Artykuły

García. Resztki świata

Scenariusze spektakli zainteresują przede wszystkim specjalistów, bo są tylko częścią widowiska rządzącego się swoimi prawami, ale dla badaczy i krytyków pozostają bezcenne - o książce "García. Resztki świata" pod redakcją Doroty Semenowicz pisze w Teatrze Kalina Zalewska.

Rodrigo García ma u nas opinię skandalisty. Odwołany spektakl "Golgoty Picnic" zapewnił mu rozgłos, ale uświadomił też, że niewiele wiemy o argentyńskim reżyserze. Z tego względu publikacja Ha!artu i Fundacji Malta - "García. Resztki świata" - prezentująca scenariusze jego przedstawień, omówienia twórczości dramatycznej i teatralnej czy wywiady z autorem, ukazała się we właściwym momencie. Wcześniej trzy scenariusze Garcíi, w przekładzie Agnieszki Stachurskiej, która i teraz jest tłumaczką zdecydowanej większości tekstów, wydano nakładem Panga Pank i Nowego Teatru.

García był na tegorocznej Malcie kuratorem festiwalu poświęconego sztuce Ameryki Łacińskiej. To on zapraszał artystów tego kontynentu i stanowił gwarancję, że przyjadą. Ale odwołany spektakl, prezentowany zastępczo w formie nagrania DVD w polskich teatrach, wzbudził takie emocje, że refleksja nad festiwalem i samym kontynentem pozostała w cieniu. Tymczasem bodaj najciekawszą częścią publikacji jest krótka historia polityczno-społeczna Ameryki Łacińskiej w ostatnich dekadach, autorstwa José Antonia Sáncheza, hiszpańskiego krytyka teatralnego i filozofa, w innej części tomu prezentującego się jako egzegeta twórczości Garcíi, słusznie zatytułowana "Historia nieobiektywna".

Wiele ona wyjaśnia w kwestii światopoglądu reżysera i jego specyficznego podejścia do zachodniej demokracji, w której na co dzień uczestniczy, mieszkając w Hiszpanii. Jako Argentyńczyk pozostaje bowiem wrażliwy na los mieszkańców Ameryki Łacińskiej, kształtowany w dużej mierze przez kolosalny i niszczący wpływ Stanów Zjednoczonych. Brzmi to jak zdanie z marksistowskiej pogadanki o imperializmie, ale fakty przedstawiane przez Sancheza zmuszają do zastanowienia. Dyktatura, tortury, tysiące zaginionych - jeszcze w latach osiemdziesiątych, jak w Argentynie - to porządki wspierane przez USA po to, by utrzymać gospodarczą i w gruncie rzeczy postkolonialną zależność. Następnym etapem było wprowadzenie neoliberalnej demokracji w jej najbardziej prymitywnej formie, powodujące dalszy drenaż i gigantyczne zadłużenie. Sánchez pokazuje, że opresją może być nie tylko wojskowa dyktatura, ale wprowadzany bez osłon socjalnych kapitalizm, z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w roli egzekutora. Los Wenezuelczyka Hugo Cháveza, usiłującego poprowadzić swój kraj inną drogą, bezlitośnie wykpionego przez oficjalne media, przypomina sytuację Viktora Orbána, przy wszystkich różnicach dzielących obu polityków i oba kontynenty. Jest więc o czym pomyśleć - na przykład o granicach naszej nowej wolności.

Cierpki stosunek reżysera do dobroczynności zachodniej demokracji wobec "kolonizowanych" terenów spotyka się - co może być sporym zaskoczeniem po perturbacjach z "Golgotą Picnic" - ze zdaniem innego Argentyńczyka, papieża Franciszka (nie na kartach książki, ale w rzeczywistości). Obaj doceniają zalety demokracji i wolnego rynku, obaj jednak wiedzą, w jaki sposób podzielony jest świat, ile zależy od geograficznego położenia i wielkich hegemonów. Warto jednak zauważyć, że akurat w tej sprawie mówią niemal jednym głosem.

O samym reżyserze wiele można dowiedzieć się z obu wywiadów. Sam mówi o sobie, że jest nihilistą, ukształtowanym przez filozoficzne lektury, w czym przypomina nieco naszego Argentyńczyka, Witolda Gombrowicza. Jeśli idzie o związki z Polską, to Rodrigo García wiele zawdzięcza Tadeuszowi Kantorowi. "Wielopole, Wielopole" zrobiło na nim takie wrażenie, że postanowił zająć się teatrem. Kraj, który nie dopuścił na scenę przedstawienia Garcíi, siłą swojej kultury wpłynął na jego życiowe wybory.

Scenariusze spektakli zainteresują przede wszystkim specjalistów, bo są tylko częścią widowiska rządzącego się swoimi prawami, ale dla badaczy i krytyków pozostają bezcenne. Nawet, jeżeli wydaje się, że niektóre rzeczy można by wyrazić lepiej czy zwięźlej, trzeba pamiętać, że w połączeniu ze scenografią i sceniczną akcją słowa zyskują inny wymiar i znaczenie, szczególnie w postdramatycznym teatrze Garcíi (cennym uzupełnieniem są kolorowe zdjęcia kolejnych inscenizacji). Bardzo podobne w charakterze, wielokierunkowe i pozornie niespójne, wydaje się też przemówienie reżysera wygłoszone w Rennes, po którym francuscy radni skonstatowali: "Nie chcemy już więcej widzieć tego typa", a García, publikując wystąpienie, wykorzystał to jako tytuł. Twierdzi w nim, że politycy i artyści oszukują swoją publiczność. Zarówno teza, jak i manewr z tytułem świetnie obrazują osobowość artysty, dla którego prowokacja, choćby tak gruba jak w tym przypadku, jest racją bytu.

Krytycy podjęli trud interpretacji twórczości Rodriga Garcíi. Razem z trojgiem Hiszpanów zajął się tym także Tomasz Kireńczuk, który wyrasta na naszego specjalistę w tym zakresie, obok autorki wstępu i jednego z wywiadów, Doroty Semenowicz, która rok temu wydała, także w Ha!arcie, pierwszą polską publikację o twórczości Romea Castellucciego, podejmującego podobne wątki co García.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji