Artykuły

Przyczynek do angelologii

W imię Ojca i Syna!!! Na polskim Wybrzeżu, a następnie i w sto­licy, obywatele bojący wpadli w nieopisany przestrach z powodu poja­wienia się aniołów (na deskach tea­tru). Na adres teatru wpłynęły ostre protesty i wyrazy zaniepokojenia. Oby­watele bojący karcili kierownictwo tej placówki kulturalnej za wiarę w duchy i jej otwarte demonstrowanie.

Istotnie, w sztuce wystawianej na Wybrzeżu i także odegranej w stoli­cy, pojawiają się gromadnie anioło­wie, bodajże w liczbie pięciu. Zresz­tą, nie ma co ukrywać, cały spektakl przepojony jest treścią mistyczną - bierze się to stąd, ze utwór spłodził w bojaźni bożej średniowieczny mo­ralista, notabene gdański rodak. For­ma spektaklu - trzeba to także przy­znać - nacechowana jest duchem mi­stycyzmu: religijne śpiewy i kulto­we dekoracje towarzyszą cały czas sztuce. Inna sprawa, że inscenizacja i scenografia tego przedstawienia jest wielkim dziełem teatralnym, wyróż­niającym, się nawet przy tym dosko­nałym poziomie, jaki cechuje polską scenę.

Sztuka "Tragedia o bogaczu i Ła­zarzu" (pełny tytuł jest długi jak zi­mowe kalesony - uwaga obywatele bojący na obecne chłody!) nie była wystawiana od chwili jej napisania, zatem przez trzy stulecia. Doczekała się swojej premiery w wieku XX i proszę, od razu jakie wrażenie.

Skoro powiedziałem o wrażeniu, jakie odebrali z powodu pojawienia się aniołów obywatele bojący, którzy bardzo intymnie zaangażowali się w przedstawione na scenie średniowiecz­ne zmagania alegorii Czarta i Ciała, chciałbym podzielić się refleksją o charakterze bardziej masowym.

Aniołowie wkraczają na scenę powoli, spływają niejako, stąpają bez­szelestnie (chyba tak, a może siedzia­łem za daleko?!), w swoim oddziale stanowią uduchowione piękno żywcem przeniesione z Nieba wysokiego. Bia­łe, o złocistych długich włosach, czy­ste, kierują z każdym swoim pojawie­niem się myśli ku doznaniom średniowiecznego człowieka. Co on przeżywał na widok tej uduchowionej piękno­ści?

Zawsze takie były, te anioły, ucze­ni w piśmie twierdzili, że bezpłcio­we, ale sztuka dorabiała im kobiece twarze, włosy, tworzyła wokół nich atmosferę niepokoju - z jednej strony emanowała ich niebiańska czystość z drugiej ziemskie, kuszące piękno. Tym bardziej w teatrze - mimo su­tych woali, pod anielskimi szatami, rysuje się to i owo - starannie ukry­wana kobiecość, sex.

Człowiek średniowiecza z diabłem wchodził w konszachty, zawierał z nim brudne interesy. Złe myśli i czar­ne uczynki wiązał z czartem - czar­tem nie wyimaginowanym, realnym, wierzył przecież, iż czarta można spot­kać na rozstajnych drogach, w karcz­mach, można go przywołać, podać mu rękę, poklepać po ramieniu, wychylić kufelek, pogawędzić, przepić bruder­szafta, ucałować się z dubeltówki i spisywać cyrografy. A z aniołem?... Czy - aby - człowiek średniowiecza, patrząc na piękną kobietę obdarzoną teatralnymi skrzydłami, nie pragnął usłyszeć ich szumu w swojej sypialni? Patrzę na te gdańskie anioły i zasta­nawiam się, co by było, gdyby sztukę wystawiono zgodnie z pobożnym ży­czeniem autora AD 1643 i dorodne, gdańskie panny - z równym powo­dzeniem jak dzisiejsze - nie potrafiły dostatecznie ukryć w białych tiulach swoich pokus?

Siedziałem więc w teatrze myśląc, iż pewnie w Średniowieczu i tak by­wało, że pod wpływem zbyt dorodnych panien odgrywających anioły cierpiała mitologia. Nie zorientowałem się na­tomiast, że niektórzy z siedzących ra­zem ze mną na tej sali, niejednokrot­nie bliżej sceny z tymi dorodnymi gdańskimi pannami, nie zauważyli te­go i owego pod ich przebraniem, lecz za każdym razem gdy pojawiała się gromada duchów czystych bądź przy­klękali, bądź odmawiali cząstkę ró­żańca.

Teraz już wiem, że byli to obywatele bojący. Nie chodzą do kościoła, żeby nie wystawiać się na zbyt silną próbę, uczęszczają, uczęszczają do teatru, a gdy tam zaskoczy ich pojawienie się postaci biblijnych - nerwy nie wytrzymują, stare odruchy zwyciężają.

Przypuszczam, że w tym ewenemencie jest i pół biedy, i cała bieda - w sumie półtorej. Pół biedy z tym, iż obywatele bojący są okazami niepeł­nej ewolucji. Nie przebrnęli jeszcze nawet przez przełom dziewiętnastego wieku, kiedy mężczyzna skojarzenia anioła już tylko wiązał z widokiem żony w lekkiej, przejrzystej szatce, używanej w sypialni - "mój aniele" mówił wówczas, co najmniej siedem­dziesiąt lat temu.

Obywatele bojący już nie wierzą w metafizykę, ale jeśli pojawia się anioł - teatr nie teatr - na wszelki wy­padek wolą się przeżegnać. Cała bie­da, że swoją niepełną ewolucję prze­noszą na ogół i w obawie o domnie­mane jego rozterki np. podejmują walkę z ukazywaniem się aniołów na scenie. Tymczasem - jak to zwykle bywa - walka Dobrego ze Złym prze­biega niezależnie od tego, co jest wy­pisane na afiszu. Okadzanie afiszu, okadzanie siebie dookoła, okadzanie aktorów i teatru jest bezsensowne - rzeczywistość i wiara - jak się oka­zuje - mogą istnieć niezależnie.

Mamy obecnie okres jasełek, prze­bierańców, chodzenia z Turoniem, wreszcie karnawał - okres mistyfika­cji, maskarad, masek i przyodziewania cudzych kostiumów. Warto więc - jak się okazuje - uczynić przestrogę, że np, pan Kowalski lub Wiśniewski może być Turoniem, św. Józefem, Sza­tanem, jednym z Trzech Króli, Żydem bądź Herodem, natomiast pani Kowal­ska lub Wiśniewska może być nawet aniołem. Nie przejmujmy się zbytnio teatrem, rzeczywistość bardziej na to zasługuje. Amen.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji