Dwie sztuki radzieckie
Prawie jednocześnie dwa teatry warszawskie wystąpiły z premierami sztuk współczesnych autorów radzieckich. Teatr Dramatyczny wystawił "Czas młodości" Leonida Zorina(tytuł oryginalny "Uwidiet wo wremia"),a Teatr Ludowy "Lata wędrówek" Aleksego Arbuzowa. Z tych dwóch autorów Arbuzów jest u nas już znany. Oglądaliśmy jego "Godzinę dwunastą" w telewizji i "Irkucką historię" w wykonaniu moskiewskiego Teatru im. Wachtangowa w Polsce. Obie sztuki wystawiały już w Polsce teatry prowincjonalne. Natomiast przed paru laty wiele scen grało jego świetną sztukę zatytułowaną "Tania".
Pokazane w Teatrze Ludowym "Lata wędrówek" uzupełniają w naszych oczach literacką sylwetkę Arbuzowa - tym bardziej,że utwór ten ma wyraźny charakter biograficzny; jest to próba portretu pokolenia,które było młodzieżą w latach hiszpańskiej wojny domowej,a później przeszło wojnę z faszyzmem na radzieckich frontach i w tej wojnie zwyciężyło.
Leonid Zorin pojawił się na polskich scenach po raz pierwszy. Spektakl w Teatrze Dramatycznym wyprzedziła tylko polska prapremiera tej samej sztuki w teatrze katowickim. Obaj autorzy,Arbuzow i Zorin,należą obecnie do czołówki współczesnych radzieckich dramatopisarzy. Jak wiadomo,teatry radzieckie coraz odważniej pozbywają się pewnych skostnień formalnych poprzedniego okresu,nawiązują do osiągnięć wybitnych inscenizatorów i reżyserów rewolucyjnej sztuki lat dwudziestych,coraz częściej konfrontują na swoich scenach dramaturgię własną z dramaturgią innych krajów. Jeśli zaś zauważyć,że dysponują stawką ludzi ogromnie utalentowanych - wśród pisarzy,reżyserów i aktorów - to perspektywy pełnego ożywienia teatru radzieckiego nie są dalekie. Zwłaszcza że można z całą pewnością stwierdzić,opierając się na doświadczeniu,iż jeśli w Związku Radzieckim dokonują się jakieś zmiany,to nigdy nie powierzchowne lub przypadkowe a zawsze gruntowne i solidnie umotywowane,oparte na rzeczywistych skłonnościach i możliwościach. Nie to,co u nas. Bogata,błyskotliwa,interesująca różnorodność naszego życia teatralnego stale wydaje się nieco podejrzana, efemeryczna,niepoważna. Arbuzow i Zorin,to dwaj autorzy,o których nieraz jeszcze zapewne usłyszymy,gdy będzie mowa o awansie radzieckiego teatru. Tym bardziej warto zatrzymać się chwilę nad warszawskimi przedstawieniami ich sztuk...
....
Jeśli mowa o "deklaratywności",to trzeba przejść do Zorina. Zorin sportretował takie właśnie charaktery. Ale "Czas młodości" jest sztuką całkiem już współczesną,dzieje się dziś i porusza sprawy dzisiejsze. Na scenie grupa młodzieży radzieckiej: młody naukowiec - fizyk,młody pisarz i młody pionier,przybysz z Syberii,jeden z entuzjastów zagospodarowania nowych ziem. Oprócz nich dwie dziewczyny: młodsza,uczennica i starsza,studentka. I tu,w tej sztuce i na tak obsadzonej scenie,dzieją się rzeczy niespotykane i mówi się rzeczy dawniej niesłyszane. Akcja rozpoczyna się w przeddzień 1 Maja - na ulicach sztandary,orkiestry grają marsza - a w umysłach młodych ludzi ze sztuki Zorina tego dnia powstają niejasne wątpliwości,jakieś żale,smutki, nieokreślone marzenia,nurtują w nich przeczucia rozczarowań, przeczucia problemów,z którymi być może nie dadzą sobie rady,mimo całej zakorzenionej w nich pewności siebie, charakterystycznej dla człowieka radzieckiego. Rina - młoda i piękna dziewczyna,w której kochają się jednocześnie wszyscy trzej młodzi ludzie - nie może wybrać żadnego z nich,choć każdy jest człowiekiem wartościowym,choć każdy z nich może i potrafi ją zdobyć. Rina ma w gruncie rzeczy złamane życie. Jej marzenia,przedstawione na scenie w sposób dość może prymitywny,ale zarazem bardzo jaskrawy,przerażają płaskością i głupotą... Ale to nie jest wina tej dziewczyny. To dziewczyna wspaniała,godna wielkich rzeczy,godna wielkiej miłości - ale zarazem to człowiek źle wychowany,wyedukowany powierzchownie,wyuczony słów nieważnych w życiu,to człowiek niepełny. Podobnie i chłopcy: pisarz,naukowiec,syberyjczyk - ludzie odpowiedzialni,solidni,- poważnie myślący,społeczni, socjalistyczni - i wszystko co chcesz,wszystko co dobre - a jednak ludzie wykoślawieni,niepełni,pozbawieni szansy na prawdziwą ludzką miłość. Wszystko,co mają do zaproponowania kobiecie,którą kochają - to "bądź mym przyjacielem, towarzyszem walki i pracy". Te słowa nie zdają egzaminu,w życiu,choć ci ludzie tak dzielnie i śmiało traktują życie, jako jeden wielki,trudny egzamin - egzamin poświęcenia,wytrwałości,dla dobra społeczeństwa i przyszłości... Zorin podjął wielki temat i wielki problem - problem spustoszeń w charakterze człowieka,jakich dokonało błędne,źle pojęte wychowanie socjalistyczne. Spustoszeń, towarzyszących temu wychowaniu nie z imienia,nie z powodu samego charakteru tego wychowania,ale z powodu płaskiego, prymitywnego wzorca,chętnie stosowanego zamiast niego. Młodzi ludzie ze sztuki Zorina są uzbrojeni w wiele wspaniałych cech ludzkich. Potrafią zwalczać trudności, zdobywać tajgę,kształcić się z uporem,pokonać każdego wroga - ale nie potrafią kochać,żyć życiem ludzkim,zwyczajnym i cieszyć się nim. Niestety,przedstawienie w Teatrze Dramatycznym nie wydobyło treści,które sztuka zawiera. Postać Riny,centralna i zasadnicza,potraktowana została w regionach zbyt niskich,przez co położono cały problem tej dziewczyny. Mężczyźni byli o wiele lepsi,choć i oni,zamiast podkreślić ograniczone i deklaratywne charaktery swoich bohaterów,próbowali je ożywiać ze szkodą dla sensu przedstawienia. Jedynie Elżbieta Czyżewska w roli uczennicy-komsomołki Ziny zagrała bezbłędnie,ale przez to wyniosła swoją rolę na pierwszy plan w sztuce,co znowu kłóci się z zamierzeniem autora. W rezultacie spektakl jest blady i w ogóle pozbawiony tej odwagi,z jaką autor podjął trudny i bardzo drastyczny temat. Jeśli Zorin nie bardzo i nie wszędzie w sztuce rozwiązał swoje zadanie,to reżyser warszawskiego przedstawienia, zamiast mu pomóc,zamazał wszystkie problemy. Szansa pokazania najciekawszej dziś współczesnej sztuki radzieckiej - ciekawej zwłaszcza dla nas - została zaprzepaszczona. Ale i tak dobrze,że zmiany zachodzące w radzieckim teatrze nie przemijają u nas bez echa.