Artykuły

Nazywam się Ewa Szumska

W najbliższą sobotą, 27 maja, teatr zaprasza na ostatnią premierę sezonu: "Miłość dziecinna". Tym bardziej, nadrabiając zaległo­ści, kilka słów należy się sztu­ce "Nazywam się Isabelle...", w inscenizacji młodego reży­sera Piotra Kruszczyńskiego, od czasu realizacji "Kar­toteki" Różewicza w gnie­źnieńskim Teatrze im. Ale­ksandra Fredry pilnie obser­wowanego przez krytyków. Premierowe przedstawienie "Nazywam się Isabelle..." zostało pokazane podczas 40. Kaliskich Spotkań Teatral­nych bardzo późnym wieczo­rem. I dobrze się stało. Jest coś w tym spektaklu - atmo­sfera ciemna i gęsta - której służyła noc za drzwiami tea­tru.

Przed nami reżyser z aktorami rozgrywają bardzo intymny dramat: matka (Małgorzata Andrzejak), ojciec (Zygmunt Bielawski), dziecko (Ewa Szumska). Ta intymność jest niebezpieczna, ma zupełnie realny kształt klatki: scenę od widowni oddziela ni to ekran, ni to siatka, która od razu musi przynieść skojarzenia z łapaniem motyli. Istotnie. Całą energię życiową od czasu straty Isabelle ojciec wkłada w porządkowanie swojej kolekcji - nakłuwanie robaków na szpilki. Matka szoruje podłogi. Isabelle zniknęła 20 lat temu. Przedstawienie rozpoczyna się kiedy dziewczyna zapuka do drzwi. Mówi, że ma na imię Irene.

Nie ma większej rekomendacji dla tego przedstawienia jak to, że jury tegorocznych Spotkań Tea­tralnych pod przewodnic­twem Andrzeja Łapickego za rolę Irenę w spektaklu "Nazy­wam się Isabelle..." wyróżniło Ewę Szumską, młodziutką adeptkę wrocławskiej PWSST. O niesamowitej żywiołowości twórczej tej artystki pisaliśmy już, chwaląc ją za kreację Izi w "Tumorze Mózgowiczu". O tym, że nie był to tylko przy­padkowy wzlot poświadcza jej kolejna rola. Serdecznie gratulujemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji