Artykuły

Wieczna walka o stołek

Minęło już trochę lat, od czasu, gdy Witkacy napisał "Szewców". Niby tak, ale ludzie i chucie nie pozmieniały się nic, a nic. Wynaturzone słowotwórstwo sztuki i jej psychodeliczny, farsowy i groteskowy nastrój pomaga jedynie teatralnemu widzowi lepiej wedrzeć się w postaci, chociaż siedząc wygodnie w rzędzie, on i tak nie do końca wierzy, że to przedstawienie o nim. Walcząc z mitami, depcząc je, wraz z autorem docieramy do mechanizmów ludzkich zachowań. Proszę to koniecznie spraw­dzić, a okazja po temu nadarza się w sosnowieckim Teatrze Zagłębia.

Premiera "Szewców" odbyła się w ubiegły piątek, choć przymierzano się do niej od kilku lat. Poprzednio, plany zniweczyła śmierć reżysera, Zbi­gniewa Zasadnego. Długo więc poszu­kiwano, komu by powierzyć "Szew­ców". Wybór padł na Bartłomieja Wyszomirskiego.

Jego przedstawienie, to przede wszystkim wyjątkowo spójna wizja pla­styczna i spektakl bardzo uporządko­wany rytmicznie. Warsztat szewski, jest ruchomą budowlą, zaznaczającą hie­rarchię pracujących, a zarazem ich wyższość wobec wchodzących. Daje to punkt wyjścia do dalszej walki o wła­dzę i zmiany u steru. Trudno wpraw­dzie przy sztuce Stanisława Ignacego Witkiewicza powiedzieć, że coś jest malownicze, bo wszystkie "ładne" sło­wa stałyby tu w sprzeczności z jej wy­mową, ale takie są kolejne sceny sosno­wieckiej realizacji, obojętnie czy w za­kładzie szewskim, więzieniu czy pałacu. Przedstawienie jest bardzo dy­namiczne, w czym pomaga też dobrze dobrany podkład muzyczny. Szczegól­nie zaś finał II aktu, czyli rewolucja i cały akt trzeci, z przyjściem chłopów, Hiper-Robociarza i egzekucją.

Sosnowieckie spektakle często bu­dowane są wokół dwóch aktorów: Ada­ma Kopciuszewskiego i Wojciecha Le­śniaka. Nie ma w tym nic dziwnego, bo mają oni wyjątkową łatwość prze­obrażania się we wszystko i czynią to z dużą aktorską klasą. Tak też było i tym razem. Adam Kopciuszewski stał się, Sajetanem Tempe, nadszewcem, prowadzącym klasę robotniczą, a to, że do nikąd, jest zupełnie inną sprawą. Wojciech Leśniak to prokura­tor Robert Scurvy, którego bohater przeistacza się od dumnego posągu po strzęp ludzki. To jednak nie jest spek­takl wyłącznie dla dwóch aktorów. Ju­liusz Krzysztof Warunek (Czeladnik I), jak zawsze bardzo introwertyczny i ascetyczny w przekazie, lecz jest to je­go olbrzymi atut, bo pozwala mu two­rzyć wielowymiarowe postaci. Piotr Zawadzki (Czeladnik II) pokazał, że nie jest wiecznym teatralnym chłopcem i amantem, dając swojemu bohaterowi nie tylko wolę walki, ale i środki do jej spełnienia. Wreszcie - kobieta w tym towarzystwie. Maria Bieńkowska (Księżna Irina Wsiewołodowna Zbereźnicka-Podberezka) zestawiła z eterycz­nym wyglądem, nadsiłę kobiecości i pierwotnych instynktów. To brawuro­wa i chyba dotąd najlepsza rola tej ak­torki.

Po kilku premierach bardziej "zaba­wowych" przyszedł w Sosnowcu czas na teatr trudniejszy I dobrze. Ponoć na­stępne mają być "Trzy siostry" Czecho­wa i jeszcze "Operetka" Gombrowicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji