Życie to nie opowieść idioty
Nie było - w Polsce na pewno, a zdaje się, także w Anglii - takiego przedstawienia "Makbeta", o którym można by powiedzieć, że przeszło do historii teatru. Przeglądam książkę o blisko stuletnich dziejach słynnego The Shakespeare Memorial Theatre w Stratfordzie nad Avonem i tam również takiego "Makbeta" nie znajdę. Czyżby to była dla teatru najtrudniejsza - choć wydaje się najprostsza - sztuka Szekspira? I na czym te trudności polegają? Nie umiem powiedzieć. Co więcej, w scenicznych dziejach "Makbeta" rola tytułowa nie zapisała się wielkimi kreacjami nawet wielkich aktorów. Lady Makbet - owszem. Ta miała znakomite i pamiętne odtwórczynie w różnych krajach. Ale w cieniu zbrodniczej małżonki Makbet niknął na drugim planie, jako mięczak i słabeusz, choć przecież on jest głównym bohaterem, co zresztą sam Szekspir zaznaczył w tytule. Dlaczego tak się działo w praktyce teatralnej? Znowu zagadka.
W Teatrze Narodowym Adam Hanuszkiewicz pokazał "Makbeta", w którym Makbet jest właściwym bohaterem i centralną postacią tragedii - zgodnie z Szekspirem. Wojciech Pszoniak zdobył nie byle jaką sławę kilkoma znakomitymi rolami w krakowskim Starym Teatrze. Pamiętamy go z "Biesów" i z "Wszystko dobre co się dobrze kończy". Na scenę Teatru Narodowego wkroczył jako Makbet. Piekielnie trudne to wejście. Gra, jak zawsze, w zdyszanym tempie - cały w ruchu gwałtownym i gorączkowym, niespokojny, rozbiegany, fascynujący swą niezwykła osobowością aktorską - nie bez powodzenia walcząc z mankamentami wymowy. Zdyszane tempo ma też ta tragedia, w której zbrodnia nieuchronnie pociąga za sobą zbrodnię, ta znowu następną - i tak powstaje krwawy łańcuch. Pcha do nich strach i podejrzliwość, chęć zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Daremnie - bo łańcuch nie ma końca i coraz mocniej i ciężej oplata samego zbrodniarza, który ostatecznie - jak Makbet - dochodzi do wniosku że życie "jest opowieścią idioty, pełną furii i krzyku, który nie znaczy nic".
W przeprowadzenia swej roli Pszoniak miał wiele sugestywnych momentów. Tak, ale brakło mu jakby głębszego dna. Ten Makbet był raczej pospolitą kanalią, karierowiczem, opętanym obawą przed utratą zdobytej władzy. U Szekspira ma on oddech tragiczny. Fatalistyczna zbrodnia ściera się ze świadomością pogwałcenia praw i uznanych wartości moralnych. Strach - można by go upraszczająco nazwać wyrzutami sumienia - wynika tu z konsekwencji tego pogwałcenia. Bez tego brak wielkiego, ludzkiego tragizmu Makbeta i "Makbeta".
Lady Makbet Zofii Kucówny nie ma w sobie nic z demonizmu zbrodni. Jest zimna, wyrachowana i opanowana, i cyniczna bez wątpliwości. W tym wszystkim przekonująca. Ale zbudowana trochę zbyt na jednym tonie, bez narastającego niepokoju, przez co jej szaleństwo, zresztą pięknie rozegrane, spada jak zaskoczenie. Poza tym między Makbetem i Lady Makbet nie ma na scenie żywszego kontaktu, gubi się w ten sposób ważne ogniwo ich wzajemnych wpływów.
Całość przedstawienia, jak zwykle u Hanuszkiewicza, jasno tłumaczy bieg akcji. Wyraziście przeciwstawia zbrodni ład moralny, aby przekonać, że życie nie musi być "opowieścią idioty". Ma płynność filmową w przechodzeniu obrazów z planu na plan, do czego forma tej tragedii może szczególnie zachęcać. W sposób teatralnie sensowny rozwiązuje sceny z Wiedźmami (GUSTAW LUTKIEWICZ, EMILIA KRAKOWSKA, ANNA WRÓBLÓWNA). Spośród starannej obsady na wyróżnienie - poza dwojgiem protagonistów - zasłużyli: ADAM HANUSZKIEWICZ (Duncan), SYLWESTER PAWŁOWSKI (Malcolm), WOJCIECH BRZOZOWICZ (Banco), KRZYSZTOF CHAMIEC (Macduff), WŁODZIMIERZ BEDNARSKI (Lennox), HENRYK MACHALICA (Ross), ALEKSANDER DZWONKOWSKI (Odźwierny), ZDZISŁAW WARDEJN (Hekate).
Muzyka Macieja Małeckiego stanowiła bardzo mocny akcent przedstawienia. I na koniec - choć właściwie powinna być wymieniona przede wszystkim - wielkiej piękności scenografia Mariana Kołodzieja: przeświecające szlachetnymi sztachetami ściany ze zwęglonego drzewa zamykające przestrzeń sceniczną i otwierające się na wnętrze zamkowe. Czerń, na której tle grają szarością kostiumy.
Nowy przekład Jerzego S. Sity ma zalety teatralne i poetyckie dzieł tego pisarza, który kolejno przyswaja językowi polskiemu Szekspira naszych czasów.