Artykuły

Orlando w zaułkach Paryża

"Orlando Paladino" w reż. Waldemara Raźniaka - kooprodukcja Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, Akademii Teatralnej i Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Pisze w Jacek Marczyński w Ruchu Muzycznym.

Coraz większa aktywność młodzieży artystycznej daje szansę obejrzenia na scenie (choćby w wersji niezbyt doskonalej) utworów, po które w pełni profesjonalne teatry nie sięgają. Tak było na jesiennym przeglądzie Sceny Młodych w Warszawskiej Operze Kameralnej (RM 1/2015). Coraz ciekawiej układa się też współpraca stołecznych uczelni: Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, Akademii Teatralnej i Akademii Sztuk Pięknych. Kolejnym tego dowodem stało się wystawienie opery "Orlando Paladino" Josepha Haydna.

Jak twierdzą twórcy tego przedsięwzięcia, była to polska premiera utworu liczącego już ponad dwieście dwadzieścia lat. Jeśli nawet nie mają racji i zdarzyła się kiedyś jakaś prezentacja, to i tak sięgnęli po partyturę zupełnie w Polsce niedostrzeganą. Taki już los wielu oper epoki przedmozartowskiej, co wszakże w przypadku "Orlanda" trudno racjonalnie wytłumaczyć. Haydn skomponował duże, trzyaktowe dzieło, udanie łącząc elementy opery seria i opery buffa, sielanki i widowiska czarodziejskiego, wykorzystując popularny w swej epoce temat literacki. Poznanie "Orlanda" pozwala też lepiej zrozumieć źródła Mozartowskich inspiracji operowych. Dwie arie katalogowe, które u Haydna śpiewa Pasquale - pocieszny sługa tytułowego bohatera - śmiało mogą konkurować ze słynną arią Leporella z "Don Giovanniego", opartą na podobnym pomyśle.

W spektaklu warszawskich studentów Pasqaule śpiewa jedną z arii, bo "Orlando Paladino" został mocno okrojony. Pełna wersja okazałaby się chyba ponad możliwości młodych wykonawców. Tenor Bing Wen Wang dysponuje sympatycznie brzmiącym głosem i ma sporo scenicznego wdzięku, ale staranne opracowanie części partii było zapewne i tak zadaniem bardzo dla niego odpowiedzialnym.

Pod względem wokalnym powstał spektakl warsztatowy. Należy docenić koloraturową sprawność Anny Szóstek (Eurilla) czy próby wyrazowego różnicowania trudnej partii Angeliki podjęte przez Martę Czarkowską, wszyscy wykonawcy jednak nie bardzo jeszcze wiedzą, jak kreowane przez siebie postaci zniuansować interpretacyjne. Najlepiej poradził sobie Dionizy Płaczkowski, tenor potrafiący różnicować głos w śpiewie, dzięki temu był w stanie pokazać rozterki tytułowego bohatera. Profesjonalne podejście do materiału muzycznego pokazał działający do 2010 roku zespół Gradus ad Parnassum, którym dyrygowała Liliana Krych.

Spektakl reżyserował już nie student, a reżyser - Waldemar Raźniak. Nowy gmach Wydziału Scenografii ASP jest piękny, ale jego aula dysponuje skromnymi możliwościami teatralnymi. Jedyny więc koncept inscenizacyjny polegał na przeniesieniu akcji do Paryża lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, co sugerowały wizualizacje, stanowiące podstawowy element scenografii. Opowieść z bohaterami różnych stanów stała się historią, w której ci lepiej urodzeni zapuścili się w podejrzane rejony miasta. A tam, jak mówi Haydnowski Liceo: "mieszka wiele szumowin".

Roztańczeni studenci Wydziału Aktorskiego stanowili barwne, nieme tło dla bohaterów. Liczyło się przede wszystkim, że i oni, i śpiewacy uczyli się umiejętności bycia na scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji