Artykuły

Traktat o tęsknocie za buntem

"Niewidzialny chłopiec" w reż. Weroniki Szczawińskiej we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Nigdy niewystawiony i nieopublikowany tekst Tymoteusza Karpowicza o Marcu '68 to błyskotliwe sceniczne odkrycie. Spektakl można zobaczyć na Scenie Na Strychu Wrocławskiego Teatru Współczesnego.

Oprócz historycznego kontekstu nic nie jest pewne w "Niewidzialnym chłopcu", pisanym w bezpośredniej reakcji na rok 1968. Zaczyna się kolacją PRL-owskich "strasznych mieszczan". Ojciec kabotyn (Jerzy Senator), mówiąc o swoich dzieciach, cieszy się: "Nie mieli marca w swoim kalendarzu. Przeżyli unikalny rok - jedenastomiesięczny".

Jednak wrocławski spektakl nie jest tylko o pół wieku spóźnionym oskarżeniem "milczącej większości" z czasów Gomułki, obrazkiem z parszywego momentu polskiej historii. To także przenikliwa analiza polskiego społeczeństwa, jego lęków i neuroz - w pewnym sensie aktualna do dziś.

Tytułowy niewidzialny chłopiec jest jak Gombrowiczowska Iwona, księżniczka Burgunda - odbijają się w nim obawy otaczających go ludzi. Ale Iwona "tylko" nie mówiła, zaś bohatera Karpowicza wcale nie ma (?) na scenie. Pozostałe postacie mówią do pustki, braku. Jeśli czytać go dosłownie, bohater jest zapewne studentem pochodzenia żydowskiego zmuszonym do wyjazdu. Z urwanych zdań wynika, że coś łączyło go z Córką (Anna Kieca), ale "absolwentka Wydziału Paraliżu Politycznego" nie mogła się porozumieć z "absolwentem Wydziału Wibracji Anarchicznych".

Samotne i pokręcone monologi obnażają zawikłanie kolejnych postaci. Kompletnie zagubiona jest Matka (Ewelina Paszke-Lowitsch) powtarzająca, że najważniejsze to nie dać się "uniewłasnowolnić". Zażarcie broniący status quo Ojciec ma fiksację na punkcie biedy. Dziadek żarłocznie pragnie życia. Wokalno-aktorski popis daje w tej roli charyzmatyczny Zdzisław Kuźniar, 84-letni nestor wrocławskiej sceny, który do repertuaru Karpowicza wraca po niemal czterech dekadach.

Dlaczego potencjalni buntownicy zostają w domu

Spektakl Szczawińskiej to uniwersalny traktat o konformizmie i tęsknocie za buntem. PRL-owskie soc-mieszczaństwo przypominało może zachodnich burżujów, ale oddzielała je od nich ekonomiczna przepaść. Mimo to w kulturze Polski Ludowej obecny był nurt młodzieżowej antymieszczańskiej rewolty (przypomnijmy choćby "Nóż w wodzie" Polańskiego). U Szczawińskiej i Karpowicza mowa o tym, dlaczego potencjalni buntownicy, nawet jeśli odczuwają niezgodę na świat, ostatecznie zostają w domu.

Zespół Wrocławskiego Teatru Współczesnego znakomicie odnajduje się w estetyce Szczawińskiej. Chodzi tu nie tyle o wirtuozerskie kreacje, ile o precyzyjne zestrojenie i wyczucie rytmu. "Niewidzialny chłopiec" to prawdziwy aktorski koncert - w minimalistycznej scenografii i monochromatycznych kostiumach Natalii Mleczak, z muzyką na żywo Krzysztofa Kaliskiego.

Tymoteusz Karpowicz (1921-2005) wraca dziś jako poeta, ale jego dramaty mało kto pamięta. Może jak na dzisiejszy teatr jest w nich zbyt wiele słów, są jednak zjawiskiem w powojennej polskiej dramaturgii wyjątkowym.

Wojny przeciw udawanej trwałości

Choćby "Wszędzie są studnie" z 1960 r. Niby to społeczny obrazek z życia "marginesu", jakich wiele po odwilży 1956 r. - by wspomnieć filmową tzw. czarną serię polskiego dokumentu. Prostytutki, milicjanci i chłopcy z kastetami nawijający grypserą. Młody kurator przyjeżdża na prowincję, by zająć się trudną młodzieżą. Pod tą opowieścią kryją się jednak stłumione instynkty i obsesje, o których PRL-owska kronika filmowa nie mówiła.

Kurator Fabian, idealista, wchodzi w relację erotyczną z 20-letnią podopieczną Weronką. Jego brat, oficer MO po przejściach, ma sadystyczne fantazje. Wszystko to w rodzajowym anturażu, wśród ludowych przyśpiewek. Dziś spokojnie mogliby to wyreżyserować Szumowska czy Barczyk.

Z kolei bohater "Dziwnego pasażera" każe opłaconemu taksówkarzowi odgrywać rodzaj psychodramy. Objeżdża z nim Warszawę, wkłada mu w usta dialogi z czasów partyzantki.

Karpowicz dramaturg ma zmysł społecznej obserwacji i poczucie humoru. Jego poetycka wyobraźnia z jednej strony przypomina najlepsze filmy Konwickiego, z drugiej - prowokowała porównania do twórczości Leśmiana. W jednym z ostatnich wywiadów z 2005 r. Karpowicz mówił: "Moje podróże są wojnami przeciwko powierzchniom, które udają trwałość. (...) Są skierowane do wnętrza i mają postać gry możliwości, czasem też okrutnego, być może, kastrowania fałszywych pewników".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji