Artykuły

Król i Wojewoda

NOWA premiera Teatru Narodowego miała miejsce w nowej tymczaso­wej siedzibie, czyli Teatrze na Woli. Myślę, że dzieje owego teatru za­sługują na dramat z życia wyższych sfer stolicy sprzed 10 lat, zasługują one bowiem na opowieść z cyklu: piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami, i to nawet wówczas, gdy decydenci pragną wyłącznie czynić dobro. No, ale tamte dzieje - to już historia. Obecnie gmach ten zaczyna trzeci, a może czwarty etap swego istnienia - oby więc sprzyjały mu wszystkie muzy.

Premierą otwierającą nowy etap jest tragedia Juliusza Słowackiego - "Mazepa''.

W kijowskiej Ławrze można obejrzeć grób kozackiego hetmana Mazepy, młodzieńca protegowanego przez Wiśniowieckich, pazia Jana Kazimierza, ob­darzonego następnie buławą przez Piotra Wielkiego. a wreszcie sprzymie­rzeńca Aleksandra Wielkiego Szwecji, czyli króla Karola XII. Już samo po­bieżne wyliczenie, zakrętów życiorysowych Mazepy wskazuje na rafy jego bujnego żywota, a jeżeli dodamy, że przeszedł do historii także jako uwo­dziciel, czy dworski intrygant, można zrozumieć, że jego losy fascynowały poetów doby romantyzmu. Mieszając autentyk, i fantazję Słowacki tworzy dramat wokół jednego z nieudanych romansów kozackiego Don Juana.

Scenerią afektów staje się wspaniały zamek Wojewody, podejmującego w swych progach samego króla Jana Kazimierza. Najjaśniejszy Pan znany był szeroko ze swych rozlicznych romansów, a pikanterii owym królewskim flirtom przydawał fakt, iż monarcha w swym życiu był już i kardynałem i jezuitą.

Tragedia Słowackiego wystawiana na scenach polskich obrosła legendą wielkiej sztuki aktorskiej, jako że czołowe role zawsze grywali znakomici artyści, że wspomnę tylko Bolesława Leszczyńskiego, Kazimierza Kamińskiego, Helenę Modrzejewską czy Juliusza Osterwę. W roku bieżącym mija aku­rat 135 rocznica wystawienia dramatu na scenach polskich, a prapremiera odbyła się o cztery lata wcześniej w Budapeszcie, oczywiście w przekładzie na węgierski.

Warszawa obejrzała tylko III akt w maju 1872 roku - a boje o wysta­wienie sztuki Słowackiego w całości miały wręcz dramatyczny przebieg. Wspomina o nich Helena Modrzejewska w swych pamiętnikach.

W nastrój widowiska współcześnie wprowadza nas znakomita nastrojowa scenografia Krzysztofa Pankiewicza i przejmująca muzyka Tadeusza Woź­niaka. Rola Wojewody w wykonaniu Krzysztofa Chamca zdecydowanie do­minuje w spektaklu. To kolejna wielka kreacja znakomitego aktora, trudno wydzierżyć takiemu Sobiepanowi i królowi i paziowi czyli Mazepie. Jan Ka­zimierz w koncepcji Stanisława Mikulskiego miał wprawdzie znakomite momenty, ale jak na tego świętoszka był zbyt prostolinijny. Mazepa Pawła Galii zdecydowanie bardziej jest herosem romantycznym niż awanturniczym dworakiem, lepszy w tyradach szlachetnego ducha niż złośliwostkach domo­wnika królewskiego Tartuffe'a.

Amelia Jolanty Gogolewskiej ujmowała swym młodzieńczym wdziękiem, oszczędnością gestu (wbrew dotychczasowym tradycjom kreowania tej roli). Natomiast, trudno było uwierzyć w jej wielkie uczucie do pasierba - może zresztą zawiniła tu koncepcja reżysera Bogdana Michalika, polegająca na zbyt kameralnym - wbrew monumentalnym złowrogim posągom dekoracji - regułom rozegrania owej ogromnej, acz niezasłużonej tragedii ludzi, któ­rym na drodze stanął król wraz ze swym dworem, intrygującą Kasztelano­wą (znakomita Anna Wróblówna), pojawiającą się niczym złowroga Mojra w tragedii antycznej.

Urok poezji Słowackiego działa nawet na mało wyrobionych i przypadkowych widzów. Na początku szeleściły papierki od cukierków, ale po kwadransie szmery te wyciszyły się kompletnie. Wielka cisza towarzyszyła do końca wierszom płynącym ze sceny; nowej sceny teatru czekającego na po­wrót na plac Teatralny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji