Artykuły

Stary Teatr na własnej ścieżce

Dwie grudniowe premiery, czyli jego "Król Lear" oraz "Nie-Boska Komedia. Wszystko powiem Bogu" Strzępki - Demirskiego to dowód, że Stary kroczy własną ścieżką. Wbrew krzykom obrońców tradycji, ale i w kontrze do wszystkich, którzy oczekują od tej sceny permanentnego ataku na świętości. - pisze Rafał Romanowski w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Gwizdki, krzyki, transparenty. Ponad rok temu oburzona "brakiem poszanowania dla tradycji i wartości" część widowni Narodowego Starego Teatru w Krakowie pod wodzą prawicowego dziennikarza Witolda Gadowskiego zerwała dyrektorskie przedstawienie Jana Klaty "Do Damaszku".

Dogrywkę oglądaliśmy latem, kiedy to miłośnicy teatru z różańcami w dłoniach odpędzali złego ducha, czyli czytanie sztuki "Golgota Picnic". Zakurzony Stary ocknął się w centrum wydarzeń, krytyki, polemik. Oburzonych gorliwie wspierał "Dziennik Polski", publikując rozzłoszczone głosy i płomienne wezwania do opamiętania.

Wszelkie awantury wokół kulturalnych wydarzeń okazują się znakomitym orężem promocyjnym. Tak było i tym razem: bywając w Starym, aż miło popatrzeć, jak tłumnie wypełnia się on w tej chwili rozmaitą, głównie zaciekawioną, widownią.

Cóż oferuje ostatnio widzom teatr pod batutą Klaty? Dwie grudniowe premiery, czyli jego "Król Lear" oraz "Nie-Boska Komedia. Wszystko powiem Bogu" [na zdjęciu] Strzępki - Demirskiego to dowód, że Stary kroczy własną ścieżką. Wbrew krzykom obrońców tradycji, ale i w kontrze do wszystkich, którzy oczekują od tej sceny permanentnego ataku na świętości. Adaptacja Szekspirowskiego dramatu przez Klatę to malownicze, zręcznie pomyślane, ale też przeraźliwie nobliwe, tradycyjne przedstawienie. Nikt nie wybucha nań śmiechem ani nie wychodzi, trzaskając drzwiami. Aż chciałoby się widzieć na widowni zachwycone tzw. kanonem panie polonistki z licealnymi klasami.

Z kolei "Nie-Boska" to wspaniale ułożony, sceniczny kolaż: ze znakomitą grą aktorską (przede wszystkim rewelacyjne Dorota Segda i Anna Radwan-Gancarczyk), zaskakujący spójną formą (bodaj najbardziej stonowany spektakl obrazoburczego duetu reżyserów). A co najważniejsze: oklaskiwany przez widzów sceny Kameralnej na stojąco. Taki teatr chce się oglądać, tak pomyślany repertuar może zadowolić bardzo różnych widzów.

A gdzie podziali się obrońcy tradycji i kultury? Może na łamach zatroskanego "Dziennika Polskiego"? Nic bardziej mylnego: w kulturalnym podsumowaniu roku 2014 na siedmiu dziennikarzy tej redakcji za "wtopę" uznał Stary tylko... jeden. I to bynajmniej nie Wacław Krupiński, który rok temu przeprowadził sąd nad narodową sceną. A co jeszcze ciekawsze, w teatralnym rankingu najlepszych spektakli "DP" zwyciężył - a jakże - Teatr Stary z realizacją "Geniusza w golfie" w reż. nominowanej do nagrody Paszportu "Polityki" Weroniki Szczawińskiej.

Na marginesie: jestem ciekaw, czy Starego zaczęli odwiedzać radni poprzedniej kadencji sejmiku małopolskiego, którzy skompromitowali się uchwałą wzywającą ministra kultury do zmiany na stanowisku dyrektora NST. Ale jestem też ciekaw, czy Jan Klata zrobi tu wreszcie jakąś naprawdę dobrą sztukę. Czy udowodni, że potrafi wznieść się ponad środowiskowe animozje i np. doprowadzić do powrotu na scenę Kameralną Krystiana Lupy, najważniejszego polskiego reżysera ostatniego 20-lecia. Kapitalną "Wycinkę" Lupy, dla wielu spektakl roku, satyrę na całe teatralne środowisko, pokazuje właśnie wrocławski Teatr Polski. W jednej ze scen postać tytułującą się Aktorem Teatru Narodowego (w tej roli fenomenalny Jan Frycz) atakuje Auersberger, gospodarz wieczoru (Wojciech Ziemiański), stwierdzając, że "teatr narodowy jest słaby i on nie chodzi już tam od dziesięciu lat". Kiedy żona przypomina mu, że przecież był ledwie pół roku temu na "Do Damaszku", ten macha ręką i jojczy: eeee, to jakbym nie był wcale...". Tym scenicznym żartem Lupa czyni co prawda afront Klacie, ale jednocześnie pokazuje całą złożoność krakowskiej sytuacji. Z jednej strony oczekiwanie na artystyczną eksplozję, z drugiej - związane z tym obawy. Z prawej apetyt na tradycyjny repertuar, z lewej na lewicujące eksperymenty.

Niezależnie od tego cieszy, że w kuluarach Starego widzowie znów dyskutują żywo o teatrze, a nie przypominają swych sennie zwieszonych w szatni płaszczy. Ale też nadchodzi czas, aby coraz ciekawszy i zróżnicowany zestaw sztuk na scenach NST uzupełnić nie tylko kolejnymi projektami. Ani się obejrzeliśmy, a Krystian Lupa stał się teatralnym klasykiem. Siłą narodowej sceny powinien być balans nie tylko repertuarowy, ale i reżyserski: między młodszym pokoleniem twórców (choćby Mają Kleczewską, Strzępką/Demirskim) a ich przewodnikami/nauczycielami/punktami odniesienia (np. Lupą).

Zwłaszcza że i jednych, i drugich ogląda się w tej chwili znakomicie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji