Artykuły

Pani Profesor

Recenzje Marty Fik przeminęły razem z recenzowanymi spektaklami, lecz myśl o inteligenckich powinnościach teatru nie przebrzmiała i dzisiaj wydaje się najważniejszym przesłaniem Pani Profesor - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Nikt mnie nie zaprosił na sesję w Instytucie Sztuki poświęconą pamięci Marty Fik [na zdjęciu]. Nie mam żalu, w końcu byłem tylko jednym z wielu studentów tej wybitnej znawczyni teatru, zmarłej przedwcześnie dziesięć lat temu. W połowie lat 80. Marta Fik została ukarana za działalność w opozycji zakazem zajęć w Warszawie, z czego skorzystaliśmy my, studenci teatrologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pani Profesor zjawiała się w Krakowie raz w tygodniu, zupełnie niepotrzebnie wykładała na biurko teczki z notatkami, bo wykład o powojennej historii polskiego teatru prowadziła z głowy, sypiąc dziesiątkami nazwisk, dat i szczegółów. Kilka lat później okazało się, że były to materiały do powstającej właśnie kroniki "Kultura polska po Jałcie". Nieświadomie staliśmy się pierwszymi czytelnikami książki fundamentalnej dla zrozumienia kultury doby komunizmu. To na nas Pani Profesor testowała swoją pracę.

Może to i dobrze, że nie byłem na sesji, dochodzą mnie bowiem słuchy, że dużo wylano tam łez nad upadkiem dzisiejszej krytyki i teatru. Jak wiadomo, łatwiej i bezpieczniej afirmować przeszłość, niż stawić czoło teraźniejszości. Tymczasem to właśnie Marta Fik ze swoim myśleniem o scenie jako medium społecznej komunikacji mogłaby patronować nowym siłom w dzisiejszym zaangażowanym teatrze. "Kultura polska po Jałcie" była przecież nie tylko wykładem historii polskiej kultury po 1944 r., ale przede wszystkim lekcją czytania teatru w kontekście zjawisk społecznych i politycznych. I lekcją obywatelskiej odpowiedzialności artystów za rzeczywistość. W swojej publicystyce po 1989 r. zawartej w tomie "Autorytecie, wróć?" Pani Profesor krytykowała polskich intelektualistów i ludzi sztuki za to, że utracili to poczucie odpowiedzialności. Że sami siebie pozbawili autorytetu w społeczeństwie, zajmując się przeszłością i rozliczeniami. "Poddali się przez zaniechanie - pisała w 1995 r. - jakby uwierzyli, że w rzeczywistości, która odebrała im status duchowego przywódcy, stały się nieważne wszelkie obowiązki, jakie łączono kiedyś z inteligencką powinnością budzenia sumień , rozdrapywania ran . A w innym eseju dodawała: "Być może autorytet zdobędą dopiero ci, których spory o przeszłość, związane z nią uprzedzenia i animozje już nie dotyczą".

Po latach nadzieje Pani Profesor się urzeczywistniają. Nie mam pojęcia, jak Marta Fik odebrałaby spektakle Warlikowskiego, Jarzyny, Klaty, Kleczewskiej, Zadary i innych twórców, którzy debiutowali w wolnej Polsce. Ale chyba doceniłaby pasję, z jaką budzą sumienia, rozdrapują rany i mówią o tak przebrzmiałych pojęciach jak patriotyzm, solidarność czy etyka. Recenzje Marty Fik przeminęły razem z recenzowanymi spektaklami, lecz myśl o inteligenckich powinnościach teatru nie przebrzmiała i dzisiaj wydaje się najważniejszym przesłaniem Pani Profesor.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji