Artykuły

Warszawa. Szpital i kazamaty idealne na spektakl

W naznaczonej ponurą historią Cytadeli [na zdjęciu] wystawione zostaną "Dziady". To kolejny oryginalny pomysł na przestrzeń teatralną stolicy. Czesi, Węgrzy i Słowacy słuchają o tym ze zdumieniem.

Na teatralnej mapie Warszawy robi się gęsto od miejsc, które z teatrem na pozór nie mają nic wspólnego. Najnowszym pomysłem jest projekt wystawienia w Cytadeli na Żoliborzu "Dziadów" Adama Mickiewicza. Ponure, rosyjskie kazamaty, miejsce stracenia m.in. Romualda Traugutta, przywódcy powstania styczniowego, jawi się jako odpowiednia sceneria dla patriotycznego widowiska.

Elitarna sypialnia

- Planowaliśmy to na lato, jako plenerowe przedstawienie - przyznaje Krzysztof Benedek , scenograf i producent spektaklu. - Dotacja od miasta przyszła jednak nieco później, więc wypadło nam zrobić te "Dziady" zimą.

Pomysł na teatralne wykorzystanie Cytadeli to zarazem szansa dla nieruchawego kulturalnie Żoliborza. Spektakl inspirowany badaniami prof. Marii Janion nad twórczością i biografią Mickiewicza reżyseruje Szczepan Szczykno. Prowadzi on Studio Teatralne, któremu patronuje Irena Solska.

Wybitna aktorka przedwojennych scen założyła w latach trzydziestych ubiegłego wieku prywatny teatr im. Stefana Żeromskiego, z którym współpracowali m.in. Leon Schiller i Juliusz Osterwa. Mieścił się on w niewykorzystanej części kotłowni przy ul. Suzina.

Na Żoliborzu zrodziła się też idea Teatru Symultanicznego Antoniego Pronaszki i Szymona Syrkusa. Spektakle oglądać można było w salach przy pl. Wilsona, ul. Krasińskiego, ul. Suzina i w parku Żeromskiego. Dziś Żoliborz, dzielnica zamieszkała w znacznej mierze przez elitę intelektualną i artystów, jest zwykłą "sypialnią" w porównaniu choćby z Pragą, nie kojarzoną już tylko z menelami, ale i z prężnym ośrodkiem kulturalnym.

- Cytadela jest przestrzenią nietypową dla teatru - mówi Bendek. - Ale też inspirującą, także przez oddalenie od tętniącego życiem centrum miasta. Chcielibyśmy, żeby wiosną - jeśli projekt nas finansowo nie przerośnie - stała się ona centrum artystycznym Żoliborza.

Na razie "Dziady" pokazane zostaną 30 grudnia. Dalsze losy spektaklu zależeć będą od rachunku zysków i strat, jakie przyniesie ten pokaz (samo ogrzanie miejsca pochłonie lwią część funduszy). W spektaklu wystąpią m.in. Dorota Landowska jako Pani Rollison i Krzysztof Stelmaszyk, który zagra Nowosilcowa. Rolę Gustawa-Konrada Szczykno powierzył mało znanemu jeszcze aktorowi, Markowi Żerańskiemu.

Zjawisko okazjonalne

Warszawa ma dwa razy więcej stałych teatrów niż Berlin, ale nie jest to, niestety, równoznaczne z silnym fermentem artystycznym. Nagły wysyp scen niezależnych wprowadza obiecujące ożywienie, niespotykane w innych stolicach krajów borykających się z prozą życia po transformacji ustrojowej.

- Teatr w kinie? W basenie? Nie. Co to, to raczej nie - mówi pracowniczka Instytutu Polskiego w Bratysławie, zapytana, czy spotkała się z takim miejscem teatralnym na Słowacji. Miejsce takie nie przychodzi też do głowy Tomaszowi Błońskiemu, słowackiemu artyście fotografikowi, dobrze znającemu życie kulturalne Bratysławy i Koszyc. Podobnie Jidka Sobotova z Pragi mówi o teatrze robionym poza tradycyjną przestrzenią jako o zjawisku okazjonalnym.

- Jest w Pradze galeria Art- -Factory, która mieści się w byłej drukarni.- opowiada Sobotova. - Ale to raczej hala wystawowa. Podobnie jak galeria w starej fabryce w Karlinie, robotniczej dzielnicy Pragi.

Teatr z czwartego piętra

- Nie ma pieniędzy na kulturę, które pozwoliłyby na otwieranie nowych scen - uważa Dora Acs z budapeszteńskiej opery. - Zwłaszcza teraz, pod koniec roku, nasila się budżetowy bałagan i skargi na finanse w teatrach.

Mimo to w Budapeszcie jest kilka scen, które odchodzą od tradycyjnego myślenia o teatrze. Dora Acs wskazuje na Budavari Sziklakorhaz, niegdysiejszy szpital. Dziś to miejsce występów jednej z najgłośniejszych węgierskich grup teatralnych, Kreta Kor (znanej także w Polsce m.in. z pokazów na toruńskim Kontakcie, gdzie została nagrodzona, i tegorocznego festiwalu Dialog-Wrocław).

- Kretakor, zespół bez stałej siedziby, występuje także w jednym z najważniejszych centrów artystycznych Budapesztu - dodaje Istvan Gordon, dyrektor Węgierskiego Instytutu Kultury w Warszawie. - To Milenaris Park, umiejscowione w starej fabryce. Jest tam wiele hal, z których jedna przeznaczona została na teatr.

W Budapeszcie działa też teatr Barka, który znalazł siedzibę w budynku przeznaczonym niegdyś - jeszcze przed wojną - dla wojskowych. Natomiast córka słynnej na Węgrzech, nieżyjącej już aktorki Evy Ruttkai, założyła teatr jej imienia w mieszkaniu, na czwartym piętrze kamienicy.

- Dziś jest to już teatr, nie mieszkanie - zaznacza Gordon. - Kiedyś nie przyszłoby mi jednak do głowy, że w tym miejscu można wystawiać spektakle. W Warszawie takie pomysły już nie dziwią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji