Artykuły

Szekspir bardzo tradycyjny

"Romeo i Julia" w insc. Janusza Wiśniewskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Olgierd Błażewicz w Głosie Wielkopolskim.

Kolejny Szekspir Janusza Wiśniewskiego, po tak udanym i tak bardzo nagradzanym "Królu Ryszardzie III", wzbudził ogromne oczekiwania krytyki i publiczności. W "Ryszardzie III" udało mu się bowiem ubrać szekspirowską tragedię w swoją własną formułę teatralną, zachowując równocześnie samą istotę szekspirowskiej tragedii, jej postacie i charaktery. Dlaczego jednak wybór Janusza Wiśniewskiego padł właśnie na "Romea i Julię", a nie na nieporównanie bardziej podatnego na formułę teatralną Wiśniewskiego "Makbeta, czy "Tytusa Andronicusa"?

Już w pierwszych scenach przedstawienia zawiera się odpowiedź na to pytanie. Kiedy kurtyna unosi się w górę, odsłaniając bardzo akuratnie pokazany, bajkowy dziedziniec jakiegoś angielskiego czy bawarskiego miasta widz czuje się skonsternowany. Mamy tutaj bowiem bardzo tradycyjne dekoracje i kostiumy, a i muzyka też niczym nie przypomina kompozycji teatralnych Jerzego Satanowskiego.

Janusz Wiśniewski zaskoczył wszystkich, dał spektakl bardzo tradycyjny, zwarty, czysty i czytelny, absolutnie jednak nie na miarę teatru Janusza Wiśniewskiego. I wielu zdeklarowanych zwolenników jego teatru, do których zresztą piszący te słowa też się zalicza, mogło odczuć rozczarowanie. Największym atutem przedstawienia o wielkiej młodzieńczej romantycznej miłości są jego prawdziwie młodzi wykonawcy. Ujmująca nas od pierwszych scen, tak swą urodą jak i aktorstwem Julia - Paulina Chruściel oraz z powodzeniem, ale tylko partnerujący jej, Romeo - Antoni Pawlicki. Doskonale też sprawdził się w tym przedstawieniu lakoniczy i bardzo współcześnie brzmiący język przekładu Stanisława Barańczaka. Padające ze sceny słowo jest tutaj bowiem najważniejsze, obok aktorskiej emocji, w tym zaskakująco szkolnym i tradycyjnym spektaklu, ujętym w formułę jakiejś ballady i bajki z dawnych czasów, ku przestrodze ludziom starym, którzy chcieliby decydować o losach młodych.

Nader eksponowaną rolą i postacią w tym spektaklu jest ojciec Laurenty - Witolda Dębickiego, ojciec Julii - Zbigniew Grochal w jednej tylko scenie nie uniknął przerysowania postaci. Największym zaskoczeniem w obsadzie jest Agnieszka Różańska w roli matki, a nie na przykład bardziej odpowiadającej jej aktorstwu - Rozalindy. Teraz, gdy wielka klasyka funkcjonuje na naszych scenach niemal wyłącznie na zasadzie skrajnej jej współczesnej reinterpretacji, spektakl Wiśniewskiego jest swego rodzaju ewenementem. I wielkim zaskoczeniem, chociaż pewnie nie wszyscy będą nim rozczarowani.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji