Artykuły

Wyraziste aktorstwo i wartko opowiedziana historia

"Ruby" w reż. Adama Sajnuka w Teatrze WARSawy w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

- To lekkie i dynamiczne przedstawienie, które pozwala zapomnieć o pytaniu: po co adaptować filmowy scenariusz na scenę, niemal jeden do jednego? - pisze w recenzji Witold Mrozek

Co robi pisarz? Pisarz pisze. A gdy pisarz nie pisze? Wtedy mamy do czynienia z męką twórczą. Amerykanie wciąż potrafią brać na serio modernistyczny mit artysty cierpiącego w imię wyższych racji i z czynności tak mało spektakularnej jak niepisanie zrobić kino. Od komedii romantycznej po groteskę braci Coen. "Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic" - streszczał akcję tej ostatniej w refrenie Kazik Staszewski, który akurat pisał za dużo.

Na niemoc pisarską cierpi też Calvin Weir-Fields, bohater "Ruby" z Teatru WARSawy. Miał 18 lat, gdy okrzyknięto go geniuszem, a jego debiut opatrzono sławetną etykietą: "great American novel". Ale lata mijały, a Calvinowi nie pisało się nic nowego.

Poznajemy go dekadę później, gdy staje się sfrustrowanym dziwakiem przed trzydziestką. Ironiczny neurotyk - postać jak z Woody'ego Allena. A skoro tak, to muszą być i problemy seksualne. Są - seria nieudanych spotkań z kobietami, które książkę Calvina czytały w liceum.

Literat przełamuje twórczy impas, gdy na polecenie terapeutki (Edyta Olszówka) zaczyna opisywać wymarzoną partnerkę. Kolejne kartki zapełnia nieco grafomańskimi fantazjami na temat 24-letniej malarki. Calvin zatapia się w tym wyobrażeniu, aż pewnego dnia słowo staje się ciałem i tytułowa Ruby z edytora tekstu przechodzi do mieszkania pisarza.

Lepsze niż film romantyczny

Do Teatru WARSawy Ruby (w tej roli Maja Bohosiewicz) przybyła z amerykańskiego filmu sprzed trzech lat. Reżyser Adam Sajnuk rzuca ją w sam środek publiczności otaczającej aktorów ze wszystkich stron. Kondensuje fabułę, szybko przełączając plany: terapeutycznej dramy, pisarskiej wyobraźni i "rzeczywistej" akcji. Robi to ping-pongiem dialogu między postaciami, z których żadna ani na chwilę nie schodzi za (nieistniejące) kulisy. Efekt - lekkie, dowcipne i dynamiczne przedstawienie, które pozwala na chwilę zapomnieć o pytaniu: po co właściwie adaptować filmowy scenariusz na scenę, niemal jeden do jednego?

Prym wiedzie tu Sonia Bohosiewicz w roli Fisher, siostry i jedynej przyjaciółki Calvina - nieco stereotypowo pokazanej lesbijki kumpelki, z którą można gadać o dziewczynach. Calvina bulwarową kreską gra Mateusz Banasiuk. To niepewny siebie, pragnący akceptacji wieczny chłopiec. Z obowiązkowym problemem z matką (Sławomira Łozińska).

Frustracje Calvina znajdą wreszcie niebezpieczne ujście. Jako "autor" swojej partnerki, ma nad Ruby pełną, "magiczną" kontrolę. Z dziewczyną dzieje się wszystko to, co zakompleksiony demiurg napisze. Komedia przechodzi więc w mieszankę groteski z dramatem psychologicznym. Krąży wokół tematów takich jak pragnienie kontroli nad partnerem, narcyzm, emocjonalna przemoc. Żartobliwie dosłowna ilustracja problemów z kozetki. Wyraziste aktorstwo, dowcip i wartko opowiedziana historia - to największe atuty tego przedstawienia. Jeżeli kogoś nie przestraszy komedia romantyczna w teatrze - a tak reklamowana jest "Ruby" - to dobry wybór na wieczór. Na pewno już lepszy niż jakiekolwiek polskie filmowe osiągnięcie tego gatunku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji