Artykuły

Reżyser powinien był użyć maczety

"Broniewski" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mike Urbaniak w Gazecie Wyborczej - Wysokich Obcasach.

Scena należy do dwóch panów grających tytułowego bohatera. Stary jest przejmujący. Młody - rzutki, jurny, zawadiacki. Nie ma siły, by się oprzeć jego urokowi. Proszę mi wierzyć, sam chciałem mu z widowni zaproponować romans

Trzeba mieć naprawdę dobry powód, żeby zrobić ponadtrzygodzinny spektakl. Miał go, przynajmniej teoretycznie, Adam Orzechowski, który na deskach gdańskiego Wybrzeża wystawił sztukę "Broniewski" Radosława Paczochy. Teoretycznie, bo praktycznie powodu, by tak długo siedzieć w teatrze, nie ma. O ileż lepsze byłoby to dzieło, gdyby reżyser użył nożyczek - by nie powiedzieć: maczety - i przyciął tekst tu i tam. Gdybym chciał z detalami poznać życie Władysława Broniewskiego, sięgnąłbym po książkę (co też zrobiłem - polecam tom "Broniewski. Miłość, wódka, polityka" Mariusza Urbanka). Od teatru oczekuję czegoś innego: emocji, wyciągnięcia jakichś nieoczywistości, smaków, a nie kronikarskiej dokładności.

Ale dość kwękania, bo mimo nieuzasadnionej długości i - co tu dużo gadać - takiej sobie reżyserii "Broniewski" jest spektaklem porządnym, na który do Teatru Wybrzeże warto się wybrać z dwóch powodów. Powód pierwszy to aktorzy, bo oglądanie Katarzyny Dałek, Doroty Androsz czy Piotra Biedronia to niemal zawsze wielka przyjemność. A i najnowsze nabytki Wybrzeża, jak Agata Bykowska czy Jakub Mróz, nie oddają pola starszym kolegom. Jednak scena należy do dwóch panów grających tytułowego bohatera - Michała Jarosa (młody Broniewski) i Roberta Ninkiewicza (stary Broniewski). Obaj są charyzmatyczni i porywający.

Jaros to Władysław rzutki, jurny, pełen młodzieńczej energii i ideałów, zawadiacki i rwący kobiety jak świeże czereśnie. Nie ma siły, by się oprzeć jego urokowi. Proszę mi wierzyć, po prostu nie ma. Sam chciałem mu z widowni zaproponować romans. Ninkiewicz to Władysław dojrzały, coraz bardziej uwikłany w sprawy publiczne i prywatne, pijący na umór, przeżywający kolejne śmierci ukochanych kobiet, także córki, zatwardziały komunista, ale też wielki patriota (tak, to możliwe!), który na propozycję Bieruta, by napisał nowy hymn polski, krzyczy w Belwederze, że żadnego hymnu nie napisze, bo to tak, jakby urwać łeb polskiemu orłowi. I to właśnie fascynująca biografia Broniewskiego jest drugim powodem, by się wybrać do Teatru Wybrzeże. A dwa powody to już coś, nieprawdaż?

PS Ci, którzy do Gdańska dotrzeć nie mogą, powinni 24 marca o 20.00 obejrzeć w TVP Kultura transmisję spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji