Wybór: Bydgoszcz
- Miałam wysiąść w Toruniu, a zajechałam nad Brdę. Było nie było, poszłam do teatru, a ówczesny dyrektor Andrzej Maria Marczewski nie wahał się mnie przyjąć do zespołu - mówi MAŁGORZATA WITKOWSKA, aktorka Teatru Polskiego w Bydgoszczy.
Rozmowa z Małgorzatą Witkowską (na zdjęciu), aktorką Teatru Polskiego w Bydgoszczy:
Wiem, że prawie nie schodzisz ze sceny?
- Są takie dni, że próby trwają nawet do późnych godzin nocnych. Gramy bardzo dużo, premiera goni premierę.
Oklaskiwałem Ciebie i Twoje znakomite koleżanki w "Ośmiu kobietach". Ale rola, w której wystąpiłaś, jest delikatnie mówiąc kontrowersyjna
- Dobre określenie (śmiech), rodzina nie chce mnie wpuścić do domu, bo moja obyczajność, delikatnie mówiąc jest doprawdy dwuznaczna. Mają mi się też podobać kobiety, ale dodatkowa rola tancerki, jest najbardziej do zaakceptowania.
Dobrze czujesz się w tej inscenizacji?
- Tak mnie obsadził reżyser, i nie mam wyjścia. Nie chcę mówić, że rola jak rola, zawsze daję z siebie wszystko. Mam nadzieję że sztuka będzie miała wzięcie, zapraszam przy okazji wszystkich do teatru, np. 30 grudnia. Tak na odprężenie przed sylwestrem.
Pracujesz w teatrze już....
- 102 lata. Boże, proszę nie przypominaj mi, kiedy to się zaczęło. Jestem wierna cały czas bydgoskiej scenie. I myślę, że to się nie zmieni.
Podobno pomyliłaś kiedyś pociągi?
- Miałam wysiąść w Toruniu, a zajechałam nad Brdę. Było nie było, poszłam do teatru, a ówczesny dyrektor Maria Marczewski nie wahał się mnie przyjąć do zespołu.
Szkołę skończyłaś we Wrocławiu...
- Tak, a pochodzę z przepięknego Kłodzka. Jestem troszkę daleko od rodzinnego domu, ale nie martwi mnie to, bo Bydgoszcz już dawno temu bardzo pokochałam. Tu jest teraz mój dom.
Gdybyś nie była aktorką....
- To leczyłabym malutkie zwierzątka. Zawsze marzyłam od studiach weterynaryjnych.
