Artykuły

Nosorożce

A więc tak: po Gdańsku i Krakowie również w Warsza­wie napełniły nosorożce swoim złowrogim rykiem scenę jedne­go z teatrów. Widzowie stołecz­ni,którym uprzednio pokazano groteskową farsę Ionesco "Łysa śpiewaczka" i awangardowy dramat Ionesco "Krzesła",tyl­ko dlatego nie patrzą i nie słu­chają ze zdumieniem,że liczny­mi informacjami i artykułami byli już przygotowani do spot­kania z pisarzem,który prze­szedł ogromną ewolucję od becketyzmu do swoistego zaangażo­wania. Pod tym względem jakże jesteśmy uprzywilejowani w po­równaniu z uczestnikami świa­towej prapremiery "Nosorożca" (Dusseldorf listopad 1959)lub paryskiej premiery tej sztuki u Barraulta w Theatre de France w styczniu 1960 roku, widzami,których dominującym uczuciem musiało być zaskoczenie.

Poprzednio bowiem uprawiał Ionesco igraszki intelektualne, żonglował oryginalną formą - przeważnie cudaczną,chociaż czasem o niemałej sile ekspresji - był pisarzem co się zowie eli­tarnym. A teraz zmiana. I to jaka zmiana! Od absurdalnych fars i introspekcji mrocznych stanów duszy - przejście do problematyki społecznej,wzię­cie się za bary z wielkim za­gadnieniem politycznym. W swoich licznych sztukach po­przedzających "Nosorożca" zaj­muje się Ionesco wszystkim tyl­ko nie stosunkiem zbiorowości do otaczającego ją realnego świata. W "Nosorożcu" temat jest jak najbardziej polityczny: analiza postaw człowieka wo­bec naporu dzikiej,zbrodniczej, faszystowskiej "ideologii",uoso­bionej - w przenośni i dosłow­nie - w stadzie nosorożców,opanowujących miasto i poddają­cych sobie zamieszkujących je ludzi. Sztuka unaocznia reakcje gromady ludzkiej od chwili,gdy pierwsze zwierzę przebiegło ulice strasząc i podnosząc tumany kurzu - do chwili,gdy nosorożce pozornie owładnęły całkowicie miastem i wciągnęły wszystkich ludzi w swe roztupane i rozryczane szeregi. Przenośnia jest równie prosta jak scenicznie sprawdzalna - Ionesco raz je­szcze okazał się majstrem tea­tralnego widzenia. Ale tym ra­zem nie jest to sztuka dla sztu­ki. Przeciwnie,Ionesco sam nie­jednokrotnie podkreślił,że cho­dziło mu o ukazanie różnorod­nych reakcji ludzi w obliczu realnego społecznego zagrożenia. To zagrożenie jednym nie wydaje się groźne,inni wolą wygodnie negować jego istnienie. A potem rozpoczyna się orgia usprawiedliwiań zła,dobieranie i argumentów uzasadniających kolaborację ze złem. Ten cel satyryczno - ostrzegawczy udało się paryskiemu autorowi zreali­zować znakomicie. Sposób,w jaki ludzie "Noso­rożca" reagują na pojawienie się ohydnych zwierząt,doskonale charakteryzują mieszczańskie postawy: każda postać jest tu zróżnicowana w swoich odruchach i psychicznych reakcjach, każda jest zarazem pewnym uogólnieniem. Satyra na bierność rozmaitych warstw i sfer mieszczaństwa,postawionych oko w oko z faszyzmem,jest równie zjadliwa i ostra jak społecznie celna. Nic dziwnego,że powi­tali ją z pełnym uznaniem w Paryżu intelektualiści tej miary co Aragon i Elza Triolet. Elza Triolet nazwała "Nosorożca" na­wet "sztuką,wielką,z każdego punktu widzenia",dorzucając,że "nikt nie może się mylić co do jej znaczenia",znaczenia "drapieżnie antynazistowskie­go". Ale to nie wszystko. Nie był­bym w zgodzie z sobą,gdybym nie podzielił się z czytelnikami moimi z kolei wątpliwościami. Ionesco wyrzeka się bardzo stanowczo dyskusji ideologicznej w teatrze. Niebezpieczna to rezy­gnacja. Może odjąć sztuce ideo­wą jasność,wydać ją na łup re­żyserów,pomysłowych inscenizatorów. Czy to znaczy,że uważam "Nosorożca" za sztukę dwu­znaczną,dającą pole dowolnym interpretacjom lub zniekształ­ceniom wyraźnie określonej in­tencji autora? Bynajmniej. Sprawa uderzenia w faszystow­ski obłęd jest w "Nosorożcu" zdecydowana i niesporna. Ale to fakt,że przez chytre skróty,od­powiednio dobrane gesty,tony, zręczne chwyty inscenizacyjne można osiągnąć bardzo dużo. Słów się nie przeinaczy - skąd­że znowu! - ale czyż trzeba aż tekst zmieniać? I oto hokus po­kus: widzimy utwór nadreali­styczny,odczyniony z wszelkich konkretnych treści społecznych,sprowadzony do igraszki w ro­dzaju "Łysej śpiewaczki". Albo szach mat: powstaje sztuka zja­dliwie sprzeczna z myślą Ione­sco. Oto magia,oto siła,oto za­razem przykład odpowiedzialno­ści teatru,który w stopniu nie­mal decydującym rozstrzyga o sensie i ideowej wymowie utworu. Sprawdziliśmy to rów­nież na konkretnym polskim przykładzie: za każdym razem mieliśmy do czynienia nie tyl­ko z różnym przedstawieniem ale jakby z odmienną sztuką. W "Nosorożcu" narastającej dzikiej faszyzacji przeciwstawia się jeden człowiek - prosty,przeciętny sobie pan Beranger samotnik, którego bezsilny pro­test byłby,wydaje się,nie­zwłocznie zduszony. Ale Beran­ger nie podda się,nie skapitu­luje, udowodni,że nosorożcom można się przeciwstawić. Czy wolno mieć do Ionesco pretensje,że wspaniały sprzeciw uoso­bił w jednostce i że poza nią nie dostrzegł kolektywu,sił klasowych,określonego programu po­litycznego? Można. Ale co z te­go. Nie żądajmy od Ionesco socjalistycznej satyry politycznej. I nie miejmy do niego pretensji o jego niedowidztwo. Z bardzo daleka doszedł Ionesco do konkretów politycznych "Nosorożca",cóż się dziwić,że przystanął. zmęczony. Miejmy zresztą nadzieję,że niedwuznaczna wy­mowa wydarzeń w otaczającym go świecie poprowadzi go dalej w kierunku,który i Durrenmatta od rozchwianego "Anioła w Babilonie" doprowadził do antykapitalistycznej satyry we "Franku V". Świat uczy pisarzy prawd społecznych i politycznych - jeśli tylko nie zalepiają sobie uszu woskiem, nie zakry­wają oczu ciemnymi okularami. Ionesco przestał patrzeć tylko do wewnątrz i słuchać tylko urojeń. To wielka lekcja autora "Lekcji". "Nosorożec" domaga się jas­nego - niech pięknoduchy po­wiedzą nawet: natrętnego - uzmysłowienia o co chodzi,prze­łożenia języka metafor scenicz­nych na język wymowy poli­tycznej,która nadal ma swój walor,choćby faszyści nazywali się inaczej - ultrasami albo re­wizjonistami,albo jakoś tam jeszcze. Trzeba przyznać,że niektóre inscenizacje zachodnie w ten właśnie sposób podkreśli­ły intencje sztuki: na prapre­mierze w Dusseldorfie ryki przebrzmiewały w esesmańską "Horst-Wessel-Lied",a na pra­premierze w Paryżu w marszówkę "Heili-heilo". Tę samą linię jasnego uzmysłowienia sensu,intencji sztuki obrała inscenizacja w Teatrze Dramatycznym. Ludzie zmieniają się w nosorożców-faszystów. ich ryki przypo­minają ryki hitlerowskich bo­jówek,rękę podnosi się do fa­szystowskiego pozdrowienia. Teatr wyakcentował też silnie słowa ludzi dotkniętych nosoro-gacizną odwołujące się da slo­ganów faszystowskiej propagan­dy. Wierność autorowi - i tym samym wskazanie palcem na jednoznaczne ostrze satyrycznej farsy Ionesco - oto,w czym upatruję mocną stronę przedsta­wienia w Teatrze Dramatycz­nym. Nie znaczy to,bym nie miał pretensji o pewne smaczki i pewne rozwlekłości,za długo pieszczono się sylogizmami Logika (wybornie zresztą zagranego przez CZESŁA­WA KALINOWSKIEGO, który wy­robił sobie własny styl gry w sztu­kach awangardowych,pysznie łączący drwinę z namaszczeniem i dystans ze swoistym zaangażowaniem). Za dużo było także rozważań nad wewnętrzno-nosorożczymi:różnicami. Czy przemiana Jana w nosorożca budziła grozę czy raczej i farsowy śmiech? Moim zdaniem była celowo skomponowaną makabre­ską. Poza tym WANDA LASKOWSKA łatwiej sobie radziła w mo­mentach dynamicznych niż farsowo-dialogowych,stąd miejscami dłużyzny i pokusy apatii. Zmartwiłem się o czołową po­stać sztuki,Berangera,po akcie pierwszym. Beranger - ten, który wbrew wszystkim wy­trwał przy swoim człowieczeń­stwie i będzie o nie walczył do ostatka - jest człowiekiem ja­kich mnóstwo z przeciętnymi wadami i słabostkami,w tym jego uogólnienie. Tymczasem Jan Świderski dał się uwieść powierzchownej warstwie roli i zagrał na początku pijaczynę, omal nałogowca,przez co skrzy­wił rysunek postaci. Na szczę­ście,w późniejszych aktach Świ­derski zeszedł z tej chwiejnej ścieżki i pokazał Berangera pro­stodusznego,bojaźliwego nawet,ale zdolnego do powzięcia decy­zji o sobie i swej pobawię filo­zoficznej. Ze sceny na scenę ten Beranger rośnie - nie w sensie zewnętrznego bohaterstwa,ale jak człowiek, któremu może je­szcze przypaść moralne zwycię­stwo. Toteż w finale jest pełen siły,mimo że wydaje się ska­zany na zagładę. Najdłużej opiera się "znosorożcowaceniu" Daisy,maszyni­stka, którą w równowadze utrzymuje uczucie dla Berangera. Lucyna Winnicka wygląda ślicznie i pokazuje przejmująco załamanie prostej dziewczyny,niezdolnej do wytrzymania cię­żaru osamotnienia (chociażby we dwoje): to świetnie zagrana rola. Przemianę Jana w zwierzę z ro­giem na nosie okazuje - dosłownie i w przenośni - WIESŁAW GOŁAS,a bardziej w domyśle niż wizualnie - WITOLD SKARUCH. Wyraźnie zarysował wśród postaci epizodycz­nych swą rolą STANISŁAW GAWLIK.Poza tym grają OSTERWIANKA, BORCHARDT, MIECIKÓWNA, SZCZYCINSKI, WINCZEWSKI, SKULSKI, JAWORSKI,DĄBROWSKA, OBUCHOWSKI, KRZYWIC­KA - czyż muszę dodać,że tworzą plastyczne to dla postaci czoło­wych? W Teatrze Dramatycznym przyzwyczajeni jesteśmy do dobrej roboty aktorskiej. ANDRZEJ SADOWSKI w udatny sposób złączył elementy realistyczne z nadrealistycznymi,trafnie wprowadził więc w klimat sztuki. Giętki i sprawny scenicznie prze­kład jest pióra ADAMA TARNA,który jako redaktor "Dialogu" przyczynił się najwięcej do obezna­nia publiczności polskiej z proble­mami twórczości Ionesco i "ioneskoizmu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji