aby stworzyć konkretną jakość, która zadziała w zderzeniu z niełatwą frazą Witkacego. W tym przypadku jednak aktorzy wydają się stosować te zabiegi intuicyjnie, bez jakiegokolwiek ładu. Konsekwentny w prowadzeniu postaci Wahazara jest Marcin Czarnik, który wykorzystuje swoje umiejętności grania niepsychologicznego, formalnego, choć jego Wahazar chwilami staje się karykaturą władcy i zbliża się do swoich kreskówkowych odpowiedników. Wykrzykiwane groźby nie przerażają, wydają się bardziej majakami szaleńca zamkniętego w laboratorium niż bezwzględnymi posunięciami politycznymi.

Wszystkie zabiegi reżysera mają złożyć się na spójny świat, w którym Wahazar i Unguenty walczą o rząd dusz. Głównym problemem spektaklu Świątka wydaje się jednak arbitralność gestu nałożenia na tekst sztucznej, wymyślonej konwencji, w jakiej został zrealizowany.

**

MARTA BRYŚ, doktorantka na wydziale teatrologii Uniwersytetu Jagiellońskiego; pracowała w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora "Cricoteka" oraz jako koordynator programowy Krakowskich Reminiscencji Teatralnych w 2013 roku. W 2014 była członkiem Komisji Artystycznej w Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Współpracuje z miesięcznikiem "Didaskalia".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji